Jak to będzie?
No nie sprawdził mi się ten tydzień na giełdzie, ale walczymy dalej. Niby hossa się ładuje, a w moim portfelu tylko spadki. Wczoraj oglądałem kolejny film o tym, że wojna nuklearna jest nieunikniona i konflikt na Ukrainie będzie jedynie czymś na wzór okopów i ustawiania terenu pod właściwe wydarzenia, przez kacapów.
Mi wydaje się, że to wcale nie oni wywołają ostateczny konflikt. Zupełnie jakby pandemia była trochę takim darem od elit, by najbardziej inteligentni mogli się przygotować i spróbować przeżyć to co nas czeka. Właściwa wojna bowiem, zacznie się od użycia broni biologicznej. Ci co uciekną poza duże miasta i tam przetrwają, będą musieli się mierzyć z głodem i wojnami domowymi, a jak już nastąpi ostateczne zezwierzęcenie ludzkości, będzie wysyp grzybów. Smardze? Bynajmniej.
Najwybitniejsi schowają się pod ziemią. Docelowo ma przetrwać 20% ludzkości. Świat będzie odbudowywany praktycznie od zera, więc nasze pokolenie i tak będzie już miało przegwizdane. Tzn. tych kilku stetryczałych Kowalskich, którzy przetrwają silnie zakonserwowani. Natomiast młodsze pokolenia będą żyć już w nowych realiach Świata. Elity tym razem nie dopuszczą szarych do żłoba. Niemniej jednak, na Ziemi ma później powstać Eden. Zielone łąki, Polanie i powrót obywateli na baniochę. Kolejne pokolenia poznają ukryte dotąd technologie i będą mieli szanse żyć np. 200 lat. Fajzer i Bajer już nad tym pracują, by to życie miało farmaceutyczne ramy.
Generalnie film z 2012 roku.
Daje do myślenia.
Ja od zawsze miałem podobne wizje, więc utożsamiam się z tym. W filmie, był też jak zwykle gościnnie jakiś człowiek ze stanów – preepers. Mówił co robić. Tym razem, jednak nie co robić by przetrwać, ale co robić gdy się już przetrwa. Dotarło do mnie, że ominąłem kilka lekcji. Oczywiście chłop ma bunkier, własne źródło wody, unikalne sposoby na konserwacje żywności która może przetrwać rzekomo nawet 25 lat, czekając na Ciebie al dente. Do tego arsenał broni do odganiania niedźwiedzi brunatnych i zombie. Natomiast meritum tej sprawy jest chyba takie, że Iran zaatakuje Izrael i ta wojna, będzie wojną o zalążku de facto religijnym. Wschód będzie chciał to wykorzystać i zdobyć przewagę nad zachodem. Użyją więc broni biologicznej. Wszystko wymknie się z pod kontroli.
I …
ptak.
Grzyby jeśli polecą, to polecą ostatnie.
Także wizja szybkiego końca z lampką Dom Perignon w ręku, może się nie sprawdzić. Choćby z tego powodu warto próbować przetrwać, bo będzie to sytuacja w której nie będzie medykamentów, lekarzy i pożywienia.
20-30% populacji zginie jeszcze przed szampanem. Mówili też, że majątek przeciętnego człowieka wystarczy na miesięczną porcje żywności. Tak tylko wspominam, jakoby ta lichwiarska kreska na kwadrat, nie była ostatecznie czymś najgorszym. Póki co chatę można jeszcze sprzedać i kupić za wszystko Dom Perignon. Zawsze to jakiś Dom, bo jak się spełnią przepowiednie, to 50m2 w Warszawie będzie warte większy worek jęczmienia. To oczywiście tylko film, jeden z wielu. Co ciekawe, zaskakująco zbliżone są te wszystkie scenariusze i pokrywają się z proroctwami.
Wiesz czym były proroctwa? To były analizy tęgich głów. Tęgich na tamten moment. Choć w porównaniu na przykład do mnie, pewnie ogarnęli, by Windowsa 10 w dwie doby.
Ja poddałem się po 2 latach.
Innymi słowy, Ci ludzie byli w stanie wyobrazić sobie na podstawie tamtych osiągnięć nauki, jak to będzie postępować. Oczami wyobraźni widzieli: samoloty, mechanikę, elektronikę… krótko mówiąc, byli wizjonerami. Znając historie Świata, kultury i religie, byli też w stanie wyobrazić sobie, że ludzkość i toczące ją podziały, tego nie udźwigną. Skończy się tak, a nie inaczej. Chociażby ze względu na zło jakie drzemie w człowieku, technologie do jakich będzie miał dostęp oraz politykę itp.
Nowa ludzkość potrzebuje ludzi wolnych, myślących alternatywnie i analogicznie.
Nowy Świat będzie prawdopodobnie bez pieniędzy i bez jako takiej własności. Towarzystwo będzie zaludniać Ziemię na nowo, przez setki lat. Będą czynić ją sobie poddaną raz jeszcze. Tylko, jak długo potrwa ten stan, skoro zepsuta głowa ryby, dalej będzie u sterów?
Gracz
Szczerze, to mam wszystko w nosie, żeby nie mówić, że w zadzie, czy w rzyci. Resztki moralnego kręgosłupa podpowiadają mi, że w towarzystwie, bardziej elegancko jest wsadzać wszystko do nosa.
Pogodziłem się z tym, że moje dzieci nie skończą Oxfordu. W końcu to też moja zasługa. W razie czego, brak wdzięczności z ich strony jakoś przeżyję.
Chciałbym ich wychować na ludzi wolnych, myślących samodzielnie… dobrych.
Moje małżeństwo? To tylko pro forma. Duet sprzątająco-płacący.
Jestem jej wdzięczny za każdą z chwil.
Wszystkie wspólne doświadczenia.
Ona, życzy mi rychłej śmierci
….
Wierzę, że ten świat upadnie.
Pewnie zaboli, ale co można zrobić, jak ludzie siedzą na Tik Toku i z każdą minutą cofają się w rozwoju. Całymi dniami nagrywają siebie, mówią o sobie i przebierają się za nie siebie.
Do tego ja Ich oglądam.
Czasem myślę, że to prawdziwy cud, iż z grubsza mamy jeszcze lekarzy i specjalistów. Wiecie o co chodzi?
Mogłem zostać na peronie. Tymczasem wsiadłem do pociągu, siedzę w ostatnim przedziale i postukuję nogą do nut absurdu. To tak jakby, komuś zabrakło na bilet pierwszą klasą i jednocześnie nie potrafił cieszyć z życia jadąc drugą. Najgorzej. Cham z aspiracjami na astro mówcę. Tu nie ma dla niego przestrzeni, a tam staje się mały niczym, najmniejszy palec u stopy azjatyckiego karła. Tak więc, jedna z psychologicznych praktyk stała mi się bliska. Stawiam się w roli gracza, który pokonuje następne levele i patrzy na to wszystko z boku. Niespodziewany game over w razie czego, też wydaje się być mniej przerażający, niż dawniej.
Dojrzewający w słońcu Krzysztof, lat niespełna 40.