Instrumenty

Każdy da się wyrzucić? Instrument
strunowy nie zaczyna się w okrężnicy,
ale jeśli został ci jeden palec,
szukasz podniebienia.


Kiedy

Historia nie dobiega końca, kiedy
przepaść z telefonu bawi się słowem odejdziesz
i ktoś wychodzi z dworca za słowem zostanę,
a prawie niezauważalny grymas dodaje sam,
i nikt tego nie słucha, raczej patrzy na to,
co jakaś dziewczyna ukrywa pod dla ciebie to mam

w sposób chłodny i pełen dystansu, w którym tomam
jest jasne, ale nie adresat komunikatu, od kiedy
przez kłamstwa, nieporozumienia i głupoty rozszastała to
na boki i omal się nie przewróciła. Bo liczy się odejdziesz
tylko w osobie sprawiającej wrażenie, a nie ty sam,
którego można nie zauważać, jako zostanę

z tobą, tak, z tobą, cokolwiek to znaczy, zostanę,
to już powinno wystarczyć, bo mam
zamiar i tego typu decyzji nie mogę podjąć sam,
wiesz, o czym mówię, na zimę pomaga wiosna, kiedy
widok mnie słodko śpiącego, zanim odejdziesz,
wtulonego w twoje plecy to

jak siedzenie na ławce z nogami na siedzeniu, to
towar niesprzedawalny, a nie kwestia stroju; zostanę
i już nic mnie nie interesuje, poza tym, że odejdziesz
i obejmę oburącz skronie, bo te akurat wciąż mam,
i jakoś się pozbieram, bo co mogłoby się zmienić, kiedy
stłumiony głos pralki dochodzi z łazienki sam?

W głębi duszy jestem w stanie wszystko zrobić sam,
wzburzony i postarzały otwierać się na to,
jak by ci to powiedzieć, brudną twarz, kiedy
myję ją i wygląda, jakbym pracował cały dzień, zostanę
i mogę nawet nie otwierać oczu, choć też je mam
i korzystam z nich, bo wiem, że odejdziesz

i będę stał w rozkroku, kołysał się, kiedy odejdziesz,
bo ludzie mają skłonność do kradzieży i ja sam
uciekałbym w ostrym wietrze, bo także ją mam,
skoro ciało się tego domaga i śmierdzi szafa, to
nawet ludzie o twarzy wrony śnią, że zostanę
i wszystko stanie się właśnie wtedy. Nie kiedy

indziej. Kiedy odejdziesz
i zostanę na świecie sam,
będę donaszał to, co mam.


Mecz o wszystko

Będziesz chrzcić ulicami, aż nie zniknie nikt.
Ale suma części nie składa się na całość,
za to całość rozpada się w proch. Z nocy
pamięta się las bukowy i ochotę na lizanie

ziemi; udawała martwą, jak owad, i sprawiało to
przykrość, bo się podobało. Skinęłaś rzęsami
tak jak inni kiwają głową, jakby od tego zależały
losy świata i wybór systemu w meczu o wszystko.


Należy negować

monopol,
to piętno na rzeczywistości odciskane przez rządy,
żebyśmy się (nie) stali niemą resztką polityki?
Nasze prawo oburzać się i mówić,
im przystoją tylko refleksja i czyny?
Rządy deklarują zajmowanie się szczęściem
społeczeństw? I szanują nasze oburzenie,
ale tylko kiedy przybiera formy liryczne?
Niezależnie od tego, kto się dopuszcza nadużyć,
a kto pada ich ofiarą? I w końcu wszyscy
będziemy ofiarami i pod tym względem solidarni?
W punkcie przecięcia obaw i wydarzeń?
Między tym, co można pomyśleć, a tym, co się dzieje?
Świat jest poruszany przez rządy i pieniądze,
i te siły wytyczą nam drogę lub wolałyby wpoić,
co damy radę pomyśleć?
To nie my poruszamy światem?
Mówimy o tym, dajemy wyraz,
ale siła tkwi w zdarzeniach?
Jesteśmy słabsi od tego, co o nas myślą politycy?
Zawsze w mniejszości? Bez posłuchu?
To oni prowadzą, choć przerażeni
cel już precyzyjnie omówiliśmy?

Jacek Bierut – Cztery wiersze
QR kod: Jacek Bierut – Cztery wiersze