Wiersz czerwony

Pierwszy raz, gdy dowiaduję się
jak bardzo mężczyźni lubią
krew, nie ma wcale krwi.
Zakłada (zamiast prezerwatywy),
że go zdradziłam i zostawia mnie
samą w pustym mieszkaniu,
bo akurat starzy wyjechali
i mają dopiero wrócić za miesiąc,
więc czuję się jak kot Filipowicza
po śmierci swojego pana.

Pierwszy raz wtedy piekę ciasto
bez mąki. Z mazi lepię kulki
i rzucam nimi w ścianę, a potem
piszę list, w którym tłumaczę się
z braku krwi. Najbardziej żenujący list,
który czytają wszyscy. Wiele razy
wyobrażam sobie, że oblewam się
benzyną i podpalam. Pieką mnie
policzki. Zalewa mnie krew.


Wiersz doskonały

Winien być napisany
najlepiej na uchodźstwie
w wymierającym języku,
być odporny
na zmiany i uprzedzenia,
wzruszać, wymuszać
tęsknotę za czymś określonym
i nieokreślonym, wybrzmiewać
tak,
żeby każda opcja mogła go użyć,
być
o tym, co dotyczy każdego:
dzieciństwa albo pierwszego razu,
w każdym razie też dobrze,
gdy jest o kobietach, bez wyjątku
na nich znają się wszyscy,
ale niech ta kobieta leży
naga, lepiej zresztą
kiedy jest prawie naga
na ulicy, najlepiej nawet martwa,
nic tak dobrze nie robi literaturze
jak śmierć.

Wiersz również nie powinien
jęczeć i narzekać.
Winien kaleczyć,
lecz niczemu nie być winien.


Wiersz różowy

Mój tata kiedyś wziął sobie
kochankę, choć raczej ona
sobie go wzięła, jak wynika
z dalszych badań i dociekań,
odpowiedział mamie
na pytanie „Dlaczego?”,
że dwunastu lat,
to ona nie przeskoczy.

Z naszego okna łazienki można było
skoczyć, można było też
zajrzeć do łazienki kochanki. W zależności
jakiego koloru stała na parapecie
butelka płynu do kąpieli,
taki status miało
jej mieszkanie.

Różowa
oznaczała, że tata weźmie
kąpiel i przeskoczy kilka
pięter w dół, a potem
w górę, a potem
niewiele mogło się zmienić,
góra – dół, dół – góra,
i wracał
do domu, gdzie
nie było tak
różowo.

Najlepsze
(dla czytelnika),
lecz najgorsze
(dla mojej mamy),
że kochanka była najlepszą
jej przyjaciółką.

Mama nie
przeskoczyła
wielu rzeczy.

Joanna Fligiel – Dlaczego pani nazywa to wierszami
QR kod: Joanna Fligiel – Dlaczego pani nazywa to wierszami