Ludzie czasem
Ludzie czasem odchodzą. Szmerem
liści przesuwają się w cieniu. Milkną,
by nie wzbudzać czujności tych,
którzy śpią. Mimowolnie stawiają kroki.
Drzwi otwierają cichym szarpnięciem
klamki.
Wybiegają szybko. Ostrożnie stawiają
stopy tempem antylopy uciekającej przed
lwem. Kroczą nową ścieżką.
Kolejne metry pokonują biegiem. Czują
się bezpiecznie, gdy myślą o domu.
Płuca składają się do uśmiechu na myśl
o woni słodkiego eteru. W oddali
widać czerwień i żółć, słychać szum.
Ostatni etap. Szukają właściwego miejsca.
Konara, o który mogą oprzeć zmęczone plecy,
kępki mchu na której położyć mogą
zranioną głowę.
Tak zostać.
Pistolet Smith & Wesson
ciało spokojnie leży na bruku
przechodnie odmierzają kroki
każdy w równym tempie marszu
najnowsze airpodsy nie potrzebują kabla
ty nie potrzebowałeś pistoletu Smith & Wesson
blok był wysoki
zrobiło się zimno
Alegoria rzeźby
Ubraliśmy naszych mężczyzn
w mundury stoją wyprostowani
wskazują na siebie gdy
trzeba pokazać siłę
ubraliśmy nasze kobiety
w suknie stoją wyprostowane
po kolejnej nocy
udawania piękna
ubraliśmy nasze dzieci
w czapki stoją wyprostowane
gdy trzeba być cicho
gwiżdżą i piszczą
nie składają rąk przed
nikim kto każe
zachować pozory wosku
Wiersze
czytam wiersze
Luise Glück
chyba nigdy nie była w Polsce
w Polsce która pachnie żołądkową gorzką
i przypalonym petem
żyje sama sobie
kiedyś rodziła w domu
nikt nic nie widział nikt nic nie słyszał
tym jest grzech