5.
Pisanie to dwie wskazówki
Jedna: istnieje ideał.
Druga: można do niego dotrzeć.

*Na wiersz stosować pierwszą dwukrotnie

10.
Jak wracałem ze sklepu
Z klatki wyszedł przyjaciel w tych samych okularach
Starszy o 40 lat
Chyba rozpoznał
Nie zagadał

A właśnie piliśmy

I jego chodem
Przeszedł obok dostawczaka-
Pod przednią szybką miał:
Sprzedam
Parasola 2,70 zł
Reno
“Masters” 2,500 zł +
kapcie 100 sztuk
Maszyny do szycia
Singer W i słaLada
stoły chandlowe 4 szt
Wvolsgwan 1,9 O 2001r.
Combi 2,5 O po przegladz
2500zł nr tel ― 795 264
059
Łódź

Wepchnął, wcisnął się w litery
Przykucnął w runie szeryfowym
Zastygł, tatuaż atramenciej somy;
Nie zdążył mnie minąć
A już i dawno go nie było

Zapamiętam ten moment bardzo łatwo, taką
osobną pamięcią, osobliwą,
nie zwykłą,
lecz tą dla innych dni i przewidzeń
w gablocie pamięci dla miejsc, co nie są

11.
Spotkałem tego rycerza
Nadal zaspany był po drzemce
Wstał bo wiadomo co w udręce
Nie wyglądał na wielce poruszonego
Wiesz, mądre serce zimna krew
Wiesz, pan nie-będę-stał-w-kolejce
W klubokawiarence przy Amorego
Na stołku przy barze w alejce

Zaczął gadać jakoś starosłowiańsko
Wspomnienia z dzieciństwa
Coś o pannach, że awantury:

I ja go: szyyy!
I potem: hę!, i go “żiuuć!!”
Tedy go – psiii! Dawaj i
bęg. Nasi go fiu: i ja
go raszyyy! Leja miodu, lej.

Pod wieczór to się zrobił
już taki gotowy zarumieniony
coś bełkotał, że już-już
tylko knykcie wymasuje
i idzie i jej pomoże

Ale zaraz znowu o sobie
już któryś raz i wiesz
wspinał się do kufla
tłumaczy że ten plebiscyt
to chujowy, że on nie chce
popłakał i zasnął z czołem na blacie
chrapał i wiesz, ręce mu zwisają
to zapłaciłem rachunek i wiesz
zamówiłem mu taksę w Karkonosze
czy tam te górki graniaste

21.
Chciałabym porozmawiać ze słoniem
Może wytłumaczyłby mi o co chodzi
Z twoim wyimaginowanym światem słów

Albo zapytałabym, czy też tak czują
jak słoń dla słonia jest uprzejmy
to że Maryjka mu błogosławi
i czy jak uczą się wąchać wodę na mile
to małe słonie myślą, że to niemożliwe, a gdy
im się już uda, to czują się najlepsze, a potem
każde kolejne osiągnięcie traci na wadze
bo ziarnko po ziarnku wycieka trochę magii
rozpuszczonej w pocie, łupiącej się z ciosów
aż w końcu nie chce im się poznawać nic
nic nowego
bo wiedzą, że nie ma w tym ich udziału
i każdy słoń prędzej czy później to wszystko
wszystko, wszystko, wszystko! przechodzi
i całe życie szuka tych okruchów, które ronił

Poprosiłabym żeby przykleił mi do twarzy
koniec tej jego magnificenckiej trąby
i prysnął powietrzem tak mocno, żeby
mi włosy stanęły dęba w poziomie
taka awiatorka
wariatka ze mnie

Słoń będzie się śmiał jak usłyszy
cośmy z instynktami porobili

Przekażę mu twoje uściski
bo do wyimaginowanego świata słów
Odchodzę
Nie kłopocz się
Zrobiłeś już swoje
Resztę sama wymebluję

Pe Es
Adam powstał z tęsknoty do Ewy

Damian Bejgier – Wiersze
QR kod: Damian Bejgier – Wiersze