Baobaby
pod baobabami leżą martwe ciała
jedna mała dziewczynka ma na sobie za dużą sukienkę od lalki,
drugą obsiadają muchy,
trzecia została sprzedana, zgwałcona lub nie żyje
pod baobabami leżą martwe ciała
jeden chłopiec nie ma spodni,
drugi zębów, trzeci – urodzin
skaczą jak najwyżej mogą,
jałowe słońce pali plastikowe butelki na skrzyżowaniach bogatych kupców,
plumerie zapachem zapraszają do tańca pod tytułem
,,każdy musi poradzić sobie sam”
Jeziora
spaliłem wszystkie swoje myśli jednym tchem
mocząc je w wodzie przez stulecia
tusz ich brudził mi dłonie i zostawał pod paznokciami
skóra zrobiła mi się grubsza
wzrok mętny
oddech płytki
jeziora pozostawiam otwarte
niech porastają je wysokie trawy
wszystkie drogi otwarte
oceany, morza i stawy
Teraz
język mój dotyka Twoich ust i dłoni
usta moje całują Ci czoło i szyję
głos załamuje mi się z rozkoszy
język mamy ten sam miłości
serca wybijają wspólny nam rytm
przyszłych wspomnień
osobna przeszłość ginie pod naszymi splecionymi dłońmi
zaplata teraźniejszość w długi warkocz
kiedyś staliśmy do siebie plecami
wszystko po to
by móc się teraz poznać
Ponownie się zakochuje
Zaczynam pisać jesienią
ponownie się zakochując
Chcąc być w czyichś przypisach schowany
we włosach, oczach i głosie
najpiękniejszych wersów
i najprostszych zdań
Lubię to uziemienie moich bosych stóp na stopach
Senny oddech na karku kusi mnie o nocne epitety
Kiedy moje serce bije w trzymającej mnie dłoni
coraz szybciej
Jak murmuracje letnich ptaków na niebie
układające się w nieznane mi kształty
czułości
Przedwiośnie
czyszczę moje czarne buty
brudne od pól i stawów, gdzie widziałem wczoraj żurawie
piorę i prasuję kilka białych koszul
na wypadek gdybym którąś ubrudził
szczotkuje zęby, obcinam włosy
golę twarz, tors i nogi
dziś mi śpiewały bogatki
a ja słuchałem z zamkniętymi oczami
stojąc w czerwonym błocie