abrazja

byłem skałą, ale z racji licznych win skruszałem.
W niczym mi to nie pomogło – zostałem skazany
na wieczny rozpad. (Połowiczne rozwiązania mnie
nie zadowalały). Umierać trzeba na dwa razy.
Wtedy nie chce się wracać do tego, co jest
słusznie minione. Tylko trwałe rozwiązania
jak opłaty, wieczność i malkontenctwo.
Cała reszta jest hałasem, który tak łatwo
zamienia się w rozpaczliwy patos.
Schylam głowę przed słowami
mogącymi zadać cios. A i tak
wszystko mnie boli.
Więdną korzenie
i pękają słoje.


absolucjonizm

Wierz we wszystko, w największą bzdurę,
w najgłupszą prawdę, a będzie ci dane zaznać
doczesności szczęścia – bez dodatkowych kosztów
i odsetek za zwłoki. Wierz w co chcesz i za ile
chcesz. Absolutnie nie ufaj niewierzącym w twoje
dobre intencje. Życie pełne wygód jest nieskończenie
nudne i dłuży się jak młodość. Młodość przydaje się
wyłącznie do wspomnień. Wspomnienia do niczego
się nie przydają. Bo co dobrego można zbudować na
nostalgii – poza wieżą z kości słoniowej i labiryntem.

agnotologia

Wiem, że nic nie wiem, a więc jestem wybitny. Moja niewiedza
jest rozległa niczym ocean. Jest co badać i na czym się doktoryzować.
Tonie się w mętnej wodzie i gęstej mgle braku znaczeń. Ale to bez
znaczenia. Wiem jedno – mam być jak kamień – dostatecznie
odpornym na czas i kwasy; odpornym na wszystkie kierunki.
Poruszam się jak pijany konik szachowy. Nikt mnie nie odgadnie.
Nikt nie zaszachuje, bo mało kto odważy się zejść do mojego
poziomu. W tej grze ja rozdaje razy. I w tej grze ja dostaje baty.
Nie ma więc bata, żebym się przed wami odkrył i dał dotknąć.
Jestem nieskalany i niedotykalny jak muchomor sromotnikowy.


agrofilia

Kochasz tę ziemię, jak powinieneś kochać ojczyznę.
To twoje miękkie podbrzusze. Nie do zaorania. Nie do
ogarnięcia bez ciężkiego sprzętu. (Lekki można –
jak konia – zajeździć). Jak nie zasiejesz, to zbierzesz po
głowie. Jest plus, który nijak się ma do minusa, to jest
przymrozków. Nie straszna ci wówczas klęska urodzaju,
lub dramat dobrobytu. Będziesz – jak szczęśliwy królik –
oddawał się melancholii i myślom o lucernie. Na próżno,
jak zawsze i wszędzie to robota na próżno. Życie polega
na przygotowywaniu się do tego, co nieuniknione –
dramatu w jednym akcie, czyli zgonu. Przybiją pieczątkę,
jak na kwicie w skupie żywca i nie ma potem. Post zatańczy
z karnawałem w śmiertelnym tańcu, który zwieńczy stypę,
niczym wieńce zbiory. W skrócie jedne wielkie dożynki na
żywym ciele. Na twoim umordowanym po łokcie cielsku.


z przygotowywanego tomu Wyrazy obce

Olgerd Dziechciarz – Cztery wiersze
QR kod: Olgerd Dziechciarz – Cztery wiersze