Za dnia

Niebo jak skórka zajęcza. Wciąż jeszcze
pisze wyraźne skrzydło.

Ja także, przypomnij sobie,
w kolorze
kurzu, przybyłem
jako żuraw.


CISZO, niechlujna starucho, przepraw mnie przez bystrzyce,
ogniu rzęs, oświetlaj drogę.


Jedna samo-

gwiezdna
noc.

Przewłókniona popiołem
godzina za godziną,
od cieni powiek
zatrzaśniętych oczu,

zeszlifowana
w cienkie jak strzała
dusze,
milknie w rozmowie
ze służalczymi kołczanami
o brodach z powietrznych alg.

Napełniona
muszla światła płynie
przez sumienie.


Wieczność starzeje się: w

Cerveteri
asfodele
pytają się nawzajem biało.

Mamlającą chochlą,
z kotłów umarłych,
ponad kamieniem, ponad kamieniem,
nabierają zupy
we wszystkie łóżka
i posłania.


WYSOKI ŚWIAT – stracony, obłędna podróż, jednodniowa podróż.

Dające się dopytać, z tego miejsca,
różą w leżącym odłogiem roku
Nigdzie, które wskazuje dom.


Zakwestionowany kamień,

zielono-szary, uwolniony
w wąwóz.

Odkramarzone księżyce żaru
rozświetlają
skrawek świata:

tym zatem byłeś
także.

W lukach pamięci
stoją samowolne świece
i ofiarowują przemoc.


Kurewskie poza tym. I wieczność

czarną krwią omotana.

Zakotwiczona
przed twym gliniastym kosmykiem
moja wiara.

Dwa palce, odległe o dłoń,
wywiosłowują błotnistą
przysięgę.


Steruję tobą poza świat,

tam jesteś u siebie, nie zmącony,
pogodnie
szpaki odmierzają śmierć,
trzcina kiwa odmownie kamieniowi, masz
wszystko
na dziś wieczór.


Przed twoją późną twarzą,

chodzące
samotnie między
nocami co także mnie przekształcają,
coś przystanęło,
co kiedyś już było u nas, nie-
dotknięte myślą.


Drogi w okruchach cienia

twej dłoni.

Z bruzdy czterech palców
wygrzebuję sobie
skamieniałe błogosławieństwo.


przełożył Marek Śnieciński

Paul Celan – Wiersze
QR kod: Paul Celan – Wiersze