Oda Rzeszowska
Tato, misiu gajowy
rozpędzony na rowerze,
żyto na polu nie nadąża
kłaniać Ci się w podskokach,
ptaki zlatują się na szczudłach,
w światło przez szprychy,
przenośne w tym pędzie na przełaj.
Źdźbła trawy, komentatorzy Twojego sportu,
przecinki podkarpackiej składni.
Kolibrze z sercem na lusterku.
Mówi siedemnastowieczny przepis
Weźmij ptaka, nie płocz, jeśli świeży, ochędoż
lubo w sztucki rozbierz,
włóż w rynkę, te ptaszki drobne
albo jakiekolwiek chcesz.
Ochędożone, ociągnięte w maśle,
nakryj, a warz, aż przewre.
Usiekaj limonią, daj octu
winnego, daj
rożenków.
A gdy się pocznie rumienić, dawaj ciepło
ptaszki na stół.
Tobołek
Przenosi metafory
jak jeż.
Kłębek
kolczastych zwichrzeń.
Tajemnica zwinięta w sobie.
Teraz zasypia na rękach.
Zasusza koronę
cierniową
w lotos, mały uśmiechnięty
budda.
Badania emigracji poprzez jej materialne świadectwa
Kawka to ptak miejski,
Zamieszkuje kominy
oraz
przesiaduje w naszej wentylacji,
we wszelkiego rodzaju szparach.
W ciągu dnia kawka wyrusza do pracy,
wraz z innymi kawkami maszeruje przed rzędem
samochodów zaparkowanych
w centrum, bacznie im się przyglądając,
i wyjada owady z tablic rejestracyjnych.
Tu, pośród kawek, panuje hierarchia
(jeśli nie feudalizm), ale też empatia.
Bo kawka rycerska rozumie sprawy
kawki ubogiej, dla której kawka występna
nie miałaby zrozumienia –
Oda Rzeszowska
Mam już 113 lat.
W kolebce pod jej skórą
przedzierzgnąłem się w kopiec.
Moszczę się tam jak kocur
na piecu,
a babcia nosi mnie
w kucki.
Smaży racuszki, plecie wianki
i w oknach je sadzi – na odczynienie zła
i piorunów.
Wiersze z tomu Tobołek (Arterie, Łódź 2016)