Mama miała nadzieję

Zabrać swoją maszynę do szycia
do grobu,
wierzę, że to zrobiła,
bo od czasu do czasu
nie pozwala mi zasnąć w nocy.


Do wynajęcia

Duży czysty pokój
bardzo słoneczny
z jednym karaluchem
chcącym pogadać o twoich kłopotach.


Jak psalmizować

1.

Poeta

Ktoś śpi, gdy inni śpią.
Śpi, gdy inni nie śpią.

Analfabeta podpisuje wszystko literką X.
Mężczyzna którego mają powieść opowiada żart.

2.

Wiersz

To jest kawałek mięsa
Zabrany przez włamywacza
Dla psa pilnującego domu.


Motel w raju

Miliony ginęły; wszyscy byli niewinni.
Siedziałem w hotelowym pokoju. Prezydent
Mówił o wojnie jak o magicznym eliksirze miłosnym.
Przecierałem oczy ze zdumienia.
W lustrze zobaczyłem swoją twarz
Jak podwójnie skasowany znaczek pocztowy

Żyłem dobrze, ale życie było okropne,
Tak wielu żołnierzy było tego dnia na drogach
Takie wielkie tłumy uchodźców
Oczywiście wszyscy oni rozpłynęli się
Niczym ślady na piasku
Historia oblizywała zakrwawione usta.

Na płatnym kanale mężczyzna i kobieta
Żarliwe obsypywali się pocałunkami, rozrywali
Ubrania, podczas gdy ja patrzyłem
Z wyłączonym dźwiękiem w ciemnym pokojem
Wyjątkiem był ekran, na którym za dużo
Było czerwieni, i za dużo różu.


Wytatuowane miasto

Ja, który jestem tylko zakręcony
Jestem małą częścią bazgroł,
Na ścianie jakiejś kamienicy,
Przy wejściu do metra.

Ludzik z sercem
Przebitym strzałą,
Wydrapany przez parkingową
Na zaparkowanym karawanie.

CRAZY CHARLIE umazany czerwonym
Sprayem chcący się ogrzać
Z nieznanymi bóstwami
W przejściu podziemnym w deszczowy dzień.


Rozmowa z małymi ptaszkami

Ani jednego dźwięku ćwierkania nie pozostało
Po waszej balandze porannej.
Czy poprosicie mnie o wybaczenie
Ukryci wśród liści,
A może mózgi wasze są wciąż zamulone?

Rozumiecie wiele rzeczy, których ja nie:
Widzicie przeoczone ziarno słonecznika warte uwagi;
Ścieżki kotów na podwórku;
Nieznajomych wychodzących z domu wdowy,
Bez krawata i z kwaśnym uśmiechem.

A może dotarły do was wieści ze świata?
Jakiś nowy horror, o którym jeszcze nie słyszałem?
Który z was byłby tak odważny, by mnie ostrzec,
Że nasze słodkie układy są zagrożone?

Na drodze dzieciaki bawią się w wojnę,
Strzelają do siebie i padają martwe.
Małe ptaszki, rzucacie nieufne spojrzenia
W gęstym listowiu, gdy słyszcie jak to mówię?


Wiatr ustał

Żegnaj moja
Mało łódko

Ziemi nie ma
Na horyzoncie


Miraż

Człowiek podobny do tego z kreskówki na kolanach
Umiera z pragnienia na pustyni.
Nagle zobaczył przed sobą
Oazę z wodą i palmami.

Pewnego razu w pociągu zbliżającym się do Chicago,
Zobaczyłem ośnieżoną górę.
Wiedziałem doskonale, że tam nie ma gór
A jednak wciąż patrzyłem, widziałem nawet

Zieloną łąką z pasącymi się owcami,
Aż kłęby czarnego dymu
Unoszące się nad ogromnymi stalowniami
Zakryły tę cudowną wizję przed moimi oczami.


Dwa psy

Dla Charlesa i Holly

Stary pies bojący się własnego cienia
W jakiejś mieścinie na południu.
Opowiedziała mi tę historię ślepnąca kobieta.
Pewnego ciepłego letniego wieczoru,
Gdy cienie wypełzały z lasu
Od strony New Hampshire,
Na długą ulicę z błąkającym się psem
I kilkoma zakurzonymi kurczakami,
A słońce prażyło w tym
W tym bezimiennym południowym miasteczku.

Pamiętałem kolumnę Niemców
Maszerującą obok naszego domu w 1944 roku.
Ludzi jak stali na chodnikach.
Patrzyłem na nich kątem oka.
Ziemia drżała, śmierć mijała…
Nagle mały biały pies wpadł na ulicę
Prosto pod nogi żołnierzy.
Jeden kopniak sprawił, że poleciał, jakby miał skrzydła.
Do dzisiaj go widzę!
Zapada noc. Pies frunie.


Książka pełna wierszy z obrazkami

Ojciec studiował teologię korespondencyjnie.
Nadchodził czas egzaminów.
Matka robiła na drutach. A ja w ciszy czytałem książkę
Pełną zdjęć. Zapadała noc.
Ręce mi zmarzły, gdy dotykałem twarzy
Nieżywych królów i królowych.

Czarny płaszcz przeciwdeszczowy
W sypialni na piętrze
Kołysał się pod sufitem,
Ale co on tam robił?
Długa igła matki szybko wyszywała krzyżyki.
Były one czarne
Jak te wewnątrz mojej głowy.

Przewracane strony łopotały jak skrzydełka ptaków.
„Dusza jest ptakiem” – powiedział ojciec.
W czytanej książce pełnej obrazków
Rozgorzała bitwa: włócznie i miecze
Utworzyły pewnego rodzaju las zimowy
Z moim sercem przebitym i krwawiącym w gałęziach.


Odkrywcy

Docierają do wnętrza
Celu wieczorem.
Nie ma nikogo, kto by ich powitał.

Lampy, które niosą,
Rzucają ich cienie
Z powrotem na nich.

Robią notatki:
Niebo i ziemia
Mają ten sam nieprzenikniony kolor.

Bez wietrznie. Jeśli są tam rzeki,
Muszą być podziemne.
Cudów, których szukaliśmy, ani śladu.
Po miejscowych dziewczętach też.

Nie ma nawet kurzu, więc wniosek taki,
Że ktoś niedawno przeszedł się
Z miotłą…

Jak napisali, mały wszechświat
Zszył ich czarną nicią.

Ostatecznie nic nie pozostaje
Oprócz słabego głosu,
Który mógł należeć
Do jednego z nich,
Albo do kogoś innego, tego co był wcześniej.

Mówi: jestem wdzięczny
Za to, że w końcu przyszedłeś.
Samotność zaczynała mi dokuczać.
Poznaję cię. Jesteś wszystkim
Tym, co mnie ominęło.

Niech to będzie mój kraj.


Detektyw

Znaleźć ślad tam, gdzie go nie ma,
Tym się teraz zajmuję, powiedziałem do
Słownika na moim biurku. Świat poza moim
Oknem stał się niezrozumiały,
Podobnie jak zegar na ścianie.
Aby zorientować się, gdzie jestem zapałam zapałkę.

Tymczasem serce zatrzymuje się
W ciszy, gdy budynek pustoszeje,
Windy przestają działać,
Ziarenka kurzu pozostają na swoich miejscach.
Godziny spokojnego ślęczenia
Zanim Madonną z mopem

Wyruszy mapując długi korytarz.
Sprawdza drzwi, zamyka moje.
Starzeję się, pocę siedząc
Na krześle klienta, powiem.
Nie wkładaj nosa w nie swoje sprawy.
Nie zamknę ich, dopóki nie rozpracuję.


Zegarmistrz

Mała zębatka
Rozżarzona,
Drży jak
Przypięty motyl.

Ręce wyrzucone w górę
We wszystkich kierunkach:
Skrzyżowanie dróg.
Jedna prowadzi do
Koszmaru.

Ważniejszy od
Liczby 12 góruje
Podobnie jak pszczelarz
Nad rojącym się plastrem miodu
Otwartego zegarka.

Inne zębatki
Mogłyby zmieścić się
W kropli wody

Narzędzia
Te muszą być okruchami
Gwiazd arktycznego światła.

przełożył Adam Lizakowski
Świdnica, styczeń-maj 2023

Charles Simic – Wiersze
QR kod: Charles Simic – Wiersze