Bracie mój siostro moja
nie próbuj uciekać w opór nagłych zdarzeń
wszakże poparzone codziennością kroki
to jedyna droga w świat drugi trzeci czwarty
w niewidzialny ósmy dzień stworzenia
prędzej czy później dopadnie cię cisza
przelanej krwi co nie przelał nikt
dwukrotnie przetrzebi wszystko nadzieja
niepokojąca myśli jak modlitwa ptaków
tuż przed wschodem słońca otworzy cię
bracie mój siostro moja równaj krok
bunt mas nieświadomych
umilknie wreszcie w prochu ziemi
dumna w ziemi kość nie sprzeciwi się
Acedia
Nie wiedziałem, że przez tę pustynię
płynie tak potężna rzeka, że tak płynnie
wypłukuje ziarna piasku spomiędzy betonu.
Zdradził ją wreszcie jej własny hałas:
szum powszedniejącego stworzenia,
wilgotne z przerażenia twarze i te wszystkie
okna rzygające pustym światłem
w mrok, w noc, w nicość.
Do Giennadija Szypowa
(teoria próżni fizycznej według ignoranta)
Nie wiem jak to zapisać. No bo cokolwiek
bym nie powiedział, nie dam rady opisać
żyjącej pustki fizycznej, jak to nazywasz.
Raz jeden tylko próbowałem ją sobie wyobrazić.
W kwiatach na kamieniu. W wietrze nad grobem
rozwiewającym włosy stojących nad nim
i zrozumiałem, że prędzej czy później
rzeczywiście pustka ożyje, pojawi się
w myślach, w rozwianym włosie.
Zero będzie się równać zeru.
Nicość będzie wszystkim,
a wszystko nicością, jednocześnie,
ponad wymiarami. Ponad próbą zrozumienia
zagnie na chwilę czasoprzestrzeń.