***
wyjść na zewnątrz, stać się glebą,
dotknąć głuptaska
wszystko stało się białe.
przebudowania rosną
brzęczą i szumią
w nieprzezroczystym i niedostępnym
niedokończone betonowe media pod brudnymi wodami rzeki
one trwały z tej technologii
ich ciało – otwory drzwiowe, odczyty, dwukierunkowość
***
wzorce ptaków
znoszą część obciążenia
ta nazwa musi oznaczać katar, gardło
ta nazwa musi się zmienić,
zmienić inne nazwy
dla zachowania abstrakcji
to musi schować nazwy wewnątrz innych nazw
refleksja niszczy
***
ludzie stopniowi
bieg życia
ziemia pokryta dziwnym śluzem:
to budynek ludzkiego
ciało to squat,
nielegalna konfiguracja.
tego budynku nie ma.
wspominają ulewę na ulicy:
tam, w pokoju, oglądają film
książki leżą na telewizorze bez kineskopu.
azyl? przychodzili posprzątać
fragmenty połamanego z ziemi
wewnątrz – schody,
skrzypiące korytarze, światło
***
kropka. chroniąca plusk połączenia, rozkwita miejscem.
to tu, ale nijak nie nazywa siebie.
czarne ciała prosto zaszły do tego domu.
drzwi nie były zamknięte.
to oni, przysłuchują się
kształtom
z czarnych fragmentów
konstruujesz pająkowatą
broń jednoczesnego powstawania
już dotykasz czarnej powierzchni zmiany
oni czekają, jakim będzie następny krok
***
tam było miejsce, dostępne dla wyczuwania nitkowatych dróg na krawędzi z
wilgocią. Tak
było, ale później reguły zaostrzyły się. Nie znaleźli tego koncertu, tej ulewy,
tego
przejścia podziemnego.
byli bezpieczni, w drucie
kolczastym, zakleiwszy wszystko co złe.
istoty samobiczowania kręciły się
w cichym powietrzu.
nie spełniały wymagań. Ich listy zestarzały się.
***
przeniesienie do pokojów, których
już nie było. Pośrodku pola stoją drzwi,
widzą je w oknie
pociągu, ale nie widzą samego pociągu,
nie widzą dziwność
trzeba zobaczyć miejsce gdzie pociąg się zjawia
poczekalnie
oddychalnie
kapilary, eskalatory
biały ogień
***
to trzeba dopowiedzieć.
zachciało się im demonicznego, ale tam nie było niczego
a byłby demon, Kazimierz Malewicz z młotkiem,
lód połtawskich dróg, pokojów brak
któż więc powinien? zaprojektować pociąg kątów prostych,
noc wiśniowych drzew, zapamiętać ogień ścieżki.
ludzie trwali, niczym robaki, rozsiekane przejazdami
***
ta ciemność porusza pociągami.
w świetle zawsze
zatrzymują się
cóż więc dźwiga ogień,
to rozbite szkło w
smutne słońcu?
to telewizory następstwa –
podejdź bliżej, bliżej,
żeby już niczego nie widzieć,
żeby się ruszać,
żeby płonąć
morze na kraju snu, do którego ciężko
trudne, czy należy rozdzielać
niebo na brzegu krzyku
radość na niższej granicy ciszy
Kijów, luty-marzec 2019
przełożył Tomasz Pierzchała