Osoby:

- Wielka Autorka
- Jej Były
- Ta Typiara, Której Zawsze Się Udaje
- Ernest Hemingway 
- Klamka

I

W małym ciemnym pokoju siedzi Wielka Autorka.

WIELKA AUTORKA: Odciąć wszystkie bodźce. Wyłączyć internet, domofon i telefon. Uciszyć ptaki. Sąsiadów wysłać na co najmniej miesięczny urlop. Owinąć się folią dźwiękoszczelną. Zatrzasnąć się w komorze próżniowej i połknąć klucz. Zatopić się w stanie cudownej nieważkości. Otworzyć na spływające po czubkach palców cudowne słowa. Pozwolić im działać. Stać się doskonałym narzędziem. Przekaźnikiem. Prawdy. Sensu. Esencji.

Do tego stanu trzeba się jak najlepiej przygotować. Nie można tak od razu, tak bez przygotowania. Najpierw kawa. Kawa najlepiej pobudza do pracy. Mam zapas. Pięć opakowań, żeby niepotrzebnie nie chodzić do sklepu. Sklepy są koszmarnie rozpraszające. Te światła. Te wielkie napisy. Promocja minus pięćdziesiąt. Żeberka wołowe świeże. A obok odkryj esencję piękna i patrzy na ciebie pogardliwie kobieta tak pozbawiona zmarszczek, jakby twarz owinęła ciasno folią spożywczą. Folii to zasadniczo lepiej nie używać. Z przyczyn ekologicznych oczywiście. Kupiłam sobie takie wielorazowe folijki z woskiem. Owijasz w to kanapkę i masz świeżą. A żółwie morskie nie cierpią. Sytuacja win-win. Czytałam kiedyś reportaż o tych żółwiach że jak są pod wodą, to ich puls może zwolnić tak, że serce bije co kilka minut. Zajebista sprawa. Czasami też bym tak chciała. Zanurkować w wodnej otchłani i odłączyć puls. Nie musieć oddychać, pompować krwi. Przestać być sobą. Stać się wodą.

No ale do pisania. Dzieło życia się samo nie napisze. Z tym dziełem życia to taki żart oczywiście. Hiperbolizacja. To może być co najwyżej takie dziełko dziełeczko. Napisane od tak, dla przyjemności, od niechcenia albo z nudów. Chociaż fajnie by było też odebrać nagrodę Nike. Czasem się zastanawiam, co bym powiedziała, jakbym miała taką nagrodę odbierać. Albo paszport Polityki. Szanowni państwo, czcigodna kapituło, to dla mnie niewyobrażalny zaszczyt, niezwykłe wyróżnienie. Od zawsze kochałam opowiadać historię. Kiedy byłam mała…

Pojawia się Jej Były.

JEJ BYŁY: Byłam taką słodką kluseczką, którą aż by się chciało zjeść

WIELKA AUTORKA: Co ty tu robisz? Drzwi były zamknięte.

JEJ BYŁY: Ćsiiii… Ważne, że jestem, co? Nie cieszysz się? No daj buziaka. Nie dąsaj się. Przecież wiem, że tęskniłaś. Ja jak tęskniłem… Jak szalony. Oczy sobie wypłakiwałem. Zobacz jakie mam podkrążone.

WIELKA AUTORKA: Czy ty się włamałeś?

JEJ BYŁY: Przecież sama mnie wpuściłaś. Nie pamiętasz. Nieprzytomna, jak zawsze, roztrzepana.

WIELKA AUTORKA: Nie, ja nie wstawałam. Nie mogłam cię wpuścić.

JEJ BYŁY: Sporo się tu zmieniło. Tylko bałagan zawsze ten sam. Można by trochę kurze zetrzeć, co? Ładniej by było, przytulniej.

WIELKA AUTORKA: Zamknęłam drzwi na wszystkie spusty. Płyta MDF, certyfikowana najwyższa klasa antywłamaniowa, zamek główny antywłamaniowy pięcioryglowy, zamek drugi dolny jednoryglowy dla pewności, jeszcze łańcuszek, żeby można było podejrzeć intruza przez szparę w drzwiach, przyjąć paczkę, ale broń Boże się nie spoufalać. Trzymać z dala od twierdzy prywatności.

KLAMKA: I klamka wykonana z metalu ZnAl, trwała, porządna. Zawsze gotowa i usłużna. Czeka na tego, kto odważy się ją nacisnąć.

WIELKA AUTORKA: Ja nie.

JEJ BYŁY: Jesteś taka piękna, kiedy gdzieś odlatujesz. Zamyślona, natchniona, oczy ci się świecą. Słuchaj ciemno tu trochę, odsłonię, co?

WIELKA AUTORKA: Nie nie nie! Tak jest dobrze. Musi tak być. Nie wolno zaburzać harmonii. Czar pryśnie i po wszystkim.

JEJ BYŁY: Stęskniłem się, wiesz? Za twoją śliczną buzią, za twoimi grymasami. Za tym jak się uroczo czerwienisz, jak ci się pomyli słowo  i ja cię poprawiam.

WIELKA AUTORKA: Przecież się nie czerwienię!

JEJ BYŁY: Jesteś różowiutka jak mała świnka, chrum chrum świnko.

WIELKA AUTORKA: Kwik-kwik

JEJ BYŁY: Daj się złapać mała świnko, daj się dogonić.

WIELKA AUTORKA: Nie chcę! Nie chcę!

JEJ BYŁY: Gdzie ci będzie lepiej, jak u mnie?

WIELKA AUTORKA: Wszędzie! Wszędzie!

JEJ BYŁY: Tu cię mam! Myślałaś, że uciekniesz, co? Przede mną nie uciekniesz ja jestem dobrym świniopasem, znam moje świnki i one mnie znają.

WIELKA AUTORKA: W ostateczności mogę być i świnką, i kotkiem i ryjówką aksamitną. Możesz mnie wypchać i postawić na półce meblościanki.

JEJ BYŁY: Chcę cię zabrać do zoo. Będziemy karmić łabędzie. I tarzać się z tygrysami. Będziemy tulić się patrząc na parzące się gibony. Będziemy rzucać w nie kawałkami gofrów i rozsmarowywać sobie po twarzach bitą śmietanę.

WIELKA AUTORKA: To zbyt wiele. Wyrzekłam się słodkości.

JEJ BYŁY: O niczym nie myśl. Zamknij oczy, otwórz buzię. Leci samolot.

WIELKA AUTORKA: Tylko trochę, tylko ten jeden raz. Pozwól mi poczuć, że nie ma jutra.

JEJ BYŁY: Zapamiętajmy się w tańcu z flamingami, pogalopujmy na żyrafach ku zachodzącemu słońcu. Znajdziesz mnie o miła tam, gdzie niebo spotyka się z ziemią tuląc ją z wielką czułością. Tam będę ciebie czekał.

WIELKA AUTORKA: Będę cię wypatrywać i czekać na twój słodki śpiew. Dniami i nocami, tygodniami i miesiącami, aż osiwieję, stanę się małą chudą babuleńką i ty przyjdziesz wciąż piękny i młody i weźmiesz mnie za rękę.

JEJ BYŁY: Ja nie odejdę, nie opuszczę cię już ani na krok, ani na centymetr. Zwiążę się z tobą sznurem, tak aby nasze ciała przylegały do siebie całkowicie,. Abyśmy stali się mieszaniną jednorodną. Nie do odróżnienia, nie do podzielenia.

WIELKA AUTORKA: Obiecaj, przyjmij i zaopiekuj się. Opowiedz mi świat, chcę byś był moją jedyną soczewką.

JEJ BYŁY: Nie potrzebujemy świata. Nie potrzebujemy nic, czego tu nie ma. Zrobię ci herbaty, przyniosę ci ciepłe skarpetki, które moja babcia zrobiła na drutach. Nosiłem je zawsze jak byłem przeziębiony i zawsze pomagały. A potem zrobimy konkurs na najlepsze zdrobnienia naszych imion. Wygrywa ten, kto wymyśli najbardziej wstydliwe.

WIELKA AUTORKA: Ja chyba miałam jakieś plany. Ale wszystkie rozpłynęły się w słodkiej magmie tu i teraz.

JEJ BYŁY: Jest tylko tu i teraz. Nic poza tym. Ćsiii… Zmruż oczka. Połóż swoją słodką główkę na mojej piersi. Wszystko jest dobrze. Jesteś bezpieczna. Ja cię obronię przed czyhającymi niebezpieczeństwami.

WIELKA AUTORKA: Jestem taka wątła.

JEJ BYŁY: Tylko dotknąć i puff nie ma.

WIELKA AUTORKA: Taka wyczerpana.

JEJ BYŁY : Zbyt wiele cię spotkało.

WIELKA AUTORKA: Chcę już tylko…

JEJ BYŁY: Ćsii… Już dobrze.

Wielka Autora zasypia.

II

Pojawia się Ta Typiara, Której Zawsze Się Udaje

TA TYPIARA, KTÓREJ ZAWSZE SIĘ UDAJE: Śpi. Tak po prostu w środku dnia. Bill Gates to na przykład nigdy nie śpi i dlatego jest miliarderem. Oczywiście nie każdy może być Billem Gatesem, ale ja na przykład stosuję wyłącznie power napy. Piję trzy kawy. Bez cukru, bo cukier to śmierć. Sama kawa z kokainą i łyżeczka wody. Potem idę spać, ale tylko na pięć minut i ani minuty dłużej, bo sześć to dla tych, co ich matki nie kochały albo kochały za bardzo. Moja kochała mnie w sam raz. Dlatego śpię pięć. Trzy do czterech razy dziennie. I jak miło się zapierdala. Aż bym zrobiła jakiś remont albo audyt.

JEJ BYŁY: Ćsiii, nie budź jej.

TA TYPIARA, KTÓREJ SIĘ ZAWSZE UDAJE: Jakie nie budź? Wstawać! Wstawać! Raz dwa trzy. Dzień dobry. Dobry na to, żeby nie być leniwym kołkiem. Wstajemy!

WIELKA AUTORKA: Spaaaać!

JEJ BYŁY: Nie słyszysz, ona jest bardzo zmęczona. Bardzo ciężko pracowała.

TA TYPIARA, KTÓREJ SIĘ ZAWSZE UDAJE: Ja jej dam ciężko pracowała. Moja babka wychowała piątkę dzieci i jeszcze do ruskich strzelała z cekaemu i nigdy nie była zmęczona. Jak miała dziewięćdziesiąt pięć lat to codziennie gotowała gar grochówki wojskowej i czyściła swoją kolekcję noży myśliwskich. Wstawać, wstawać! 50 pompek, 100 przysiadów i 500 pajacyków! Raz dwa! Obiecuję że się porządnie rozbudzisz.

WIELKA AUTORKA: Śniło mi się, że byłam gdzieś bardzo bardzo daleko. Na wyspach jakichś chyba i leżałam na leżaku, piłam sobie drinka z palemką i co chwila podchodził do mnie barman i mi dolewał i dolewał, a ja piłam i piłam i nie mogłam przestać.

JEJ BYŁY: Kiedyś zabiorę cię na takie wakacje. Będziemy się kąpać w basenie, w którym woda będzie smakować jak dobrze schłodzone mojito.

TA TYPIARA: Ostatni raz miałam wakacje, jak miałam dziesięć lat. Rodzice pozwolili mi pojechać  na kolonie do Międzyzdrojów, bo zarobiłam na nie, pozując do zdjęć z turystami w stroju warszawskiej syrenki. Na wyjeździe ciągle musieliśmy grać w piłkę. Piłka siatkowa, koszykowa, nożna, ręczna, do drewna. Ile można. Tyle zmarnowanego czasu. A można by go poświęcić na samorozwój, samodoskonalenie, samoloty i samowary.

WIELKA AUTORKA: Chciałabym mieć takie nogi jak ty. Moje niby chude, ale jak na nie spojrzeć z boku przypominają dwie ostatnie serdelki smutnie zwisające w sklepie mięsnym.

TA TYPIARA: Kochana…

JEJ BYŁY: Mnie się podobają twoje nogi. Gdybym miał się trzymać tej rzeźniczej terminologii. Porównałbym je raczej do cieniutkich kawałków najlepszego proscuttio zawiniętych wokół smukłych solonych paluszków.

TA TYPIARA: Kochany…

WIELKA AUTORKA: Naucz mnie. Chciałabym wyjść z siebie, zedrzeć z ciebie skórę i nałożyć ją na siebie. Chodzić w miejsca, w które ty chodzisz, spotykać się z ludźmi, z którymi ty się spotykasz i liczyć na to, że nikt się nie zorientuje.

TA TYPIARA: Każdy może być tym kim chce, więc i ty możesz być mną. Masz takie smutne podkrążone oczy. Mogę dać ci numer do mojego chirurga plastycznego.  On sprawi, że nawet rodzona matka cię nie pozna.

WIELKA AUTORKA: Chciałabym któregoś dnia się obudzić i nie poznać siebie w lustrze.

TA TYPIARA: Musisz tylko bardzo bardzo tego chcieć. I trzymać się każdej zasady. Jeśli chodzi o dietę, to mówią, że jesteś tym, co jesz, dlatego ja od pewnego czasu jem tylko pieniądze. Nie, nie monety. Nie będę się rozdrabniać. Banknoty. Im wyższe nominały, tym lepiej. Ale od czasu do czasu wpadnie też jakaś smutna pięćdziesiątka. Setki, dwusetki połykam na śniadanie, obiad i kolację, niczym dobrze naoliwiony bankomat euronetu.

WIELKA AUTORKA: W takim razie może powinnam pożerać strony: James Joyce, Marcel Proust, Sylvia Plath. Ich słowa staną się moim pożywieniem. Napełnią mnie i sprawią, że odmieniona stanę się nie jednym z nich, o nie, nie chcę być epigonem. Raczej oni wszyscy zespolą się w mojej osobie. Będę żadnym z nich i wszystkimi zarazem.

TA TYPIARA: Wyjątkowo słaba inwestycja.

JEJ BYŁY: Ja dałby ci serniczek, gofry, pomidorówkę z makaronem, frytki z majonezem, lody z bitą śmietaną i kolorową posypką, budyń, czekoladki z nadzieniem (wyjadałbym to, którego ty nie lubisz), jajecznicę o poranku, naleśniczki, schabowego nawet.

WIELKA AUTORKA: Chcę się żywić literaturą. Chcę, żeby płynęła w moim ciele. W układzie pokarmowym, oddechowym, nerwowym, moczowy, dokrewnym.

TA TYPIARA: Zdaje się, że to gra niewarta świeczki. Tu liczy się tak zwany talent wrodzony. Masz albo nie masz. Wóz albo przewóz. Patrząc na ciebie, obawiam się, że raczej go nie masz. Może masz albo miałaś jakiś niewielki malutki talencik…

WIELKA AUTORKA: Naprawdę, to wiele dla mnie znaczy, co mówisz…

TA TYPIARA: Ale zmarnowałaś go swoim nieróbstwem, rozmemłaniem i ciągłym co by było gdyby.

WIELKA AUTORKA: Zostałam wyróżniona w paru konkursach dla młodych poetów…

TA TYPIARA: Coś wiem o talencie, bo w przerwie między gimnazjum a liceum napisałam taką jedną powieść o swoim dojrzewaniu, inicjacji seksualnej i przygodach z używkami. Była dość głośna muszę przyznać, ale jak już wspomniałam kiepska inwestycja, na której zarabia jeden z drugim wydawca. Żeby chociaż oni zarobili dużo, to jeszcze można by się cieszyć ich szczęściem, ale biedaki sami ledwo przędą. Na tej całej publikacji dorobili się chyba tylko psychiatrzy paru polonistek, które przypadkiem przeczytały moje dzieło. Dlatego zalecam przerzucić się na giełdę albo nawet na totolotka. To może okazać się pewniejszy biznes.

JEJ BYŁY: Ale ty nie musisz przecież się o nic martwić. Pieniądze, ja się nimi zajmę. Obsypię cię nimi. No może bez przesady. Postaram się zbudować kopczyk rozsądnych rozmiarów, abyś mogła się na nim rozłożyć i tworzyć. Bez zająknięcia , bez skrępowania.

III

WIELKA AUTORKA: Zawsze marzyłam o niezależności. Że będę mogła sama. Nie pytając nikogo o zdanie.

JEJ BYŁY: Ze mną będziesz niezależna. Całkowicie. Możesz z moimi pieniędzmi robić co ci się żywnie podoba. No może czasem poinformuj przed jakąś wyjątkową ekstrawagancją. Ale na co dzień – dziel i rządź. Ja mogę cię zapewnić kochana już teraz. Wyjdź za mnie!

Klęka na jedno kolano

TA TYPIARA: A pierścionek?

JEJ BYŁY: Nie przygotowałem się.

TA TYPIARA: Masz, odpalę ci jeden.

WIELKA AUTORKA: Nie, bez żartów. Wstawaj.

JEJ BYŁY: Ale ja tak na serio. Gdzie ty tam ja. Zawsze tam gdzie ty. Pójdziemy razem. Za rękę. W stronę słońca. Ja i ty. Ty i ja.

WIELKA AUTORKA: To już przesada.

TA TYPIARA: No zgódź się.

WIELKA AUTORKA: Ale ty taka niezależna…

TA TYPIARA: Niezależność jest dla tych, którzy mogą sobie na nią pozwolić. Na początek trzeba mieć kapitał. Czy on go ma? Raczej nie. Ale trzeba brać co dają. Darowanemu koniowi nie zagląda się w zęby. Najwyżej potem podmienisz. Pięć lat gwarancji.

WIELKA AUTORKA: Jak mam tworzyć uwiązana węzłem gordyjskim?

TA TYPIARA: Sto lat młodej parze!

JEJ BYŁY: Sto lat młodej parze!

WIELKA AUTORKA: Ale…

TA TYPIARA: Słyszysz jak zegar tyka?

WIELKA AUTORKA: Ja nie wiem, co mam zrobić.

JEJ BYŁY: Tik-tok tik-tok.

TA TYPIARA: Młodsza nie będziesz, piękniejsza też już raczej nie. Chyba że ten oto zapłaci ci za operację nosa, ust i cycków, przeszczep włosów, odsysanie tłuszczu…

JEJ BYŁY: Tik-tok, tik-tok.

WIELKA AUTORKA: Czy ja bym mogła zastopować tę sytuację i się zastanowić. O dziękuję. No bo takie małżeństwo to jednak strasznie poważna sprawa i to tak jakby na zawsze. Niby można zrezygnować, ale wtedy zawsze taki wielki szum się z tego wszystkiego robi. A ja nie lubię za bardzo szumu. Chyba że szum morza. Takiego, to bym mogła posłuchać.

TA TYPIARA: Nie nie nie, wracać mi tu do sytuacji. Decyzja!

WIELKA AUTORKA: No dobrze!

JEJ BYŁY: Ukochana. Ślubuję ci nieodłączność, pasożytnictwo oraz to, że zawsze będę się trzymał kurczowo twojej nogi.

WIELKA AUTORKA: Ślubuję ci, że ewentualnie mogę się na to zgodzić.

TA TYPIARA: Jeśli ktoś zna powód, dla którego to małżeństwo nie może być zawarte niech powie teraz albo zamilknie na wieki.

Wparowuje Ernest Hemingway

ERNEST HEMINGWAY: Ja znam!

TA TYPIARA: A tak dobrze się zapowiadało…

JEJ BYŁY: Niby co to za powód! My się kochamy w zdrowiu i w chorobie, na dobre i na złe. Jak można chcieć zaszkodzić takiej pięknej miłości.

ERNEST HEMINGWAY: Powód jest prosty, ona nie chce z tobą być. Ona już zaślubiona komu innemu?

JEJ BYŁY: Komu?

ERNEST HEMINGWAY: Literaturze!

JEJ BYŁY: Nie no to są żarty, przecież mi ślubowała.

WIELKA AUTORKA: Ślubowałam? Ślubowałam.

ERNEST HEMINGWAY: Zbieraj się i spadamy.

JEJ BYŁY: Nie ma spadamy. To małżeństwo zostanie zawarte, czy moja narzeczona tego chce czy nie. To znaczy, ja wiem, że chce.

ERNEST HEMINGWAY: Ona nie jest z tych, co chcą wyjść za typa w garniaku, który ma pięć na rękę i auto w leasingu. Ona została stworzona do większych rzeczy. Do wstawania skoro świt, do przykładania ucha do wysuszonej ziemi i słuchania, czy wróg nie nadciąga, do czucia pierwszych kropli gęstego deszczu zapowiadającego koniec pory suchej, do zmierzenia się twarzą w twarz z tygrysem i wystrzelenia mu między oczy. Wreszcie do objęcia tych niewyobrażalnych zdarzeń w słowa, aby dać śmiertelnikom chociaż namiastkę tego, co  czuje podróżnik.

TA TYPIARA: Czasami chciałabym tak rzucić wszystko i jechać w dzicz najdzikszą i zdziczeć razem z najdzikszą dziczą.

ERNEST HEMINGWAY: Wskakuj na barana pani, zabiorę cię tam i pokażę rzeczy, o których nie śniłaś

TA TYPIARA: Nie nie, to bzdury bzdury. Za młoda jestem na kryzys wieku średniego, na rzucanie wszystkiego i wyjazd w Bieszczady.

JEJ BYŁY: A ty? Chcesz tego?

WIELKA AUTORKA: Ja? Chciałabym wyruszyć przed siebie, nie odwracać się w tył, nie martwić się przyszłością, tylko iść i przeżywać, ale problem pojawia się, kiedy trzeba wysunąć nogę spod koca.

JEJ BYŁY: Pozwól mi być tym kocem. Razem też możemy przeżywać, bawić się.

ERNEST HEMINGWAY: Z koca zrobić płachtę na byka, usmażyć go na rożnie i zjeść polewając się po ciele jego tłuszczem, zapić rumem i zasnąć u boku napotkanej przypadkiem chłopki.

WIELKA AUTORKA: Nasze jedyne wakacje we Włoszech spędziliśmy biegając w pośpiechu od punktu do punktu.

JEJ BYŁY: Są pewne miejsca, które po prostu trzeba zobaczyć.

WIELKA AUTORKA: Ale ja nie chcę tych miejsc, chce się zgubić z wyłączonym telefonem i bez mapy. Krzesać ogień i żywić się jagodami leśnymi.

TA TYPIARA: Brrrrr

ERNEST HEMINGWAY: A więc ruszaj! Idź za skowytem wilków. Auuuuu! Bądź odkrywcą, wojownikiem i twórcą!

IV

WIELKA AUTORKA: Pójdę!

TA TYPIARA: Pójdziesz?

JEJ BYŁY: Pójdziesz?

WIELKA AUTORKA: Pójdę. Wezmę…. W zasadzie, czy ja czegoś potrzebuję?

ERNEST HEMINGWAY: Broń!

WIELKA AUTORKA: Wezmę nóż. I zeszyt i długopis, może ze trzy jakby miał skończyć się atrament, a mnie dopadło natchnienie. I spray na komary, i czapkę od słońca, coś do jedzenia na początek, może krzyżówki. Dobrze. Idę! Życzcie mi szczęścia i nie martwcie się za bardzo. Kiedyś powrócę, a może nigdy, może znajdę szczęście hen na końcu świata. W każdym razie nie szukajcie mnie. Życzcie mi dobrze, a ja tak wam będę życzyć.

I tylko te drzwi płyta MDF, certyfikowana najwyższa klasa antywłamaniowa, zamek główny antywłamaniowy pięcioryglowy, zamek drugi dolny jednoryglowy dla pewności, jeszcze łańcuszek. I klamka wykonana z metalu ZnAl, trwała, porządna. Stworzona jakby dla ludzi zdeterminowanych, gotowych nacisnąć ją ze znaczną siłą. Mój jeden ruch. Kiedy ona stawia tak wielki opór.

KLAMKA: Postawiono mnie na straży. Przeciw tym niepewnym swego, niegotowym podjąć decyzji. Naciśnij mnie, przecież tyle razy to robiłaś.

WIELKA AUTORKA: Tym razem stałaś się znacznie cięższa, znacznie bardziej oporna.

KLAMKA: Naciśnij mnie, co ci szkodzi. Nie tego właśnie chciałaś?

WIELKA AUTORKA: Miałaś mnie chronić.

KLAMKA: Służę najsilniejszemu. Jestem strażnikiem i sędzią zarazem.

WIELKA AUTORKA: O zdrajczyni!

KLAMKA: Odważ się, zaskocz mnie, złam mnie, zwolnij z mojej pozycji. Rozbij drzwi, wyskocz okna z potrójnym fikołkiem. Wyrywaj klamki we wszystkich drzwiach, uwolnij zniewolonych. Więźniów własnych domów, biur, sklepów i kawiarni. Otwórz na nowo przestrzeń. Oddaj ludziom świat. Twórz nie na kartkach, ale na ulicach miast.

WIELKA AUTORKA: Ustąp!

KLAMKA: Mocniej, nic nie czuję!

WIELKA AUTORKA: Błagam!

KLAMKA: La la lala lala

JEJ BYŁY: Zostań!

TA TYPIARA: Nie szalej!

ERNEST HEMINGWAY: Strzelaj!

Wielka autorka wyważa drzwi. Znikają jej były, ta typiara i Ernest Hemingway.

KLAMKA: Choć odchodzę, to z godnością.

WIELKA AUTORKA: Miało dudnić życiem tureckiego jarmarku. Gdzie kolory zorzy polarnej? Gdzie dźwięki karnawału w Rio? Nawet roślinki doniczkowe umierają w tej krainie rozdeptanych wycieraczek i wymacanych poręczy. Halo? Czy coś jest za tym oknem? Może jakby zdjąć tę warstwę kurzu. I tak się nie dokopię. Czy ktoś tutaj umie naprawiać drzwi? Proszę! Zapłacę dobrze. Może pan? Może pani? Możecie polecić jakiegoś dobrego ślusarza?

Maria Gustowska – Opus Magnum
QR kod: Maria Gustowska – Opus Magnum