Znałem Natalię od szkoły podstawowej i w to jej zniknięcie nie za bardzo wierzyłem. Wszyscy wokół na całym osiedlu mówili tylko o tym. I przez parę tygodni był to chyba jedyny temat o którym brzęczało niemal w każdym zakamarku naszego dziesięciopiętrowego bloku. Pytanie:

gdzie jest Natalia?

pojawiało się codziennie na podwórkach, klatkach schodowych. Pojawiało się na skwerach, okolicznych bazarkach, w szkołach, salonach fryzjerskich, u osiedlowej kosmetyczki, w sklepie zoologicznym, na boiskach szkolnych. Pytanie to pojawiało się w parku, w cukierni, w osiedlowym dyskoncie spożywczym, przy całodobowych monopolowych, gdzie pod świecącymi neonami z napisem „24H” w piątkowe i sobotnie wieczory był to ulubiony temat rozmów wszystkich podchmielonych piwem i gorzałą osób. Pytanie to pojawiało się także w centrach handlowych, w których w czasie weekendowych zakupów w odzieżowych sieciówkach niemal wszyscy mówili o zniknięciu Natalii.

Nikt nie wiedział gdzie jest Natalia. Kilka tygodni później jako pierwszy z całego tego osiedlowego tygla właśnie ja dowiedziałem się o tym gdzie jest, a właściwie gdzie była Natalia. A było tak…

*

Stukot jej obcasów rozchodził się tego wieczoru niemal po całej ulicy. Wyszła z pracy jak zwykle po siedemnastej. I kiedy przeszła przez obrotowe drzwi pokrytego szkłem budynku od razu skierowała się na parking. Białe gęste płatki spadały z pokrytego szarością nieba, a wokół migały wszędzie świąteczne dekoracje. Zbliżały się święta i Natalia wiedziała, że wszyscy w biurze będą myśleć już tylko o tym gdzie kupić prezenty, choinkę, jak ugotować bigos, upiec placki z jabłkami, gdzie można kupić najładniejsze obrusy do udekorowania świątecznego stołu i jak to zrobić, żeby po prostu uśmiechać się- jak najszerzej się uśmiechać do całego świata w oczekiwaniu na święta.

Granatowy Mercedes Okular stał jak zwykle tuż przy wyjeździe z parkingu dla pracowników. Natalia weszła do auta, zamknęła drzwi i odpaliła silnik. Zbliżał się czwartkowy wieczór, a radio grało pięćdziesiąty trzeci raz tę świąteczną piosenkę Rihanny, którą nucili pod nosem niemal wszyscy w jej biurze.

I kiedy wyjechała z parkingu, przez szybę machając jak zwykle dłonią portierowi wiedziała już, że tym razem nie pojedzie prosto do domu.

*

Pół godziny później granatowy Mercedes sunął już Trasą Toruńską. Natalia prowadziła auto pewnie, spokojnie, słuchając radia i patrząc co parę chwil na wiszący na niebie pyzaty księżyc, który rozświetlał swoim blaskiem całe to cholerne miasto, którego od dłuższego już czasu miała serdecznie dość. I kiedy przejeżdżała wiszącym nad rzeką mostem spojrzała na otoczoną neonami Wisłę. Rzekę, która płynęła sobie spokojnie, zupełnie jakby nie zwracając swej uwagi na pęd metropolii, który tak bardzo przeszkadzał Natalii.

Pęd, którego szczerze nienawidziła. Nienawidziła wszystkiego co związane z szybkim życiem, nienawidziła pośpiechu i gwaru miasta, autobusów, tramwajów i metra. Tłumów, hałasu, mrugających ekranów w autobusach i świecących na przystankach billboardów reklamujących szampon znanej marki kosmetycznej. Nienawidziła zgiełku miasta, który nie pozwalał jej uspokoić myśli i który od dłuższego już czasu męczył ją niemiłosiernie.

I teraz właśnie, kiedy już wyjeżdżała z tego otaczającego ją z każdej strony chaosu, a jej granatowy Benz mijał kolejne skrzyżowania, puste już często, skrzyżowania na których coraz rzadziej jeździły inne auta i coraz rzadziej przejeżdżał autobus, lub tramwaj, teraz właśnie zaczynała już powoli odczuwać ulgę. Ulgę, która powodowała, że mogła spokojnie jechać i zacząć słyszeć. Słyszeć słowa piosenki, którą grali w radiu, słyszeć buczący nieco silnik jej granatowego auta. I przede wszystkim chyba słyszeć wreszcie swoje myśli. Myśli, których tak dawno już nie słyszała i których jej brakowało.

Parę minut później minęła stojący znak z przekreślonym napisem „Warszawa” i kiedy auto sunęło już przez asfaltową drogę, którą z dwóch stron otaczał sosnowy las, wtedy Natalia postanowiła na chwilę się zatrzymać. Zatrzymać gdzieś przy lesie, wyjść na moment z samochodu i odpocząć, delektując się zapachem lasu i ciszy, której tak bardzo potrzebowała. Kilkaset metrów dalej zatrzymała swojego Mercedesa przy drodze prowadzącej w las.

Bryza rześkiego powietrza, które poczuła wysiadając z auta jakby ocuciła ją z letargu, w którym była niemal od samego rana. Zamknęła auto i ruszyła żwawym krokiem leśną drogą, która prowadziła w las. Było po osiemnastej, a ostatnio pogoda raczej dopisywała i w ten dość ciepły grudniowy wieczór Natalia szła już po chwili pomiędzy pnącymi się w górę sosnami czując pod stopami miękki mech. Wyjęła z kieszeni paczkę Chesterfieldów, które czasami paliła. Ale tylko czasami, tylko wtedy żeby się odprężyć. I z reguły paliła tylko jednego w czasie popołudniowej przerwy w pracy. Zapaliła papierosa i poczuła ulgę.

Szumiały sosny, a ponad lasem wciąż świecił pyzaty placek. Pierwsze gwiazdy pojawiły się już na niebie i Natalia przystanęła na moment, aby po prostu popatrzeć w rozświetlone gwiazdami niebo. Patrzyła w górę spokojnie wypuszczając dym z papierosa. Było cicho i ciemno, ale ta cisza akurat Natalii nie przeszkadzała. Wręcz jakby rozluźniała i uspokajała ją, a ciemny las ani trochę nie sprawiał, żeby pojawiło się jakiekolwiek uczucie lęku, czy strachu. Natalia czuła jak z każdą minutą spaceru po lesie opuszcza ją wreszcie zmęczenie. Opuszcza ją wszystko co związane z jej pracą, z rozmowami z klientami banku w którym pracowała i ze swoją szefową, której głos od dłuższego czasu irytował ją już tak bardzo, że czasami chciała rzucić w nią czymś. Rzucić w nią swoim ajfonem, albo długopisem leżącym na biurku. Czymkolwiek, byle tylko przestała wreszcie pleść te bzdury o nowej strategii marketingowej, którą od nowego roku miało zamiar wdrożyć kierownictwo banku.

Kilkanaście minut w lesie wystarczyło Natalii, żeby odetchnąć. Postanowiła, że wróci do auta i ruszy dalej. Odwróciła się, zgasiła bardzo dokładnie swojego wypalonego papierosa i ruszyła w stronę drogi, gdzie zostawiła samochód. Wtem, w pewnej chwili usłyszała coś. Jakby cichy płacz, który dobiegał z oddali. Na początku nieco się wystraszyła. Po chwili stwierdziła, że jeżeli ktoś płacze, a był to damski głos, być może należałoby temu komuś pomóc.

Przeszła kilka metrów pomiędzy drzewami, po czym krzyknęła:

-Halo, jest tam ktoś?!

Cisza. Nikt nie odpowiedział, ale dobiegający odgłos płaczu ustał.

-Halo?! Proszę się odezwać!

W tym momencie ujrzała z daleka, około dwudziestu metrów dalej majaczącą sylwetkę.

-Tutaj… tu jestem… – odpowiedział dziewczęco brzmiący głos.

-Idę… już idę do pani! – odpowiedziała Natalia.

Chwilę później dotarła na miejsce. W niewielkim dole pomiędzy brzozami, pośród rosnącego wokół mchu zobaczyła ją. Była skulona i trzęsła się. Młoda dziewczyna w pikowanej kurtce.

-Co pani tu robi? Wszystko okej? – zapytała Natalia.

-Nie… nie wiem – odpowiedziała dziewczyna, której twarz właśnie w tym momencie Natalia ujrzała po raz pierwszy. Miała na sobie puchową pikowaną zieloną kurtkę, a na głowie wełnianą czapkę i kaptur. Ładna to była twarz, a gładkie rysy i okrągła buzia, niczym księżyc w pełni sprawiała, że można było powiedzieć nawet, że bardzo ładna.

-Co tu robisz? – powtórzyła Natalia. Coś się stało?

-Nie, jeszcze się nie stało – usłyszała odpowiedź.

Obok dziewczyny w puchowej kurtce leżała litrowa butelka Bacardi, upita do połowy. Obok niej leżał srebrzący się blister tabletek. Natalia postanowiła w tym momencie działać, nie należała bowiem do osób, które były bierne w takich sytuacjach.

-Ile tego wzięłaś? – zapytała szybko Natalia.

Dziewczyna nie odpowiadała.

-Ile tego wzięłaś, mów szybko!

-Nie wzięłam… jeszcze nie wzięłam – usłyszała w odpowiedzi.

Natalia poczuła ulgę. Westchnęła nabierając znów w płuca świeżego, leśnego powietrza.

-Chodź dziewczyno… chodź ze mną… – Natalia wyciągnęła rękę i podała ją dziewczynie. Pomogła jej wstać, otrzepać się z ziemi i liści.

-Nie wiem czy to najlepsze miejsce na robienie tego – powiedziała Natalia dobrze wiedząc już co jest grane.

-Ja… też nie wiem – odpowiedziała jej nieco pijanym głosem dziewczyna.

-Jak się nazywasz?  – zapytała dziewczynę.

-Aśka… jestem Aśka.

-Chodź ze mną Asiu… wszystko już okej.

Chwilę później obydwie szły już przez las w stronę jezdni, a pnące się wokół bujnie ku niebu iglaki szumiały.

*

Kiedy zamknęły za sobą drzwi Mercedesa, Natalia niemal od razu włączyła silnik i wjechała swoim granatowym autem na jezdnię. Jechały w milczeniu, a droga zdawała się ciągnąć w nieskończoność pomiędzy rosnącymi po dwóch stronach jezdni leśnych drzew.

-Jak się czujesz? – zapytała w końcu dziewczynę. Aśka siedziała spokojnie patrząc na drogę. W tym momencie zaczęła płakać.

-Czy wszystko w porządku? – Natalia zapytała ponownie.

-Tak… powiedzmy, że tak – odpowiedziała dziewczyna szlochając nieco.

-Dokąd mam cię zawieźć?

-Po prostu… może… po prostu jedźmy – odpowiedziała Aśka, po czym znów, jakby nie będąc pewną czy Natalia usłyszała jej odpowiedź po raz kolejny powtórzyła – Na razie po prostu jedźmy.

-W porządku, ale muszę się zatrzymać na stacji benzynowej. Chcesz coś do jedzenia?

-Jeśli to nie problem, to chętnie.

-Kupię ci hot doga. Tylko to tam mają… co jest w miarę zjadliwe.

-Okej – odpowiedziała jej Asia, po czym wyjęła z kieszeni banknot pięćdziesięciozłotowy.

-Nie trzeba, kupię ci…

-Weź! Proszę weź – odpowiedziała stanowczym tonem Asia. Asia w pikowanej kurtce, która teraz oto jechała już ze swoją nową przyjaciółką jej granatowym okularem pośród szumiących leśnych drzew.

Natalia wzięła od niej banknot. Kilka minut później zatrzymały się na stacji benzynowej.

-Musisz wyjść ze mną – powiedziała Natalia do swojej nowej znajomej. Nie ufała za bardzo ludziom w pracy, a co dopiero miałaby zaufać jakiejś zapłakanej dziewuszce z lasu.

Na stacji benzynowej obydwie wyszły z auta i Natalia zatankowała Pb95 do pełna. Chwilę później weszły do sklepu stacji benzynowej. Natalia zapłaciła za tankowanie, kupiła dwa hot-dogi, dwie paczki Laysów, colę i dwie butelki wody mineralnej.

-Proszę – podała Asi hot-doga, kiedy wsiadały z powrotem do jej granatowego Benza.

*

Było dobrze po dwudziestej, kiedy jechały dalej pośród roztaczających się wokół pól i pastwisk pod ciemnogranatową kopułą nieba. Księżyc wciąż świecił rozświetlając im drogę.

Natalia postanowiła znów zagaić swoją współpasażerkę.

-No, to może powiesz mi skąd się wzięła ta wizyta w lesie? A w ogóle to jestem Natalia – zapytała dziewczynę, która po zjedzeniu hot-doga i kilku łykach coli jakby się ożywiła.

-No więc…? – powiesz co i jak?

-Pewnie się domyślasz… pewnie wiesz co chciałam zrobić – odpowiedziała jej Asia zdejmując powoli swoją pikowaną kurtkę.

-Pewnie tak, ale może powiesz coś więcej? Co się takiego stało, że chciałaś już zostać na zawsze w tym lesie?

Po dłuższej chwili ciszy wreszcie otrzymała odpowiedź.

-Zwolnili mnie z pracy.

Natalia westchnęła. Jakie życie potrafi być dziwne – myślała sobie. Wiedziała już, że ta dziewczyna z lasu, młodsza od niej na pewno o kilka lat nie jest raczej dziewczynką spod ciemnej gwiazdy. Zbyt ładnie się wypowiadała, za dobre miała na sobie ciuchy, alkohol też piła w lesie raczej bardziej wyrafinowany i jednak chyba trochę za ładną i za bardzo zadbaną buźkę miała jak na dziewuchę ze społecznego marginesu.

-Gdzie pracowałaś? – kontynuowała swój wywiad Natalia.

-W dziale marketingu, w firmie szkoleniowej.

-Długo?

-Trzy i pół roku.

-Wybacz, ale czy tylko z tego powodu chciałaś w lesie zakończyć swoją przygodę tutaj?

-Nie, nie tylko…

-Zatem co jeszcze takiego skłoniło cię do tej niemądrej decyzji?

-Jeszcze… jeszcze mąż mnie zdradził.

Natalia prowadziła auto dalej. Przemilczała tym razem rewelacje, które przed chwilą usłyszała. Wiedziała, że utrata pracy i zdradzający mąż to problemy, które dla niej były abstrakcją.  Sama męża nie miała i nie zamierzała mieć nigdy. A praca to zawsze raczej przychodziła do niej sama, nigdy odwrotnie. Tuż po skończeniu studiów znalazła się Natalia na półrocznym stażu w firmie konsultingowej. A po ukończeniu studiów magisterskich i tej pierwszej poważnej pracy przebierała już zarówno wśród ofert pracy, jak i w mężczyznach jak w ulęgałkach.

Zastanawiała się co dalej. O czym porozmawiać z tą dziewczyną, tak żeby jej przykrości już żadnej nie zrobić i żeby się trochę rozchmurzyła. Co prawda to właśnie przez Asię z lasu nie mogła już zrealizować swojego planu, który tak skrzętnie opracowywała przez kilka ostatnich tygodni.  I przez nią znów będzie musiała wrócić do Warszawy. Odstawić Asię gdzieś do domu, albo tam gdzie mieszka i po prostu tym razem dać sobie spokój. Nie jechać już nad morze, a później w góry. Nie zwiedzić połowy Polski na pierwszym chyba od trzech lat urlopie od wszystkiego, który chciała sobie zafundować nie informując o tym nikogo. Miała dość. Pracy w banku, szefowej i całej reszty. I też, podobnie jak Asia, która wzięła się jakby zupełnie znikąd chciała po prostu zostawić codzienność gdzieś daleko za sobą nie informując o tym nikogo. Chciała, żeby wszyscy za nią zatęsknili, żeby zauważyli jak bardzo jest im wszystkim potrzebna.

Granatowe auto minęło kolejny zajazd przy drodze i kilkaset metrów dalej Natalia w pewnej chwili zjechała z jezdni. Zatrzymała auto przy rozciągającym się bujnie pod rozgwieżdżonym grudniowym niebem polu. Z daleka spokojnie szumiał las.

-No to może powiesz mi wreszcie dokąd chcesz jechać?  – zapytała Asię.

-A dokąd ty teraz jedziesz?

Natalia spojrzała na Asię badawczo. Zrozumiała, że prawdopodobnie gdziekolwiek teraz pojedzie, Asi będzie to odpowiadać. I w sumie to nawet w pewien sposób Natalii odpowiadało, w sumie nie było źle. Asia, jak się okazało- wydawała się bowiem być dobrym towarzystwem. Osobą, która zjawiła się w jej życiu w zupełnie niespodziewanym momencie. Ale kiedy się zjawiła, Natalia poczuła się znów komuś potrzebna. Ale tak naprawdę potrzebna. I ważna.

-Jechałam na Hel – odpowiedziała Natalia.

-W takim razie jeżeli ci to nie przeszkadza, to… może… zawieź mnie na ten Hel – usłyszała wreszcie odpowiedź.

Natalia uśmiechnęła się i w odpowiedzi zobaczyła na okrągłej twarzy Aśki to samo. Uśmiech, malujący się na tej oto pyzatej, młodej jeszcze buzi. Prawdziwy i szczery uśmiech, którego tak dawno już wśród otaczających ją osób nie zauważała.

*

Nad ranem, parę minut po siódmej pierwsze promienie słońca rozświetlały całą plażę. Bryza roztaczającego się wokół wszędzie morskiego powietrza niosła ze sobą spokój i ukojenie. Skrzek latających nad plażą wysoko mew wydawał się być radosny i zarazem uspokajający. Z daleka, pośród szalejących na morzu fal widać było płynący liniowiec.

Stały na plaży. Stały i  patrzyły na to wszystko jedząc spokojnie cebulowe Lays’y z paczki. I było dość chłodno i chłód ten mógł wydawać się nieprzyjemny. Ale Natalia i Asia, otulone swoimi pikowanymi kurtkami, szalikami i nakrywającymi ich głowy wełnianymi czapkami tego porannego nadmorskiego zimna nie odczuwały. Czuły raczej ulgę, która z każdą minutą przynosiła ukojenie.

*

Rankiem, trzy dni po Sylwestrze robiłem sobie śniadanie. Spieszyłem się trochę do pracy i wiedziałem, że mogę się spóźnić. Ale śniadanie zjeść chciałem. Trudno, najwyżej zostanę dziś w pracy po godzinach. Cieszyłem się, że nie pracuję już w branży handlowej i nie muszę odbywać ważnych spotkań. Praca korektora dawała mi jednak poczucie pewnego rodzaju spokoju, a przy tym i zawodowego spełnienia, przynajmniej w pewnym sensie.

I kiedy mieszałem na patelni drewnianą łyżką jajka z pomidorami, usłyszałem dzwonek do drzwi. Pewnie nie ominie mnie jeszcze odczyt liczników wody, który robili w naszym bloku. Wyłączyłem gaz i ruszyłem do drzwi. Otworzyłem i na początku nie za bardzo mogłem uwierzyć w to co zobaczyłem.

Ale to jednak była prawda i dwie dziewczyny, z których jedną dobrze znałem i które stały przede mną nie były absolutnie wymysłem mojej wyobraźni.

-Hej… – głos Natalii brzmiał jakoś inaczej niż zwykle, jakby łagodniej.

Nie wiedziałem na początku co odpowiedzieć. Od kilku dni Natalia była przecież co dnia pierwszym i niemal jedynym tematem na całym naszym osiedlu. Rodzina zgłosiła już jej zaginięcie policji, a jej brat wydzwaniał do mnie codziennie niemal po kilka razy. Byliśmy w końcu parą przez parę miesięcy dwa lata temu i jakoś tak mi się z Kajetanem dobrze gadało, że zostaliśmy dobrymi kumplami. Nawet po naszym rozstaniu z Natalią umawialiśmy się czasem z Kajetanem na piwo i zwykle oglądaliśmy wtedy transmisje meczów Reprezentacji Polski. Miałem wrażenie, że wiedział, że wtedy się w Natalii zakochałem.  I chyba żałował nawet, że bez wzajemności.

-Szuka ciebie od ponad tygodnia mnóstwo osób – to pierwsze słowa, które do niej powiedziałem.

-Wiem, możemy wejść?

-Spieszę się do pracy.

-A czy możesz zostawić nam klucze? Do popołudnia muszę ogarnąć parę rzeczy. Nie zrobimy bałaganu, obiecuję – odpowiedziała patrząc na mnie nieco mętnym spojrzeniem. Wyglądała na zmęczoną, ale znów miała ten dawno już niedostrzegalny blask w swoim spojrzeniu, który sprawiał wrażenie, jakby była szczęśliwa.

-Proszę, wejdźcie – powiedziałem, po czym Natalia odparła szybko:

-Poznajcie się, to jest Asia.

Podałem stojącej przede mną, uśmiechniętej dziewczynie rękę. Dziewczynie o bujnych ciemnych włosach, które opadały swobodnie na jej ramiona.

-Arkady, miło mi.

-Asia – też się przedstawiła.

-Przepraszamy cię za to najście, ale zgubiłam swoje klucze od mieszkania

-W porządku – odpowiedziałem, chcąc już jedynie aby usiadły i opowiedziały co się w zasadzie z Natalią, a w sumie to z nimi obydwiema działo.

Zdjęły kurtki i zaprosiłem je, aby spokojnie usiadły w salonie i wstawiłem herbaty. Wiedziałem, że do pracy dziś nie pójdę i będę musiał wziąć dzień wolny.

*

Zamówiliśmy pizzę i kiedy oglądaliśmy we trójkę film na Netflixie wiedziałem już wszystko. Dziewięć dni obydwie spędziły na Półwyspie Helskim. Wynajmowały pokoje w Kuźnicy, Jastarni i w Helu. Chodziły na spacery po pustych plażach i zwiedziły port rybacki, latarnię morską w Helu i bunkry na plaży w Jastarni. Raz upiły się niemal do nieprzytomności. Jadły pyszne smażone ryby w restauracji w Juracie i we Władysławowie. I od tych dziewięciu dni były ze sobą, były szczęśliwe.


(Wszystkie osoby i wydarzenia opisane w tym opowiadaniu są fikcyjne, a ich ewentualna zbieżność z rzeczywistością- przypadkowa).

Arkadiusz Olszewski – Zniknięcie
QR kod: Arkadiusz Olszewski – Zniknięcie