Kiedy nałogowo słuchaliśmy Nirvany, ale straciliśmy węch i przerzuciliśmy się na smooth jazz.

W kwestii oddychania chyba nic się nie zmieniło,
Opada ciśnienie, spada temperatura, szron na szybie,
Jeszcze mruga za dużo świateł w panoramie miasta.
Czas z sykiem ucieka przez szpary w wypaczonych oknach.

Opada ciśnienie, spada temperatura, szron na szybie,
Zamazuje obrazy i światła, wracają zatarte wspomnienia,
Czas z sykiem ucieka przez szpary w wypaczonych oknach,
Nie wiadomo, czy to na co patrzysz istnieje naprawdę.

Zamazujesz obrazy i światła, wracają zatarte wspomnienia,
Jakieś śmieszne uniesienia, stukoty i szybkie kroki na schodach,
Nie wiadomo, czy to na co patrzysz istnieje naprawdę,
Kłótnia na chodniku miesza się ze świstem wiatru.

Jakieś śmieszne uniesienia, stukoty i szybkie kroki na schodach,
Zapach perfum, kolor szminki, ciekawskie oczy sąsiadów,
Kłótnia na chodniku miesza się ze świstem wiatru,
Może wpadłeś w wir czasu, którego nie odzyskasz.

Zapach perfum, kolor szminki, ciekawskie oczy sąsiadów,
Dzwonek telefonu, ważna rozmowa, którą zignorowałeś,
Może wpadłeś w wir czasu, którego nie odzyskasz,
Włócząc się z cieniami po pustych, zimnych ulicach.

Dzwonek telefonu, ważna rozmowa, którą zignorowałeś,
Siedząc w oparach kawiarni, w kącie pod brudną ścianą,
Włócząc się z cieniami po pustych, zimnych ulicach,
Stałeś się liściem niesionym lodowatym podmuchem.
Siedząc w oparach kawiarni, w kącie pod brudną ścianą,
Wpadłeś w wir czasu, którego nie jesteś w stanie odzyskać,
Opada ciśnienie, mrugają blade światła w panoramie miasta,
Stałeś się liściem niesionym lodowatym podmuchem.


Błękitne cielska liniowców PanAmu.

Zniknęły błękitne cielska wielorybów PanAmu,
Autostradą jeżdżą tylko karawany ciężarówek,
Rozpływa się we mgle ostania czarna taksówka,
Uspokoiła się wściekłość wieczornego miasta.

Autostradą jeżdżą tylko karawany ciężarówek,
Wiem teraz, gdzie mieszkają wszyscy taksówkarze,
Uspokoiła się wściekłość wieczornego miasta,
Ostatni pociąg do Londynu odjeżdża prawie pusty.

Wiem teraz, gdzie mieszkają wszyscy taksówkarze,
W piątkowe wieczory ożywają domowe ogrody,
Ostatni pociąg do Londynu odjeżdża prawie pusty,
Niewidzialny odźwierny zamyka skrzypiące bramy.

W piątkowe wieczory ożywają domowe ogrody,
Zmieniają się w ulice, skwery, puby i hotele,
Niewidzialny odźwierny zamyka skrzypiące bramy,
Odkładam kalendarz, nie będzie potrzebny.

Zmieniają się ulice, skwery, puby i hotele.
Odkładam kalendarz, nie będzie potrzebny,
Rok rozciągnął się w jeden długi monotonny dzień,
Zapisany kursywą na starym komputerze.


Audrey Hepburn mruży lewe oko, a za chwilę…

Jakoś tak w marcu obudziliśmy się w scenerii filmu noir,
to mogło być między tysiąc dziewięćset czterdziestym,
a tysiąc dziewięćset czterdziestym dziewiątym, raczej
pod wieczór, kiedy w sąsiednich domach zaczęły
zapalać się mdłe światła telewizorów i jeszcze
nie obowiązywało zaćmienie, a na ulicach nie warowały
patrole straży obywatelskiej uzbrojone w pokaźnych
rozmiarów odsysacze rozluźnienia moralnego.
Wtedy właśnie Audrey Hepburn pomylono z Rebeką,
bo Hitchcock tak się w niej zadurzył, że kazał specjalistom
od charakteryzacji bezobjawowo powiększyć oczy
Joan Fontaine, ale wyszła bardzo kiepska kopia
Bette Davies, aż smętnie czterdzieści lat później
Billie Holiday, na znak protestu zaśpiewała najlepszy pośmiertny
Koncert wszechczasów na scenie Crystal Palace.
Swingujące patrole krążą po pustych ulicach,
trzy cycate siostry przebrane w mundury US Navy
polują na rozgorączkowanych macho, Audrey Hepburn
mruga oczkiem i gra na ukulele, a my przez zaparowane
okno wzdychamy do księżyca, ale tylko przez chwilę,
musimy dalej kopać tunel, bo na jutro zapowiedzieli
rozpylanie absurdu w naszej dzielnicy.


Emigrant ogląda transmisję z rodzinnego kraju w lokalnej telewizji.

Jeszcze
byście
podusili się
tutaj
od
stężenia
normalności.


BBC Cymru Fyw

Kobiety z obozu legionistów nie poddawały się nigdy,
potrafiły z kości kurczaka zrobić sztylet i uciekały w Brecon.
Wrzosowiska, tak bezkresne, tak łatwo zniknąć, jak zwykle
mówili, że przynieśli cywilizację, budowali castra i limesy.
Kobiety z obozu legionistów nie znały łaciny.
Potrafiły jednak z kamienia zrobić broń.

A później będą pisać wiersze o gęstej mgle, której bali się
nawet oni, którzy przynieśli cywilizację i o wrzosowiskach,
które bardzo dobrze znały tylko celtyckie kobiety
więzione w obozie legionistów, które z chmur potrafiły
wyczarować smoka.

Możliwe nawet, że te kobiety były żonami legionistów,
Rzuconych na krańce Imperium w mróz i mżawkę, żeby
nieść cywilizację, może nawet szpanowali Owidiuszem.

W nocy, jedna z Kobiet ostrzy nóż o rękojeści w kształcie
głowy Dziewczyny o bujnych kręconych włosach.
Ostrzy nóż i spokojnie patrzy na śpiącego legionistę.
Nad ranem ich krew wsiąknie w torf i słomę,
nie pozostawiając nawet plamy w historii Imperium.


Błękitny Anioł

Patrzę na bycze karki, obojętnie jak Marlene Dietrich na spocone twarze
mężów tłoczących się w tingel tanglu, żeby z bliska zobaczyć jej uda.
W pewnym sensie, to skomplikowane, bo prześladują mnie osoby,
Które nieproszone zostawiają mi na nocnym stoliku wizytówki:
Całkiem niedawno zaanonsowali się de Tocqueville, Thoureau i Gandhi.
Dlatego w celach terapeutycznych odwiedzam Madame Berthę Moristot,
Fiołki posiadają właściwości terapeutyczne, podobnie jak smyczki z Unforgettable.
Od czasu, do czasu widujemy Beatę Beatrix i deklamującego wiersze Rossetiego,
Och ta mgiełka dookoła tych dwojga, jak z najlepszego atomizera z Amazona,
wypełnionego olejkami eterycznymi za dwanaście funtów fiolka!

Tomasz Kościkiewicz – Sześć wierszy
QR kod: Tomasz Kościkiewicz – Sześć wierszy