Jak mam dalej żyć? Ludzie jeżdżą samochodami. Wyjeżdżają na wczasy. Mają wszystko nowe, a jak się teraz stroją! Biegają po sklepach, jakby im wszystkiego było mało. Ciągle tylko zakupy, zakupy… Skąd oni na to wszystko biorą pieniądze? A co? Ja nie pracowałam? Też pracowałam! I co? I nic! Co mam? Stare mieszkanie, w starej kamienicy, wszystko stare! I ja też stara! Stara, zgnuśniała baba, która w życiu tylko wszystkim pomagała. A kto mi teraz za to zapłaci? Kto się odwdzięczy? Kto mi pomoże? Kto o mnie teraz chce pamiętać? Niezdatna nawet dla własnych dzieci. Wstydzą się mnie! Bogacze! Oddałabym za nich życie, ale oni tego nie chcą. Stara! Jestem jak wysłużona lodówka – już niepotrzebna! Chociaż dobrze, że mało jem, to prawie na leki wystarcza. A zresztą, pani w aptece zawsze daje na zeszyt. Mogę się do niej wyżalić. Jest lepsza od własnych dzieci.

Ciekawe czy na mój pogrzeb zdążą? A może panowie, „tragarze cmentarni”, będą mnie nieść, bez rodziny, samotną za życia, a samą po śmierci? Wczoraj rano widziałam przez okno jak czterech, żałośnie ubranych facetów, niezdarnie niosło trumnę z rzuconymi na niej jakimiś kiepskimi kwiatkami. Ciekawe czy tam…, już na cmentarzu ubiorą marynarki? A może to była trumna tylko „na niby”? Nagroda w konkursie jakiegoś teatru? Jeżeli tak, to po co leżały, a raczej zsuwały się z niej kwiatki? Zapanowały jakieś nowe zwyczaje, słyszałam, że teatr w ten sposób promował jakąś sztukę. A trumna była nagrodą w konkursie! To jest bardzo kontrowersyjne. Jednak dzięki temu bilety szły jak przysłowiowe świeże bułeczki. Mnie to nie obchodzi. Nie mam pieniędzy na bilety do teatru. A może ten konkurs jest dla takich jak ja! Jedyna szansa na zdobycie ostatniej pośmiertnej „szkatułki”?

A moje dzieci? Może mnie pochowają? Chociaż, jak się zastanowię, to mogą nie zdążyć na mój pogrzeb. Przecież mogą być na jakichś Malediwach albo innych Seszelach. Nie będę do nich dzwoniła, nie będę żebrała, niech się mnie wstydzą. Meble wymieniają co dwa lata, mnie też już zmienili. Nie, nie zmienili, tylko jestem już jak zbędny przedmiot, jak przypalony garnek albo stara pralka. Przecież już niepotrzebne. Można się wyzbyć! A ja, głupia, myślałam, że spędzę cudowną starość. Żeby chociaż raz wzięli mnie nad morze. Nigdy nie widziałam plaży, nie byłam w górach. Tylko dom, praca, dom, praca i wakacje nad rzeką u cioci. Miałabym wakacje, gdybym jej nie gotowała. Na pewno! Ale dobrze, że mogliśmy wyjechać, dzieciaki chociaż nałykały się świeżego powietrza. A co się nabawiły, nagrały w piłkę – to ich. A obcych dzieci tam było co niemiara! I moje takie były szczęśliwe. Wybawiły się za cały rok! Lubiły tam jeździć. Kiedy wracaliśmy to Mój na nas czekał i był taki stęskniony. To znaczy, tak mi się teraz wydaje. Jak szybko go zabrałeś? Boże ty mój. Jak mogłeś zostawić mnie samą, bez pomocy? Skazaną na samotność. Nie będę chodzić do kościoła. Nigdy! Nie chcę, żeby potem sąsiadki mówiły, że jestem moherowym beretem! O nie! Nigdy! Niech mnie widzą zadbaną, szczęśliwą, niech myślą, że jestem najszczęśliwsza z całej kamienicy. Dobrze, że nie przychodzą do mnie i nie widzą mojej biedy. To by się dopiero cieszyły! Wszystko stare! Ale czyste! To jest najważniejsze! Nie jestem brudasem!

Może chociaż włączę tego starego grata, niech zagłuszy moją…, nie wiem, boję się takich słów, ale taka jest prawda – moją samotność. Już o tym dzisiaj raz myślałam, jak przypomniał mi się Mój. Taki jest los, kiedy człowiek zostanie sam.

Teraz mam tyle czasu na książki. Nigdy nie mogłam tyle czytać. A teraz, jak jakaś wielka pani profesor czytam, czytam… Ona była mądra za młodu, ja mądrzeję na starość. Teraz wiem tyle o świecie! Wiem jak było, co będzie! Czytałam Nostradamusa, ale on nawymyślał. Kiedyś nawet przeczytałam kilka książek Platona. Dziś nie jestem taka głupia jak kiedyś, ale dzieci myślą, że nadal jestem półgłówkiem albo półgłupkiem. Jakoś tak mnie nazywał mój bogaty zięciulek. Inteligent się znalazł, cudem skończył średnią szkołę, a zachowuje się jakby był najmądrzejszy na świecie.

Teraz już nie boję się towarzystwa. Żadnego! Umiem się znaleźć! Chyba umiem… Przecież nikt mnie nigdzie nie zaprasza. Jestem skazana na siebie. A dlaczego mam narzekać? Jest mi dobrze! Nie mam obowiązków… zaraz!… Jeszcze raz!… O Boże! Boże! Co ten spiker mówi? Muszę zgłośnić telewizor! Jeden – mam, siedem – mam, trzynaście też mam! Oj! Oj! Dwadzie…, przecież dwadzieścia pięć zawsze zakreślam! Już od 30 lat! Jeszcze tylko jedna cyfra… o mój Boże! Ta też jest! Słabo mi! Jakoś tak, dziwnie kręci mi się w głowie. O Boże. Boż…

Co się stało? Dlaczego jestem na podłodze? Jak długo leżałam? Przypominam sobie! Już wiem, co się stało – wygrałam w loterii! To przecież cudowne! Co zrobię z takim pieniędzmi? Zmienię wszystko w domu! Nie! Zmienię dom! Kupię sobie wszystko nowe! Nareszcie zacznę żyć! Kobieto! Czy ty słyszysz samą siebie? Opanuj się! Zejdź na ziemię! Jak zaczniesz żyć? Kiedy? Teraz? Już za późno na początki. Co ty możesz zaczynać? Przecież to, co jest mi najbardziej potrzebne jest nie do kupienia!

Co, może mam sobie znaleźć faceta? Pewnie, że znajdę! Ale czy ja chcę faceta, który będzie ze mną dla pieniędzy? Który za pieniądze będzie udawał miłość? Faceta, którego nie będę kochała? Po co mi to? Jestem wolna. Teraz to wiem. Nie kupi się miłości! Można ją wyczytać między kartkami książek. Mam ich bardzo dużo! A ile teraz będę mogła kupić! Jeszcze wczoraj byłam biedna, a dzisiaj nie jestem już tym kim byłam! Jestem milionerką! Szkoda tylko, że starą.

W mojej głowie rodzą się różne ogrody, świat pełen miłości! Ale nigdy w mojej głowie nie urodziła się myśl, że mogę mieć pieniądze! Takie pieniądze! Mam, to znaczy jutro będę miała, bo dopiero pójdę do kolektury!

Co teraz mam? Ogromne pieniądze, ale mam też świadomość, że miłość trzeba poczuć. Wiem też, że nie chcę żadnego faceta! Chociaż potrzebuję miłości i ciepła to wiem, że nikomu nie zaufam. Co mam zrobić z takimi pieniędzmi? Do końca życia nic już nie wezmę na zeszyt! Oddam w aptece wszystkie długi. Nikomu nie powiem, że jestem bogata! Pojadę nad morze, posłucham jak fale śpiewają, będę zbierać bursztyny…i czytać poezję. Moja ukochana biblioteka jest bogata w książki. Jestem pewna, że poezja jest dobra w biedzie i w bogactwie!

Co dalej? Może jednak połowę dam dzieciakom. Bogacze, wiem, ale w końcu moje dzieci…

Eliza Segiet – Apteka zaufania
QR kod: Eliza Segiet – Apteka zaufania