Bezpieczeństwo

I
Idź alejką odchodzącą od Karangahape Road.
Przy wejściu po prawej stronie jest czytnik,
Włóż kartę, niebieską stroną w poprzek
Czarnego rowka, naciśnij żeby
Wyjąć, a kiedy pokaże się czerwone światełko,
Pociągnij i drzwi się otworzą.
Ten gruby klucz jest do zamka antywłamaniowego.

II
Aby rozbroić alarm przy Arts Centre
Naciskaj krzyżyk aż prawe czerwone światełko
Przejdzie do trzeciej strefy. Wstukaj główny kod,
Naciśnij krzyżyk, i czerwone światełko powinno się wyłączyć.
Ząbkowany klucz pozwoli Ci wejść na dach.
Ten z Edmonds jest do mieszkania.

III
To jest klucz do twojego pokoju,
A to jest kod do kuchni.
Aby wejść do kuchni po godzinach, musisz
Wstukać czterocyfrowy kod.
Łazienki otwiera się przeciągając kartę.
Aby użyć telefonu będziesz musiała nabyć kartę.
Instrukcja otwierania szafki znajduje się w szatni.
Za zgubienie klucza do pokoju
Pobierana jest dwudziestodolarowa opłata.

IV
Nie dam Ci klucza.
Jeśli przyjdziesz do domu i nas nie będzie,
Klucz będzie w szopie na tyłach domu
pod stosem starych książek telefonicznych.

przeł. Olga Marczuk


Jelenia głowa

Na kartce widnieje plastikowa
głowa jelenia z przodu a na odwrocie
nic, tylko adres.

Próbuję dociec, od kogo jest,
Raz w mieście Króla Dawida, ktoś
śpiewa te słowa z oddali
w telewizji, stała uboga stajenka.
Tylko raz w roku można je usłyszeć.

Świąteczne życzenia czerwonym drukiem na kartce,
nic więcej. Druga nad ranem a ona właśnie skończyła
zmianę i znalazła jelenia
w swojej skrzynce. Dzisiaj było
tłoczno i rozcięła dłoń
rozbitym szkłem, a kiedy próbowała
je pozbierać, Rosa powiedziała:
naucz się używać szufelki i miotły.

Jakiś dupek poprosił o Fantę
i czerwone wino z lodem. Australijczycy,
któż inny. Co za upał,
radosnych cholernych świąt życzę wam.
Opatrzyła dłoń
i wróciła do domu.
Gdzie porodziła swe dziecię.

Kolęda ani ją grzeje ni ziębi
z doświadczenia wie, ze obojętność
ostatecznie zwycięża
bez wysiłku niczym
starannie dobrana broń do walki.

przeł. Danuta Pleticha


Szansa na zdjęcie w parku Government Gardens w Rotorua

Japończycy. Wielu Japończyków.
Jeden w kołnierzu ortopedycznym. Drobne
nihońskie dziecko ściska
pluszową owieczkę.

Muzeum w stylu tudoriańskim
było niegdyś łaźnią termalną
z grającym w holu kwartetem
posągami z marmuru karraryjskiego i popołudniową herbatą
w Sali Wypoczynkowej.
Wielkie marzenia które zamieniły się w parę.

Skorupa ziemi jest tu cienka.
Dziwaczne kałuże wody
uzbierały się wokół tulipanowych klombów.

Japończycy. Robiący zdjęcia.
To znaczy coś więcej
w ich kulturze.

Ich nieśmiałe uśmiechy.
Tak. Hej, hej.

Ich ręce zawieszone w powietrzu
trzymają futurystyczne cyfrowe wróżbiarskie
ustrojstwa, a dłonie otwarte są
w stronę bezchmurnego wszechwidzącego nieba.

przeł. Anna Oleszczuk


W dwóch umysłach

W dwóch umysłach tkwię
Gdy jeden mówi pasta
Wtedy drugi widzi plaster

Jest tak cicho kiedy śpią –
Oba na jednej poduszce
Ale pod dwoma kocami.

Złączone, jak syjamskie bliźnięta
Dwa umysły
Siedzą razem
w swych wysokich czerwonych fotelach,
ze stopami na jednakich pufach.

Telepatologiczne, wstają co dzień rano
Ćwiczą na drążku
I wcinają płatki.

przeł. Kamila Jansen


Francuski film w Polsce

I
Siedzimy w kuchni przy ulicy Blich. Mam nogę w gipsie. Lubię go dotykać, gdy nachodzi mnie ochota, by go zerwać. Tobiasz przygotowuje pikantną kolację. Adam mówi do mnie: zmywamy po sobie. Chce mnie przestrzec przed myciem po Irku.

II
Irek wchodzi do kuchni, ale nie może znaleźć małej niebieskiej deski do krojenia. Wydaje nam się, że może wpadła za malutką lodóweczkę, ale to raczej nieprawda. Irek wrzuca smalec na patelnię i przygotowuje jajecznicę na boczku, na które tylko jego stać, a kuchnię wypełniać zaczyna czarny dym.

III
Nas suficie złowieszczy zaciek – dziś systematycznie kapie, bo pada deszcz. Musimy omijać wiadra, które ustawione pod plamą łapią krople wody. Adam mówi, chodźmy do domu. Więc przechodzimy przez korytarz do jego sypialni, gdzie siedzimy pijąc krupnik z mlekiem. Pociągi przejeżdżają torami za oknem. Spiesząc tak wydają dźwięk przypominający grę kościanych kastanietów. Deszcz się wzmaga, a niebo przybiera barwę wanilii.

IV
Irek i Michał oglądają francuski film, a telewizor Irka barwi go na pomarańczowo. To coś o małym misiu, który najadł się magicznych grzybków. Słyszymy, jak w przerwach między reklamami wybuchają śmiechem. Zastanawia mnie, co to za puszcza.


Zapewniamy w tym celu specjalne młotki

Ciemny tunel drogowy, na którego końcu
Stoi w oddali machająca do mnie postać.

Gdy się budzę, jestem w innym międzymiastowym autobusie.
Za oknem samolot zawisł w powietrzu
Wysoko ponad przygnębionymi jodłami Douglasa.

Kierowca Bob nałożył czapkę.
Objaśnia drogę ewakuacji:
Nie bójcie się zbić szyby,
Zapewniamy w tym celu specjalne młotki.

przeł. Agata Olbrycht

Vivienne Plumb – Wiersze
QR kod: Vivienne Plumb – Wiersze