Rose Vodka
Moja religia to wiara
w życie po życiu bez pożycia
Gdy już oswoiliśmy tę nieskrywaną tajemnicę, że róża
pięknie pachnie, ale ma też kolce
pora przetopić nasze cierniowe obrączki
na wosk do andrzejkowej wróżby
Spójrz: mam klucz do nowego mieszkania
a ty co masz?
I choć naprawdę niełatwo jest zamienić wino w wódkę
nam się udało, lecz
nie obwiniajmy się
Alternatywne źródło ciepła
Ogniska już dogasa blask
Naszego domowego
Teraz pójdę z duchem czasów:
Zacznę czerpać energię ze słońca
A moje wiersze będą dzikozielone
Waria(n)tka
Na twoje milczenie nakładam
warianty odpowiedzi
warianty pytań
warianty myśli
Do twoich wariantów dokładam
swoje warianty
W ten sposób tworzę
warianty rozmów
warianty zdarzeń
warianty współżyć
W ciszy rozkładam je wszystkie
na niemej mapie możliwości
obejmuję je wzrokiem
potem powoli chwytam w dłonie
lepię z nich szklaną kulę
i z nagłą wściekłością ciskam nią o ścianę
milczenia – rozbija się bezgłośnie
na tysiące nowych wariantów
To nić
Łączy nas niewidzialna nić
Próbujemy zrobić krok, ja w jedną, ty w drugą stronę
Nić zatrzymuje nas w pół kroku
Zastygamy w oczekiwaniu
– to pajęcza nić
Ale pająk wciąż nie nadchodzi
I już pomału przestajemy w niego wierzyć
Postrzyżyny
Prosisz, żebym obcięła ci włosy
okej, przynieś nożyczki, usiądź
z nożyczkami w dłoni zastygam na krótką chwilę
lekko zdziwiona
że te ostatnie postrzyżyny
nadeszły tak niepostrzeżenie
Jestem kobietą
(…) na dnie
Są tu jeszcze inne statki
które nie zdążyły wpłynąć na suchy przestwór
bo wcześniej zderzyły się z prawdą o tym
że nic dwa razy się nie zdarza
może tylko kurier dzwoni dwa razy
zanim zostawi przesyłkę u sąsiada
(widać to przez wizjer zwątpienia
gdy leżą skulone pod kołdrą
u bram Przestworu)
Architekt z uprawnieniami do normalności
Zaprojektowałam sobie normalność
Tworząc rzuty na taśmę
Przekroje na dwie połówki
Widoki zielonych ścian
Jednak zapomniałam o perspektywie czasu
Przez co projekt wyszedł wyraźnie przeskalowany
I nie nadawał się do realizacji
Ostatni
A prosiłaś go?
Musisz prosić, nie możesz czekać, aż się domyśli
Mój drogi, proszę
Żebyśmy żyli tak, jakbym też była człowiekiem
W ten sposób kupowałam sobie iluzje
Za prosze
A moja świnka skarbonka
Chudła w oczach
Aż w którymś momencie
Zabrakło mi proszy
*
Potem znalazłam jeszcze tylko jeden mały prosik
Który chyba wypadł z twojej kieszeni
Ale nie wydam go
Zostawię sobie – na szczęście
Rozstanie
Gdy zbiorę siły
Wywołam rozstanie
Zawyją struny głosowe
Będziemy ciskać słowami
Zrzucać winy
Palić mosty
Nasz dom legnie w gruzach
Będzie nas dwoje ciężko rannych
I jeden mały uchodźca
Na razie zbieram siły
Budując schron
W piwnicy pod codziennością