Rysunek tuszem
łamaliśmy jedną kromkę kamienia i solidarnie
pluliśmy krwią na oślizgłą betonową posadzkę
skośne oko lampy stołowej
badało naszą zakrzepłą pamięć
chyba znowu był dzień
noc szukała umarłych ale myśmy milczeli
Przystań
jak ryby łodzie na brzegu
kroczkami dziecka zbliża się cisza
obwąchuje ją zaraz
pies dozorcy
za głośno
krew szumi w żyłach
najmniejszych rzekach na mapie ojczyzny
kto nasze imiona zapisał
na pożółkłym
świątecznym plakacie
Ołowiany żołnierzyk
ołowiany żołnierzyk po śniegu
(z plecakiem w którym śpią prezenty)
ołowiany żołnierzyk w naszych snach
już jest blisko już blisko już blisko
a wydarte strzępy afiszów są jak kwiaty
w naszych rękach
ołowiany żołnierzyk
idzie po schodach z marmuru
(marmur się kruszy
i pękają lustra)
jaka cisza wypełnia komnaty
(sztuka jeszcze nikogo nie zbawiła)
ołowiany żołnierzyk za stołem
kroi chleb
i kufel podnosi
a ten z nas co najbardziej się lęka
otworzył nagle oczy
i chce stąd wyjść
Impreza
dzień się rozbił jak szklanka
a kropla krwi na palcu
wskazującym jedyną drogę
dojrzała i spadła
do filiżanki z kawą
zachód słońca w telewizorze
nas pozłocił
jak łyżeczki do herbaty
później gadaliśmy i gadaliśmy –
sport polityka sztuka – gadaliśmy –
horyzont zbliżał się i oddalał
dziura ozonowa
nad sypialnią gospodarzy – ga – da –
liś – my –
– – – – – – – – – – –
i ja tam byłem
miód i wino piłem
i niczym
niczym się nie pożywiłem
Góra zamkowa
co tak dudni głęboko pod darnią
co tak dudni
puste wozy
jadą pod górę
ludzi nie widać ni koni
tylko skrzypienie
drzewo duchów jarzębinę
wiatr pochylił
piana krwi
z przebitych płuc
krzepnie nad lasem
w zachód słońca
ręce opadają
skąd ta senność
u wszystkiego co posiane
skąd ta senność
Labirynt
kto poda kłębek nici wchodzącemu
(smutniej od dzwonów brzęczą klucze)
choć nie labirynt to lecz barak
może koszary
na skraju miasta
skazano nas na wiersze
potem zesłanie w deszcz
w deszcz rzęsisty gdzieś za Uralem
(tylko imiona wytniemy na stole
w karczmie bez nazwy
na skraju miasta)
a Panią droga śmierci jak twierdzenie
na pamięć będziemy powtarzać
choć chcemy zapomnieć
(już raz Panią widziałem
w przebraniu wieśniaczki
na skraju miasta)
Powrót
pająk – ostatni krzyżak na Żmudzi
wisi na gałęzi
jak na szubienicy
dnia ubywa jak wody w jeziorze
palą się światła na brzegu –
gwiazdy
panie
jak dojrzeć w ciemności
nasze prace i trudy
panie
Piosenka
Oj, suche suche
to latko
najsuchsze ze wszystkich latek
żmudzka piosenka ludowa
tak dyszą wyrąbane lasy
lodowy księżyc zagląda przez okno
schowaj mnie nocko
w swoim sadzie
a kto to idzie taki mały ścieżką krzywą
ale rośnie
jak śniegowa kula do której się lepią słowa
odłamki słów
głosy z ciemności
czerwienią się jutrzenki
pogryzione usta
i spływa melodia
po studziennym żurawiu
a w oku sadzawki
w błękitnym oku sadzawki
odbija się
zmarła w dzieciństwie
moja i twoja siostra