Dentysta

myliłem imiona nazwiska
myślałem że dentysta
Santarias
zastrzeli mnie jak
Pistorius

poezja to świetna sprawa
ta wojna toczy
się też po śmierci


Hotel Robotniczy DG3

wjeżdżamy sobie
na ambicję
czekamy na rozwój wypadków
na sprężynowej wersalce

w sprężynowych nożach
w bazarowych uniformach
nie czytamy Dostojewskiego
nie piszemy wierszy
gromadzimy materiały
takie studium literackie

czekamy na rozwój wypadków
zwiastowanie
groźniejszych w obyciu
tych przy opisach których
pojawia się archaiczna blizna

wpadają
w rękach trzymają
kwiaty
skończył się świat
mówią
zostańmy kochankami


Jan

płatami odchodzić będziemy od stołu
mała Natasza podbiegnie
w jej oczach błyśnie księga Jana
Janka
Janeczka
który wywiódł nas z niewoli domowego miru
który rozdarł koszulę pod wiatr
który powierzył się ziemi

więc zrzucimy się na krówki dla ukojenia sumień
obmyślimy plan samozniszczenia w coraz lepszych wierszach
jak Jaś który wieszczy Armagedon w zakolu rzeki


Mosty

obserwacje runa
migoczących mostów

kiedy zaczniesz uczyć masarza pływać
okaże się znakomity na sto metrów
kiedy pokażesz wiersze Jasnorzewskiej
dresom oni
zaczną pisać
tak że dziewczynom z polonistyki
łzy będą skraplać się na udach wtedy

dzika
przyjemność stanie się jeszcze dziksza
i będzie częścią mitingów
drgań
przesłyszeń
przewidzeń
przesłuchań


Nastawnia

dorastałem w dzielnicach Murmańska
łapałem stopa między Piaskami a Poznaniem

nazwali mnie przodownikiem
najgorętszym zdjęciem na zakładzie
lepem na ordery i przemęczone dojarki

czytałem Kierkegaarda
tam gdzie należało wzywać ambulans
mój płaszcz pod płaszczykiem szyku
stawał się rynną spazmów
toczonych wzdłuż ubitego ciała

rozlewanych nad
ciążami
przeciążeniami

afirmacją w kolejowej budce


Rewolucjoniści

młodzi rewolucjoniści
walczą z morzem

gipsowa bozia wyłania się
z burzy

mamy parytety
na jednego dorosłego Boga
przypada jedna matka
albo może niekoniecznie

bywa tak że wielu mamy ojców
struchlałych ojczulków
uczących nas pływać
w przyzakładowych basenach
żegnających matki nasze
w progach robotniczych hoteli

a my rozwijamy się z czasem
spacerując brzegami rzek
zwijając kable wygaszanych fabryk
w napięciu przed światłem
w napięciu przed napięciem
jak zwierzęta
znamy miejsca bezpieczne


Statham

czuję satysfakcję
akupunktura barbarzyńcy
przybrała formę totalną
mogę sobie wyobrazić jak
ze słodyczą papieskiej kremówki
mówisz

że przypominam ci Beckhama

przecież grywałem z kumplami
do późnych nocy
wracając poręczami
mimo działającej windy
mimo

miejsca zamieszkania
znacznie oddalonego od wypiętrzonych
kikutów socrealizmu

mogę sobie wyobrazić
jestem podobny do Stathama
przetrącając szczęki
w kaszlu chrząszcza
wybrzmiewa syrena po

chama


Tamburyno

cygańskie i polskie dzieci
chowają się na wietrze
tak
że nikt ich nie może
znaleźć

śpiewają
że nie zrobią
niczego dla pieniędzy

ale to znaczy też
że nie zrobią
niczego złego


Tešin

zawiesina w gęstwinie
pościeli
testujemy

wytrzymałość ruchomych schodów
humanizm miśków Haribo
moc czeskiego spirytusu
w Polsce wydawał się słabszy
więc wracaliśmy przez pokój klatkę
klatkę stop
do otwarcia do pierwszego ziewnięcia
zza lady w Asia Večerka

nadrzecze sprowadziło tłumy
będzie śniło w niepokoju
stężenie w czarne płaty
wdech
targiem
strażą
rybi salatem
puzonem
Radegastem
wydech

co za kulturalne miasto


Zaburzenia

głuche uderzenia w bęben
cyfryzacja czarnego lądu
dwa kroki przed szamanem
pojawia się albinos

nie nadużywaj słów
nie określaj rzeczy niezrozumiałych

najlepszym miejscem do łamania nosów
pękania żeber żuchw kruszenia kopii i psych
są place zabaw biblioteki świątynie
miejsca rozgrzeszane uśmiechem dziecka
zatroskaniem matek
trzema tomikami topielców farmaceutów
krew szybciej wsiąka
łatwiej jest wybaczać
wszystko rozchodzi się
po źle zrośniętych kościach

więc jeżeli chcesz rozwiązywać problemy
rób to w miejscach najbardziej niewinnych

lub w miejscach
gdzie psy leją do piasku


Sylwester Gołąb – Dziesięć wierszy
QR kod: Sylwester Gołąb – Dziesięć wierszy