Krzyżowcom z Limited Company
w pyle gruzów po świątyni
płatnerze płaszczą płatności
to mściciele są jedyni
głośno głosi głównie głośnik
nie zapomną nigdy przecież
ruchu rundy rujnującej
ścigać będą w całym świecie
cierpień cienie ciemniejące
i nieważny jest w ogóle
biegły bies biennale bieda
nikt tych rzeczy nie pojmuje
spec specowi sprzęty sprzedał
obmyślili zatem zemstę
wierząc wiecznie w wielkie wieże
każdy przecież ich się zlęknie
świerzbią świadków światłomierze
teraz zatem w imię boga
zbiorczo zbiją zbawców zbędnych
nikt się pewnie nie uchowa
pasmo pass pasie pasterzy
Public Relations
flota napełnia wciąż myśli grzeszne
płyną do gardeł dostatków statki
cieszmy się spieszmy i nie zapeszmy
w ładowniach leżą gładkie pomadki
wszystko tam lśni od Nike do Milki
z nadmiaru nawet gną się już stery
syreny wyją jak młode wilki
tańczą na tacach świeże eklery
mrą litery
schną bariery
puchną od zer nesesery
kupiec sprzedaje powód do dumy
ochotą kusi towarzysz towar
pracujmy kujmy i wciąż kupujmy
a potem pijmy złocisty browar
wyznawca ciągle wyciąga ręce
lecz mieć by musiał etaty cztery
sprzedawca lubi jak kapo nękać
wozy wypchane ciągną ogiery
kpią ordery
brzmią opery
pachną słodko sfer likiery
sznur ciągnie blask korowodów bujnych
z kwitnących karet spadają spady
zbierajmy tajmy i część rozdajmy
rzucić coś trzeba na ludu lady
mija dostatek pola i krzaki
tam śnią się tylko pełne patery
wiatr jak przepyszne pachnie orszaki
głośno łopoczą wyblakłe cery
drżą kamery
grzmią megiery
błyszczy ostro ster siekiery