Psina

może jestem zjebany
ale bywam też czasem i miejscem
choćby w Kluczborku
na przykład zabytkowym Kościołem Chrystusa Zbawiciela
jak zechcę to nawet mucha
nie siada
w zasadzie to ledwo leży
moja psychika
dostała high
a potem low-kicka
i przekopę po żebrach maniakalnie się tykam bo
z któregoś ponoć wyszła kobieta
a to, kurwa, ci heca!
nikt dla niej jeszcze nawet duszy nie znalazł we mnie
za to w chuj gówna, żółci, śmie(r)ci jak Ganges
i jeżeli tak wygląda nienawiść
to miłości choćby i popłuczyny rozerwą na strzępy
tę nieudolną imitację ludzkiego bytu, zbugowaną w dodatku
bierz mój preorder, a do końca życia będę skowytem się spłacać
już i tak świat mi odbija w synapsach
więc pozwól sobie robić za syna
a jak nie, to choć za psa, bądź syna psa. ja w zamian
będę warczeć i piszczeć
będę skomleć, wyć, szczekać, nawet i na grobie twym czekać
a wszystko to, co jest ludzkie, będzie mi obce
i wstrętnie paskudne w zachowaniu nawet dla kundla niegodnym.


Czołówka

bez krzty myśli w środku
szedłem w twoją stronę

gdzie jedni mają sufit drudzy podłogę
jedni chodzą na piechotę
drudzy suną samochodem

żeby oddać ci siebie
przeszedłem kilometry drepcząc boso
po psim gównie wypryszczonym
klockami lego i węglem rozżarzonym

przefrunąłem nad swoją psychiką
wyrywaną ze strony każdej kawałek po kawałku, ziarnko po ziarnku
aż zniknie cała plaża normalnego funkcjonowania i człowieczeństwa
by komuś zaufać rozłożyć złamane skrzydła
i na nich się dostać na ląd obcy musiałem
wierząc, że tam Eden – czy dom chociaż – swój znajdę

jechałaś, i może nie autostradą niemiecką
tylko drogą pełną kałuż, kłód i wertepów
to jednak jechałaś,

twoja aparycja to lambo czy inny czerwony samochód z pięknym ze-, ale też wnętrzem,
silnik z tych głośnych i szybkich, pod maską z tych wypolerowanych na błysk

a potem pieszy na drodze
i zderzenie czołowe
twoja maska z warstwą matową
moje serce, które nareszcie dostałaś
wgniecenie i cząstki bryzgają

drzwi się zacinają, krew z szyb zejść nie chce i odór wciąż żywy
chciałbym choć tak był przy tobie, potencjalnych kupców odstraszać
aż na złom pójdziesz – skoro nie do mnie


Konserwacja

Matka zawsze mówiła, że mam dziewczęcą urodę,
że malowany chłopiec ja jestem.

Nią się nie czułem, nim – owszem.
Czułem swoje błędne proporcje
techniczne błędy malarza
przewychowywanie w warunkach złych
kolory wstrętne i dziurę na środku płótna

Ojciec nigdy nie mówił nic do mnie
a z tego co słyszałem, to chyba dobrze.

pamiętam jak się darł całe dnie do Polsatu
i po latach zrozumiałem, że to mój Saturn
malowany chłopiec ja jestem
wspólny portret mojego ego i starego
po środku jadalni w Quinta del Sordo


Rozmowy z Bogiem s09e12

chciałem wymienić
wszystko co w tobie dobre
ale Bóg reklamacji nie przyjął
coś tam o zwrotach, że nie
i co właściwie robię w niebie?
a nie ucieszył się gdy
Chu…znaczy Bóg wie wszystko
i Józef Stalin, i twoja stara
odpowiedziałem, więc spadłem
z powrotem oglądam seriale
ty jesteś moim sitcomem,
wiesz, tym co od czterech sezonów
mógłby się już skończyć, ale nikt
nie ma pretensji, bo nadal rozpierdala;
tym co jak oglądasz jeden odcinek
jest świetny, dobrze rozumiesz;
tym pełnym easter-eggów,
który oglądasz parę razy jako całość
widząc rzeczy wciąż nowe


Ranki

uwielbiam czuć się rannym ptaszkiem
najlepiej gdzieś tak pod skrzydłem

ale o godzinie siódmej
to fajnie się zasypia, nie wstaje
ta godzina służy do zasypiania
uciekania od życia
budzi się słońce
za dobrze widać to wszystko
do czego się nie nadaję

ile we mnie rupieci
i jakie one są stare
jestem antykwariatem
jestem antyk i wariat
jestem na wszystko anty
się gubię w roku kwartach
mijają przelotem lata
czuję zimę od kwietnia do marca
choć to jesień trwa wiosen już parę
i dobrze, że nawet dla siebie całym nie jestem światem
głupio bym się czuł, będąc zepsutym już w kwantach

Łukasz Jasek – Pięć wierszy
QR kod: Łukasz Jasek – Pięć wierszy