Sztuczne rzęsy

Domyślałem się, że w kobiecie jest trochę nieprawdy, ale żeby aż tyle
(Józef Tischner)

Arka poezji porzucona na
dworcu, a jednak ocalone
słowa:
„Jakże boleśnie słyszymy różowe dzwonki dziewczęcych piersi!
Byliśmy odpowiedzialni, nie ulegaliśmy młodości i kłamstwom kobiet”

A Józef Tischner, który był
filozofem i czasem także bywał
kapłanem, i być może tylko jemu
jednemu to się naprawdę
udało

pewnego razu robił zakupy
w Wiedniu, o które poprosiła
jedna z kuzynek

Józef Tischner wiedział czym
jest piękno bo był filozofem
I znał prawdę bo był kapłanem
I być może tylko on potrafił oddzielić
jedno od drugiego

A jednak sztuczne rzęsy
I ostatni dzwonek
dziewczęcych piersi
Żywioły nie znające
odpoczynku ani
współczucia


Transgresja

Rozczesuje włosy,
patrzy na mnie,
robi to tak, jakby
sprawdzała czy
wyrosły jej rogi

Za Tobą w lustrze
wykastrowany jeleń
przemieniony w pantofelka


***

Żonie, Jedynej

I co będziesz pamiętać?

Spacery po kruchym lodzie?
Zbieranie rozbitego szkła?
Objęcia alpinisty, kiedy przywiera
do ściany całym swym lękiem
i nadzieją?

I co chciałaś zobaczyć?

Spokój, kiedy już wszystko było wiadomo.
Światło na końcu tunelu? Ognisty krzew,
który nie spopielił ani Ciebie,
ani mnie.
Kazał zostawić, co było.
Wyruszyć w drogę.

Co przyszłaś usłyszeć?

Nic nigdy nie będzie wiadomo.
Jesteśmy boat People,
Jesteśmy boat people..
Nie mamy dokąd pójść,
nie mamy dokąd pójść.


***

Rozpacz jest łatwa
Jak trwoga

Przychodzi późną nocą
Przykleja cię zimnym potem
do poduszki

albo o świcie gdy jest za
wcześnie żeby wstać

Nie wymaga
Nie prosi
Nie obiecuje

Rozpacz jest łatwa
Jak trwoga

Dzieci śmieją się
zbyt głośno

Biegną za szybko, przed siebie,
jakby mogły je wypędzić


Pytania

Każda władza kiedyś przeminie,
Albo odejdzie w stan spoczynku.

Także ta czwarta.
I zamieszka w odgrodzonych willach.

Jak będzie wtedy zasypiać?
Czy będzie miała lustra?


Sierpień popołudnie

Przez rynek mojego miasta
przechodzi
maszeruje
paraduje
triumfuje
młodość. Ma różne odcienie
włosów i skóry. Młodość się spieszy.
Zdaję się niczego nie widziec.

Starość siedzi pod parasolami.
W oknach. Pije piwo, pali
papierosy. Rozmawia. I tylko
na chwilę, jakby od niechcenia
podniecenia
obrzydzenie
oskarżenia
Ukradkiem odwraca wzrok.
Patrzy.


Wyznanie wiary

Nigdy nie uwierzę w żaden Naród,
ani w żadną wojnę w obronie
Narodu. W żadną sprawiedliwą
wojnę w obronie pokoju
jakiegoś Narodu.

Nigdy nie uwierzę w żadną Religię.
W żadną Religię tłustych i sytych
kapłanów. W żadne kapłaństwo,
które tuczy i syci

Nigdy nie uwierzę w ani jedno
słowo głoszące Prawdę. W ani
jedną Prawdę, przeciwko której
nie można wypowiedzieć słowa

Nigdy nie uwierzę w żadną miłość
deklarowaną na partyjnym wiecu
poparcia. W żaden polityczny dekret
nakazujący miłość do Narodu, Religii,
Prawdy

Taka jest moja niewiara.
Moja niewiara jest silna
i ciągle rośnie. A wiara
trzepocze skrzydełkami
próbując wznieść się do
lotu


Ślub K

Zebraliśmy się tutaj zebrano nas tutaj
abyśmy w obecności ojca Narodu
abyśmy w obecności ojców duchownych
Potwierdzili przed majestatem Boga samego,

i przed obliczem Prezesa ze świtą
święte i nierozerwalne małżeństwo
Tej oto kobiety i tego oto mężczyzny
Nigdy nie inaczej gdyby

nie daj Bóg Inaczej na to nigdy naszej
na to my nigdy u nas nigdy nie będzie
zgody chyba, że po naszym po nas
ale po nas nigdy nie będzie nic już

nie będzie po nas
on jej jemu ona ślubują przed Panem B
I Prezesem K Miłość Wierność i Uczciwość
Partyjną Oraz że cię nigdy i ja cię już na

Zawsze aż do śmierci politycznej na tak
Związany na tak splątany węzeł kto by się
Odważył podnieść temu tę temu ten głos
Stanowczo I ostatecznie w imieniu

Prawa i sprawiedliwości unieważnimy
Aż do śmierci tak nam dopomóż i wszyscy
ślepi wierni


Post elity

Mam nadzieję,
że jeszcze
Zdążycie nas
wszystkich
przeprosić,
poprosić nas
wszystkich
o przebaczenie
Waszych błędów
starości

Że nie potrafiliście
dotrzymać
Słowa,
kroku,
zasad

odważni kochankowie
naiwnej panny „S”
I nieodrodni synowie
starej matki „K”


Prawo serii

Cztery dni temu
samochód i to na
wczasach dzisiaj
telewizor z lękiem
spoglądam na lodówkę
I pralkę.

Zmywarka jest
bezpieczna
Nie mówię tego
głośno

To coś znów się
znowu objawiło
swoją

Śmieje się do
nas twarzą
mechanika
serwisanta

To coś ma
swoje prawa
Prawo jest
twarde

Nie mamy
w domu
zmywarki


Dzieci

Nie możesz
ich zostawić

Szczególnie
tych jeszcze
nienarodzonych
W tobie

Które poczęły się
i cierpią uwięzione
w nie swoim
ciele

Nie wolno ci
ich porzucić
tych wierszy

Zbigniew Głos – Wiersze
QR kod: Zbigniew Głos – Wiersze