Janina Brzeźniak
1928-2020
Ulica Świdnicka 50

Zasiedlanie Ziem Zachodnich

Dziś nie potrafię wydobyć łyżką pamięci
– nielukrowane wspomnienie –
z tylu potraw i smaków –
wieże zegarów wybijały godzinę rodzącego się komunizmu
– ogromne, barwne plakaty na płotach i murach
zachęcały i wzywały tam: praca, mieszkania
zagwarantowana opieka władz
zgłoś się do Polskiego Związku Ziem Zachodnich –
– poszłam jak w dym – pociągiem w nieznane –
komunistyczna propaganda w ustach
smakowała jak kromka chleba na śniadanie –
opłatek przy wigilijnym stole –
kubek mleka prosto od krowy –
młodość jak trawa zielona –
kwitną majowe jabłonie –
a nogi w butach grudnia –
nie było za co kupić letniego obuwia
pończoch, torebki , mydła –
imponowało mi to, że szybko przetnę nić
wydatków rodziców –
Ziemie Odzyskane – szeptały do ucha:
życie na Podkarpaciu – chude jak krowa –
tam tłuste – zastawione stoły, śnieżnobiałe obrusy
srebrna zastawa, kryształy, piękna porcelana
świece w srebrnych lichtarzach – luksus taki –

– rzeczywistość zawsze czarno-biała-
niczego nie żałuję szczęśliwe dni
ludzkie pełne miłości i radości –
kochający mąż i dwóch chłopaków –
byłam młoda i odważna z oczami ciekawymi świata


Henryk Ardeli
1956-2021
ul. Kościelna 2

nie ganiał z nami za piłką, nie pocił się
Lubański był z niego żaden –
– ten żywioł małych prowincjonalnych chłopców
nie porwał go zaoszczędził mu kopniaków –siniaków –
płomień lat spalał się wewnątrz
i trudno było dociec co tak naprawdę
w nim było – po pięćdziesięciu latach
okazało się, że miał chore serce –

Nie szukał kontaktów ze światem
stolarz, czasem rzeźbiarz lub cieśla
trochę błądził –szukał własnego miejsca
dochodził do punktu w którym
stała nieufność z butelką piwa –
nieporadność szczekała jak pies
donośnie i złowrogo –
łatwo dogadywał się z drewnem
deski układały mu się jak dni tygodnia
jedna po drugiej –
młotek, piła, hebel gwarantowały suto zastawiony stół –
z głową trudno było mu się dogadać i sąsiadami – nie lubili go –
w tym gąszczu codziennych spraw i kłótni –
mózg nie zadawał trudnych pytań –
oganiał się od nich – natarczywych much
– narzędzia stolarskie były burzą
unoszącą go jak statek po bezkresie
pieszyckiego oceanu
jak piórko gołębia pod pieszyckim niebem


Adam Wolek
1954 – 2021
ul. Kopernika 51

Najstarszy uczeń w naszej klasie
– pierwszy interesował się dziewczynami
nie palcem a wzrokiem pokazywał nieznany
świat pączkujących piersi koleżanek
ukryty pod fartuszkiem szkolnym –
trochę urwis trochę malarz
po skończeniu podstawówki
wyjechał na Śląsk i został górnikiem
ale to nie głębie kopalni go pociągały
lecz płaskie przestrzenie życia
sennego miasteczka – chwytał się pazurami
mocno wbijał palce i serio myślał o kredycie
o samochodzie o życiu w miejscu
gdzie najlepiej mu się oddychało –
życie nie daje kredytu takim jak on –
żadnego kredytu – trzeba żyć na swój koszt –
poszukać czegoś co daje zysk – wtedy poczuł, że zysk i on
należą do dwóch innych światów –
chciał się poczuć jak ogrodnik w ogrodzie
własnego życia a ono przekształciło go
w męża, ojca ze szmatką w dłoni
wycierającego kurz z liści storczyków
– stanąć z rzeczywistością twarzą w twarz
na podłodze małego mieszkania
na pierwszym piętrze przy oknie
i wzrokiem liczyć pęcherzyki powietrza
jak sierotka Marysia ziarnka maku


Aleksandra Brzeźniak
1949-2021
Zamkowa 71

Słowo które gasi wszystkie światła

Greckie imię Aleksandra – bronić ludzi –
dzielnie nosiła jak tarczę
przeciwko wszystkim – łącząc wszystko ze wszystkim
pomagając każdemu –
umarła niespodziewanie – śmierć nawet nie zapukała
do oczu –
córka – żona – matka – zwyczajna kobieta –
sąsiadka – sikorka – przysiadła na drzewie – zajrzała
do okna – odfrunęła w stronę drogi na Rościszów –
odrobina przestrzeni wydartej ziemi i powietrzu
i już jest na ulicy Zamkowej z zakupami –
te kręcenie się w kółko, wokół własnej osi
– te piruety są opisem tajemnicy życia –
wiecznego słowa teraz –
ono gasi wszystkie światła – zwykła radość istnienia
z niej nie da się wyrwać nawet jednej sekundy
ani wymazać jednej literki – niczego zresetować –


Danuta Kaczor
1960-2017
Kopernika 139

Pochwała zwyczajności

– ani nasza koleżanka z podwórka
ani nasza koleżanka ze szkolnej ławki,
ani nasz ideał – a jednak – jej zwyczajność była ponad
przeciętność pieszycką – ten wiatr sowio górski
zawsze ja popychał –
zawsze coś się jej chciało i ciągnęło ją do działania na rzecz
tych którym nic się nie chciało –
czasem w społeczeństwie jest potrzebny ktoś
całkiem zwyczajny – ona takim kimś była-

Pieszyce – świat – ludzkość – bez niej by sobie
poradziła – a ona na przekór raz się wymyśliła
i tak już trzymała aż do śmierci – nie bała się jej –
(mam kochanego męża – wnuczkę – mogę umierać
moje życie jest spełnione – tak mówiła) –
jasnym wzrokiem i słowami rozjaśniała
mrok śmierci
– myślenie o niej – jest wspominaniem młodości-
głosów i ludzi – mało udanych wierszy – treści trywialnych –
dzisiaj wzruszających – poruszających
do łez i śmiechu – straconego oceanu czasu –
(co ludziom zwyczajnym się zdarza)
– ale nie jest to powód do posypywania głowy popiołem –
oni zasypiają snem twardym jak ustawy o
miejscowym planie zagospodarowania przestrzennego –
(tak bardzo potrzebne) ona – wesoła iskierka –
– tak jasno świecą w pieszyckiej przestrzeni –

Adam Lizakowski – Pieszycka księga umarłych
QR kod: Adam Lizakowski – Pieszycka księga umarłych