nie rozpłakałem się do naszych zdjęć, tylko tuż po

spacerze po chmurze. głupio zapominać ważnych haseł, a to
pamiętam, jak kiedy zajadaliśmy się proteiną batonika
śmigając Orlą Percią. Sarnia Skała to mój ulubiony szczyt
chociaż wiem, że wolisz te ukraińskie, ale nigdy
tam nie byłem.

w cugu czwartej jesieni nie piszę o miłości, tylko zapierdalam
piętnaście po trzeciej holenderką, bo: żaden tramwaj
pod twym oknem nocą już nie staje:

jednoprzejazdowe przykleiły się do firmamentu,
czasowe do warg,
z których próbowałem zlizać jak tamten kwas.

zamordowałem nam seks i wcale nie czułem, że każde
trzyma po swoim asie. Nie miałem jednak rękawów,
jak wtedy, na Zwierzynieckiej, gdy nie płakałem do naszych zdjęć,
tylko tuż po


wszystkie Tramwaje gdzie bilety kasują bezdomnych
czasowo a Pociągi na pół-gwizdka. AutoSan do Sanoka:

mamy wrażliwe membrany wezbrane w dziurkach
słuchawek z tego wosku w pasiekach kleją plastry.

w kolejce indie-smutas – w plecaku Tipi – pyta o tipy
topiąc topy. NIE. nie ma już drogi mój Drogi

dalej. płaczemy nad szosą kałuża wryła nam banie
że szloch prostytutek to tirowcy ze szwedzką

rentą marzący o wolnym rynku Ich dzieci
sczezną w mrzonkach o darmowej

k o m u n i k a c j i .


przynajmniej zdolny

może spiliśmy się żuberkami,
ale przynajmniej ratowaliśmy wilki, rysie, sowy.

może nie rozmawiamy ze sobą już tak często,
ale przynajmniej obraziłem cię dopiero po ósmym piwie.

może nie stać mnie na przejazd tym busem,
ale przynajmniej zajebiście uciekam przed kanarami.

może byłem chujowym chłopakiem,
ale przynajmniej zupełnie przeciętnym w łóżku,

może jestem wtórnym poetą,
ale przynajmniej przyznaje się do tego w wierszu.

Marcin Kaweński – Trzy wiersze
QR kod: Marcin Kaweński – Trzy wiersze