Larwa
ciemność cicha jak odwilż na płaskowyżu.
czy to ten kraj, ta rzeka zostawia wylinkę
wodorostów, wijąc się w dolinie? a jednak
jaszczurki i węże: spierzchnięte usta pustyni
szepczące modlitwy do majańskich bożków.
majaki, widma koni wśród agaw – mój meksyk:
karkołomne zbocza otulone mrokiem, droga
do oaxaca, na której pijani indianie wróżyli
z rzygowin początek końca. czy to wszystko
prawda, co o nas mówią, gusano de maguey,
braciszku?
Kły
ślad po zębach: dwa błędy w datowaniu,
miejsca po imionach suchych jak osypiska
pumeksu; poszarpane krawędzie,
kratery w których przyszło zaczynać
smutek pory deszczowej, raj utracony
i zyskany na chwilę; ta noc, żarliwa
jak początki jazzu, kiedy każda kobieta
jest po prostu kobietą, ciałem, lawą, larwą,
przepowiednią śmierci i głodem,
który sprawia że jednak idziesz za mną,
bez pytań, jak każdy z bezpańskich psów,
jedynych przyjaciół, od jukatanu po texas
Przed
tyłem do wejścia, żeby się nie rozproszyć. w tym świetle
nie ma tajemnic, o których powiem więcej
cała wiedza o życiu pulsuje w sinej żyłce pod okiem:
układ drgań i płytek. cisza, która kroi noże
Butelki
butelki pełne i butelki puste. jak wesołe miasteczka o świcie
te zagubione celowo i te pochowane w zakamarkach domu
albo wspólnym grobie ze skarpetami, kapeluszem, walizką
i tą częścią mnie, o której chce pamiętać.
butelki win ciężkich i lekkich, słodkich i wytrawnych
tych odkupionych i tych nie do odkupienia, bo jeszcze nikt
nie wymyślił monety, którą można odwrócić dwa razy
butelki vermouthu, ginu, cognacu, calvadosu, pernodu, rumu,
whiskey & bourbonu, starej dobrej szkockiej, wódki & brandy
butelki tequili i butelki mezcalu. butelki mezcalu i butelki mezcalu.
butelki w cantinas i butelki w faktoriach. moje niezbite dowody na życie
Po
nic nie będzie takie jak wcześniej. w moim kierunku
pociągi tylko gaszą światła. słyszę ich pospieszny oddech,
kiedy mijają kolejne rocznice, i zrozum, niech tak zostanie
żadnych bogów w to nie mieszajmy. zresztą, co może gromadka dzieci
ciągnąca po bruku drewniane wagoniki? przepuści ciebie,
zatrzyma mnie, ale i bez tego mijamy się doskonale
ja mam moje wiersze, ty milczysz na inne sposoby