***
chcę Ci powiedzieć,
że lampa uliczna
mrugała dziś do mnie
i chyba się z nią zaprzyjaźnię
że zakwitł kolejny hibiskus,
a lilia z zazdrości
schyliła głowę
że obudził mnie dziś słowik,
ale nie wiem o czym śpiewał
że znowu śniłam,
a na stoliku nocnym,
Twoje okulary
leżały obok moich
chcę Ci powiedzieć,
że nie będę już
w tym samym miejscu
co wczoraj
***
czuję w sobie
ciągłą obecność
żywych i umarłych
ich myśli i spojrzeń,
słów,
które dostałam w spadku
ciągle walczę,
bo chcę doświadczyć
łagodnej przytulności,
spokoju czule
rozpychającego się łokciami,
chcę słyszeć
doskonałości ciszy,
chcę słyszeć
w doskonałości siebie
***
lilie opuściły głowy,
zapach absyntu zabił ich życie,
czytam szkic wiersza
czując go w sobie
jednak wiem,
że nie może powstać w całości
jest jak piękno i ból,
jak miłość i tęsknota,
jak morze i bezkresna otchłań,
jest niemożliwym
w życiowych możliwościach
jest tajemnicą, którą
schowam do szuflady
***
mój czas jest
wciąż niedokonany,
rozproszony w dwóch
równoległych życiach
przechodzący
pomiędzy palcami,
od opuszka kciuka
po zakończenie małego palca
liczony ilością spojrzeń
i spełnionych marzeń,
tych z dzieciństwa
i tych poważno-dojrzałych
jak pociąg
niezatrzymujący się na stacji,
gnający co sił w płucach
przed siebie, byle dalej
która godzina? nie wiem
wpół do którejś,
mój czas jest
wciąż niedokonany
***
idąc wzdłuż ściany
wydrapałam słowa-
miłość
i wolność,
cichy jęk witał każdy mój krok
i każdy dotyk paznokcia
idąc wzdłuż życia
wyjawiłam nieśmiałe myśli
do śmiałych serc ludzi,
wypowiedziałam słowa
do uszu głuchych,
rzucałam słowa
pod nogi ślepym
czas na powrót
***
gdy wyrwano drzewo
stałam się drzewem,
gdy zabrakło chleba
stałam się chlebem,
gdy zburzono dom,
stałam się domem
stanę się tym,
czego świat potrzebuje
tym,
czego dziś potrzebujesz