Byle nie do wiosny
Strach się zakochać, teraz nawet miłość
jest polityczna.
Dawniej bałam się HIV, rzeżączki
i niewiernego. Dziś, że wypuści z siebie
prostaka, rasistę, a ja akurat będę miała
żydowskie korzenie.
Dom
W koronie sosny zaglądającej w moje okno
srocze małżeństwo wije gniazdo. Teraz codziennie
będzie mi przypominać, że ja nie mam z kim.
Ernest i Laura. Monogamiczni. On zamiast na piwo
lata po patyki, jej nie boli głowa. Dałam im po imieniu,
bo trochę to potrwa.
Podobno są mądrzejsze od niektórych małp i potrafią
odczuwać smutek. Co czują, kiedy z sześciu młodych
co roku połowa umiera? Że nie warto było
lepić domu?
Wgląd. Trudno nie spysznieć
Cała jestem podszyta wadami. Jak każdy. I jak każdy
skutecznie ukrywam, dopóki ktoś nie zapyta dlaczego.
Szkoda tylko, że dzisiaj już nikt nie pyta i można ukrywać
do woli.
Byłam kiedyś w Krakowie. Okoliczności nie pozwoliły
na przeżywanie. Przespałam tylko, przebiegłam.
Od tamtej pory trochę oduczyłam się biec, chociaż
cały czas boję, że niewystarczająco.
Wszystko albo nic. Niełatwo z tym. Pewnie ktoś musi być skrajny,
żeby ktoś mógł być pomiędzy. Różni-my. I to chyba właśnie
najpiękno życia. Inaczej umieralibyśmy z nudy, a nie na raka.
Głodna
To się dzieje pomiędzy.
Pomimo i znikąd.
A wszyscy akurat teraz
robią zdjęcie talerza
albo próbują o(d)szukać butelkę.
I to też się dzieje
pomiędzy.
Bezpłodni
Oddam sznurówki w dobre ręce, z zastrzeżeniem,
że będę mogła je odwiedzać raz w tygodniu.
A potem się dziwię pustym pokojom.
Wczoraj poznałam artystę, który jest nie do końca prawdziwy.
Inaczej z samotności usychałby na krechę, nie na Wilanowie.
Ale okna są południowe, w takim słońcu nawet moje alter ego
blaknie. I nikomu się nie chce zasłonić.