O nieszczęśliwości
wylewam kubeł zimnych żali
jednym kciukiem
czerpię cierpienie
ciemnej siebie otchłani
jestem smutny
jestem samotny
daleko mi do psa
lubię gryźć
udowadniać swoją wyższość
poniżając innych
kto spojrzy mi w oczy
ten zgrzeszy
Hala odlotów
kim jestem żeby rzeźbić w
horyzoncie
horyzont nie ma uczuć
doskonale go wzrokiem czuć
zawsze za daleko
powinien z tęczą pod rękę chodzić
teraz niech on łapie
niech się nabiega
niech traci zdrowie
by choć ma chwilę
poczuć się jak ja
odlecieć