Trzeźwa Marianna (dribble)

(na podstawie powszechnie znanej pieśni ulicznej)

Marianna nie miała na alkohol i szła trzeźwa, żaden stróż jej nie zaczepiał, zgubiła nóż i wkurzał ją brak papierosów. Przed świtem ciężko się spełniać. Wspomnienia pustych butelek i mordy zarzyganej –  marzyła o pełnych, błogim stanie bez mdłości, czarach alkoholu co z początku zawsze jest dobry – miała nadzieje na później.


Na faktach (dribble)

We wsi grasował lis kotojad, aż kotów brakowało, dwa rasowe puszyste, co mi znajomi z miasta wcisnęli, to zjadł bandzior i tylko jedna kotka marki dachowiec ostała, to się rozmnożyła, potem – jak już lisa nie było, nie było, bo komuś podpadł ten lis. Długo jednak jeszcze ludzie, mocno kotów pożądali.


Fascynacja (dribble)

Ich dusze były czarne i samotne. Kiedy ciemności skryły ziemię i zdało się, że to już Ragnarök, ale jeszcze nie nastąpił, wyszły tylko mroczne byty, na manewry przed właściwym nadejściem zmierzchu bogów, jeszcze spokojne, później już nie bez walki. Wtedy on poznał ją, a ona jego i mrok ich połączył.


Efekt (dribble)

Żyjąc od zdarzenia, do zdarzenia, pomiędzy leczone były dotkliwe, negatywne skutki występujących. Brak zdarzeń na dłuższą metę, stawał się ciągiem chwil w stanie umiarkowanej stabilizacji. W perspektywie owocował konstruktywnie, będąc względnie pozytywnym w skutkach i ciekawym w efekcie, tym o co chodziło szczególnie, było pożądane dla wizerunku, postaw oraz zmysłów.


Konwój (dribble)

Jeden diabelski rydwan przywiózł ją a trzysta innych zło, które z nią wędruje, którym ona z zapamiętaniem obdarza. To zło ma zdolność się regenerować i zawsze jest go tyle samo do rozdania. Rydwany nim wypełnione, nominalnie są niewidzialne i pozór powoduje mylność w postrzeganiu oraz łagodzi strach, zapobiegając podniesieniu alarmu.


Lewak Romuald (drabble)

(Inspiracje – Mały Książę i stary wszem popularny serial)

Szedł przez pustynię Romuald. Był on o poglądach skrajnych – anty bardzo – prawdziwy lewicowiec, co tych odwrotnych nienawidził i wszystkiego, co mu w pogląd uderzało. Słaby już był, ledwo lazł… – prawie fatamorgany łapał. Wtem wyraźnie gówniarza ujrzał jakiegoś blond. Początkiem, że kolejna fatamorgana – pomyślał.

Gówniarz podszedł i zagadał – przedstawił się, że książę, tylko mały jeszcze – no to Romuald tego nie zdzierżył – burżuja na pustyni tak otłukł znalezioną, kolczastą, zeschłą gałęzią, że aż mumie ptaków ciernistych krzewów z niej pospadały, a gnojek z bólu takie wizje łapał, że o kochających różach zaczął nawijać. Wróg ideologiczny wszędzie się czai, ale Romuald zawsze czujny.


Muza – strzyga (drabble)

Twórca zderzył się kiedyś z muzą, ale była to podstawiona fałszywka, która przemieniła się w czarownicę. Ta skrępowała zaś jego wenę. Wenę można było uwolnić tylko magicznym płynem czterdzieści procent vol. Niestety jego organizm miał ograniczone możliwości stosowania magii. Czarodziejka gorzałka wygrywała starcia z czarownicą muzą, ale nie mogła wygrać z nią wojny. Pozostały działania partyzanckie i tak okazjonalnie czarodziejka dowalała złej czarownicy. Ta się umacniała, odkrywając nowe swe oblicza, między innymi była też strzygą. Magiczny napój czterdzieści procent vol., nie był już w stanie uwolnić weny ze ścisku złej muzy – strzygi. Podejmując próbę przeczekania zła, twórca wdrożył taktykę uniku. 


Odmieniec (drabble)

Jurek inny jest, złym zwany i wariatem. Jurek ten odmieniec.
Na msze ludzie idą, Jurek jak ateista, nie poszedł wcale.
Sołtys nakaz dał a nie zastosował się tylko Jurek rebeliant.
Wieś spokojna i pobożna jest cała prócz tego Jurka – ech wywrotowca.
Taki dziwny – inny jest Jurek – zły i nieposłuszny.
Dobrze by było tutaj jakby nie Jurek, ta wredna wsi zakała.
Poubierany tak dziwacznie jakoś, razi wszystkich wyglądem.
Odraza bierze każdego jak na Jurka spojrzy, przyjezdni się boją.
Psuje wizerunek on wiosce całej, nikt już go tu nie lubi i nie chce.
Pojechał Jurek na festiwal gotycki, nie wyróżniał się wcale.

Odpowiedź (drabble)

Zapytany jak ma się to, co mu cenne. Odpisał przyjacielowi iż: leży pochlastana –mając na myśli książkę, którą pod wpływem emocji pociął. Przyjaciel miał na myśli jego narzeczoną. Odpisał mu, że może to chwila słabości, i że chce wierzyć, iż zdarzyło się tak tylko raz i nie będzie na razie tego zgłaszał, ale chce wierzyć, że to już się nie powtórzy, żeby obiecał, iż więcej już tego nie zrobi żadnej innej, chce wierzyć i ma nadzieję. Odczytał wieść przyjaciela – kompletnie nie rozumiał jego ogromnego sentymentu do tej grafomanii, odpisał jednak, na wszelki wypadek, że obiecuje i więcej już nie będzie.


Szlak (droubble)

Gnojek chodził do autobusu szkolnego trasą kolidującą z częścią jego starego szlaku i często zderzał się bezczelnie z jego iściem, robił to wtedy zazwyczaj właśnie, gdy on powracał z nocnego spaceru, zakłócając mu rytualne sam na sam, przestawienie się z nocy na dzień wobec żywiołów. Z ojcem gnojek tak chodził. Wkurzali go obaj, aż po granice mentalne. Była to perfidnie wykreowana premedytacyjna prowokacja wprost, wręcz i zakrawała. Zaburzała równowagę przynależności do stref oraz wytrącała stan z normy, będąc wbrew i na pohybel logicznym zasadom, burząc charakterystykę i przetrącając wszystko, co pierwotnie było tu przynależnym poprawnie. Niszcząc szacunek temu co odwieczne, co strzeże oddawania czci dla słońca i księżyca, i co przychyla się czarom i magii, utrwalając ich moc oraz przyporządkowując zdarzenia do miejsca, gwarantując tak im niczym nie zaburzoną ciągłość bytu i powtarzalność zaistnień. Kiedyś gnojek szedł sam, gdy go ujrzał, to uciekł. On stał dumny z siebie, potem gnojek wrócił z ojcem – on wciąż stał i patrzył, przechylał głowę. Gnojek z ojcem obaj przystanęli i popatrzyli na niego, kreując swoiste bezczelne, demonstracyjne przedstawienie, trwało to przez dziewiętnaście i pół chwili, a potem uciekli. Stan wrócił do normy i stał się właściwym poprawnie, bo to jest, kurwa, jego magiczny szlak.


Mędrzec wędrowny (droubble)

Znów przybył – czekali, legenda go wyprzedzała. Gdy wstąpił na melinę, z
ciemności się wyłaniając, a tam wiedzieli już, że wstąpi. Zaczynał swój
monolog, kto profanem nie był, to cichł a kto nie cichł, to mu mordę bili,
co słuchać oracji byli w zamiarze. Jak już snuł mówienie, to i psy
bandyckie łagodniały, i kobiety się mocno kochliwe robiły. Wódkę przestawano
polewać na czas mowy jego, dopóki nie skończył i jeszcze trochę po, względem
zadumy trwającej zachwytem. Każde z tych zdarzeń wydarzeniem zwano, jak
przybywał i przemawiał, potem pito dalej. Dniami kolejnymi mowę
wspominano. Picie też, bo i to, i to kwalifikację miało. Po lasach, polach i
kamieniołomach wieść od melin, do melin wędrowała. Działał na istnienia
świadome jak prastary wizerunek bóstwa, gdy działo się co w mowie o nim i
co ta legenda. Czar mądrości roztaczał, którego tylko głupi i po ból za głupi
odczuwać w niemocy byli i nie szanowali, i policja z władzą, bo policja i
władze nigdy mądre nie były, tylko chciwe i złe, i dużo głupsze od księży, ale
tyle samo w głupocie co fanatyzm wiary i o tym też mówił. Znikał nim
słońce wstawało, boskość nocy go zabierała, by przed profanacją czynioną
przez świt, chronić.

Talent Wacka bez chęci (dribble)

Wacek talent miał i umiejętności, ale zbyt leniwy był i tylko jak miał fantazje

z tego użytek zrobić, to tak czynił, jednakże rzadko bardzo było mu to się zdarzającym i żeby mieć, chęć chcieć, to też był za leniwy. Niekonstruktywnie po całości egzystował i

żadnego trwałego pożytku zeń nie było.


Mało wiarygodny zegar księdza (drabble)

Ksiądz olewał swój zegar, ignorował jego godzin wskazania. Kościelny przez to przybiegał tuż przed początkiem nabożeństwa na plebanię i razem pędzili do kościoła, by zdążyć w czas rozpocząć. Raz tak biegnąc potknął się i buta zgubił, nie wracał, bo by się spóźnił i w jednym odprawiał. Chwiał się i potykał. Parafianie orzekli, że schlany odprawiać przychodzi i na ambonę, to by nie wlazł, a jakby nie mównica, to by się przewrócił. Gdy po nabożeństwie z kościoła wyszedł, chwiejny i potykający się, to wszyscy postronni mówili, że tak na mszy winem się uwalił. Wszem alkoholikiem orzekli i tak już potem zwali.


Nerwica lękowa (dribble)

Czuł lęk, do psychiatry się udał. Psychiatra przeprowadził rozmowę, testy zlecił, diagnozę wystawił, leki przypisał, zażywanie nakazał. Zastosował się –tabletki połyka, a te specyficznie działają. Już lęku nie czuje, za to wokół się boją. Jak się pokaże, to panika wkracza w porządek społeczny. U psychiatry pojawiają się inni z lękiem.


Pies sąsiada i powrót zimy na wiosnę (dribble)

Zima zawróciła na wiosnę. Sąsiad starego psa miał, zasłabł psisko i zmarł. Padł jak stał i śnieg go przysypał a sąsiad myślał, że uciekł. Po odwilży go znalazł, nie mógł od gruntu oderwać – przymarzł, to wielki pies, musi jeszcze poleżeć. Byle się w glebę nie wtopił, rozmarzając – martwił się sąsiad.

kwiecień 2019

Yanko Wojownik – Proza
QR kod: Yanko Wojownik – Proza