Gazoport

świnie mogą oddychać przez odbyt

i chętnie to robią
zainteresowanie było tak duże
że musieliśmy połączyć z sobą
obie sekcje siatkówki a mimo to
zabrakło miejsc siedzących stąd lekki
niedosyt wśród chętnych na wejściówki
bo wielu niestety obeszło się smakiem
przemijając z kwitkiem

oczywiście refren
powyższe ma w dupie
sra na państwa państwo
które mogłoby mieć w dupie
tak replay jak refren

oraz co miał w dupie po raz pierwszy
gdyby w ogóle wiedziało
lecz patrzy na siatkówkę
zupełnie odklejone
tymczasem lepsza

saturacja przekłada na mniejszą tendencję szynki do zwłóknienia
mięśni ale nie przerasta najśmielszych oczekiwań świadomych
konsumentów wciąż preferujących tradycyjny schemat ustawienia

wieprzowina — usta
usta — wieprzowina


Miech

zmierzch zmieszany z zamierzchłą
mierzwą tlenu stęchła karleje
do tlenku zamieszki
ustają

coraz mniejsze porcje
wydychane przeciw coraz dłuższym

odstępom bezdechu

zastępy odstępców
od zawrotnego tempa paleń
„to nie jest fajka”
wyczerpany zeń nabija mieszek

mieszanki tytoniowej
uniwersalna ponowoczesność
ponownie rozwarta wybija

z rytmu ranne pantofle

niejeden snajper mógłby
pozazdrościć celnej
bezczelności gdy
bezskutecznie
mierzy puls

tuż przed


Saturacja

fioletowe lub seledynowe twarze wielkich ludzi
powieszonych aby mniejsze nie dość anemiczne

siostry jak bracia zamiast krążyć po śladach
mgławic bez wyraźnego celu podążali w zgodzie

ku wszelakiemu dobru pożądania coraz większych
przestrzeni handlowych coraz bliżej domostw

mogli przez zasunięte okno w kuchni nocami na okrągło
śledzić rozładowywanie gwiazdy dostaw

przed planowanym już wkrótce tuż na słońcu
otwarciem centrum logistycznego supernowa

dotychczasowej logice dystrybucji zabrakło energii a bardziej
konsekwencji zawiodła konsumentów w trakcie badań

okazali dla niej bezlitośni ale wyprawiony po zmierzchu
nauki festyn sprawił że ich sondażowy osąd nieco

złagodniał głodni ludożercy odseparowani
od reszty przy pomocy ptasich masek albo

delikatnej perswazji wystarczyło że pokazali język
teraz zgłębiają meandry weganizmu uczą własne ciała

wydawania strawnych nieludzkich owoców
i warzyw co tym mocniej wyzwala w nich opór

oraz wstręt do siebie mylą karnawał
z lubieżnością postu wciąż dalecy

od mistrzowskich osiągnięć psianki
podłużnej bo uzależnieni noszą

nadal w naczyniach po krewnych
tę samą żądzę tlenu hamującą

postęp nasycenia po urzekający
kontrast skórki względem miąższu


Magiel

facet z piłą tarczową kamienny
sen kostki brukowej ucina
potwornym jazgotem

za dymną zasłoną ręka akuszera
odbiera przez telefon poród
nieletniej jesieni

nieproszone rozproszone kawki
w pełnym słońcu głośno
obstawiają zakład

czy chłodny asfalt gniazda zdoła
pod kołami przyjąć zamaskować
sprasowane pierze

eskalacja oczekiwań stała adaptacja
roszczeń środowiska o płynne
przejście przez pory

alkohole opary mgły
mózgowej
bezpowrotnie

na ty


Ruchome paski

dziewczynka na smogu

ranny ptaszek we mgle
biegnie ma w ręce smycz smok

to pies marki maltańczyk
ewentualnie west highland

white terrier

wydają dźwięk wstrząsanej
farby w sprayu

ja-ściana
idę obok

udaję że nie jestem ścianą

wymyślam sobie
obelżywe hasło

dwustronne
obosieczne
nieusuwalne

prawdziwych zaklęć próżno szukać w księdze


Wymiana

towar
za towar

gdzie przebiegła wiewiórka
rozjechany ptaszek

postaraj się oznaczyć
markę opon

letnie częściej
zabijają

przewodnik michelin
daje komplet gwiazdek

pamiętaj zimowe
są bezradne latem

plama oleju
kosztowała życie

Maciej Kubasik – Sześć wierszy
QR kod: Maciej Kubasik – Sześć wierszy