Teologia. Dziecko patrzy na słońce

dla Wi .(raz na zawsze)

Człowiek umiera i robi mu się w brzuchu kulka,
zupełnie zimna i wtedy nie boli, jest niebo po którym płyną
chmurki – mówi chłopiec. A u nas coś się posypało z wysoka
i to jest jesień właśnie. Na wyciągnięcie ręki. Płyną listki,
Jestem, a zaraz po mnie jest otchłań – mówisz. Chłopiec słucha.
Ciemność, której boją się wszyscy chłopcy, a twój się nie boi.
Dobre dziecko i otchłań, w której chłopiec błyszczy jak szkiełko.
O szkiełko potyka się gwiazdka. Człowiek umiera i robi mu się
w brzuchu zupełnie zimna kulka. Nie bój się synku – mówisz
– to jest tylko Pan Jezus przybity do krzyża. Nabroił, a teraz
ma krwawiące dziurki. Chłopiec wierzy w Jezuska, który jest
jasny jak chmurka. Policz dziurki w Jezusku. Niezbędna jest
każda dziurka. A na koniec przyjadą po nas podobno
jeźdźcy w ponurych płaszczach. Rozpędzeni konni stratują
ci dziecko. I to jest miłość właśnie, która się należy.
A ksiądz składa ręce na brzuchu i mówi: Do mrówki się udaj
leniwcze, patrz na jej drogi – bądź mądry. Więc zorganizuj
nam kochanie. I niech to będzie pocisk. Niech przejdzie na wylot.

18.10.2015 r.
Częstochowa


Zestaw do miażdżenia

Pamiętasz jeszcze o co nam chodziło? Niebo jest
puste i na wysokościach. A w niebie siedzi sobie
Pan Bóg i ma na wszystko raczej wyjebane.
A po Ziemi suną maszyny do niszczenia i gniotą,
to co w trawie, w koronach. Pamiętasz jeszcze
o co w tym chodziło? Gdzie wylegują się czarne koty
albo inne diabły w błyszczącej sierści, drogocennych
futrach? Wojna się toczy, przychodzi do okien,
chociaż mówi się – „nie podchodź”, mówi się „akysz”
albo „spierdalaj”, „rób miłość nie wojnę” i niech się rodzą
dzieci, tłuste i całe we krwi. Kiedyś baliśmy się ciemności
i lasu. Wyciągaliśmy ręce do łagodnych zwierząt. Teraz
przychodzimy po ogień jak po wodę. Pali nas.
Powtarzaj: ogień, ogień, ogień.

16.07.2015 r.
Częstochowa


Ostrość widzenia. Ostrzał

(…) separatystom brak chęci uregulowania konfliktu drogą pokojową.
TVN 24

Żebyś mi tylko nie umarł. Żebyś mi nie umarła.
Niebo to jest grzechotka pełna białych kostek.
Żadnych puszystych obłoczków obrośniętych w piórka.
A na skraju lasu Pan Jezus na krzyżu się huśta.
Żebyś mi tylko nie umarł. Żebyś mi nie umarła.
No powiedz kilka słów do Jezuska. Sytuacja
zupełnie nowa w krajowych produkcjach.
Że pocisk trafia w jadący przed nami samochód,
palą się ludzie i zostają kostki. Zrobimy z nich grzechotki,
koraliki, łańcuszki. Uklęknij i powiedz kilka słów do Jezuska.
Żebyśmy nie umarli, nie pogaśli jeszcze. Moje Kocięta, Roślinki.
Żadnych puszystych obłoczków. Skraj lasu albo obrzeża dzielnicy.
Droga, piasek, drewniana figurka. Człowiek nie wie,
kto tutaj przyjdzie jutro i po co.

Niebo to jest balonik, który się zerwał ze sznurka.

01.05.2015 r.
Częstochowa


Petarda. Mogłoby nas nie być

Nie obiecuję, ale może uda nam się wyjść
z tego cało. Och, jakie to byłoby smutne
gdyby spalili nas albo zakopali. Nóżki, paluszki,
miękkie pięty i brzuszki. Taka młoda skóra,
serduszka i płucka. Czym to się różni,

od tamtego piasku i tamtych sosenek?
Zawsze jest jakiś piasek i zawsze występują sosenki.
Och jakie to smutne z perspektywy piasku i sosenek.
Takie pogwałcenie wszelkich praw, a w szczególności
prawa do pójścia sobie na spacer przez sam środek

dajmy na to obławy. Zawsze jest jakaś obława
pośród sosenek i piasku. A miłość cierpliwa jest,
nie pamięta złego. Miłość ogólnie rzecz biorąc jest
w porządku. Nie szuka poklasku.

Wcale nie obiecuję, że uda nam się wyjść
z tego cało. Biegnę i mówię do niego: Jeżeli jesteś,
i słyszysz. Jeżeli widzisz bose stopy mojego syna
pośród sosenek i piasku, możesz się już tym nie zajmować.

To w zasadzie nie da się odkręcić.
Na przykład taki Judasz.
Powiesił się i chuj.

04.04.2015 r.
Radom


Dzieci sowy patrzą na słońce

Co zamierzasz zrobić z tym co rośnie w brzuchu?
To jest kulka ze skóry albo świąteczne ciasto. Zdarza się
że to jest strach z wybitym okiem, ślepy los albo coś
w rodzaju szczęścia na krótką chwilę. To nie jest sezon
dla maleństw. Nad nami przelatują ciężkie odrzutowce.
Wysoko pali się niebo – na złoto – jak sklep z biżuterią.
Ogień kapie na nas i robi się biało. Czyje to wesela
pełne głośnych dzieci? Czyje usta połykają wódkę,
uwalniają dym? To jest obłok, który nas unosił,
a teraz całą miłość masz w brzuchu – to jest kulka
ze skóry albo świąteczne ciasto. Może będzie z tego
stworzenie, a może nie będzie. Chciałbym, żeby wyszło
jak najlepiej. Żeby rozstąpiły się stada gołębi,
a głos nieziemski oznajmił: Zaprawdę,
bardzo przyjemnie było mieć was tutaj.

09.07.2015 r.
Częstochowa

Marcin Zegadło – Pięć wierszy
QR kod: Marcin Zegadło – Pięć wierszy