Jakiś czas temu w Internecie krążyło wideo, na którym pewien amerykański nauczyciel wychowania fizycznego postanowił udzielić swoim uczniom ważnej życiowej lekcji. Planowany na ten dzień wyścig postanowił rozpocząć zadaniem serii pytań. Uczniów, których odpowiedzi były twierdzące, poproszono o zrobienie dwóch kroków w przód. Natomiast jeśli były one przeczące, mieli pozostać na swoich miejscach. Pytania na początku były trywialne. Dotyczyły tego czy uczniowie są zadowoleni z przebiegu ich edukacji, czy jedli dziś śniadanie, czy się wyspali itp. W dalszej części zrobiło się jednak mniej przyjemnie. Zadawane pytania dotyczyły strachu o przyszłość materialną, samopoczucie, kłopoty z rodzicami. Zawsze jednak pytanie opierało się na obawach związanych z przyszłością. W pewnym momencie nauczyciel przerwał zadawanie pytań i kazał osobom z przodu odwrócić się. Z tyłu, niemalże wciąż na linii startu pozostało kilku uczniów, co oznacza, że niemal każda odpowiedź na zadane przez nauczyciela pytanie była przecząca.
Eksperyment ten nie miał na celu pokazać wyższości uczniów z przodu. Co poniektórzy w trakcie zorientowali się, o co chodzi, a ich kroki na potwierdzenie kolejnego pytania robiły się coraz mniejsze. Nauczyciel chciał tym uzmysłowić swoim uczniom, że żaden z nich nie startuje z równego poziomu. Żaden człowiek nie ma takich samych szans na początku swojego życia. Nie chodziło o wzbudzenie wstydu w osobach będących niemalże w połowie boiska, tylko o świadomość tego.
Wilde twierdził, że człowiek nie powinien pochylać się nad cierpieniem, a nad myślą, co wydaje się jest esencją tego eksperymentu. W swym eseju Dusza człowieka w socjalizmie skupia się na jednostkowości człowieka. Postuluje o to, by człowiek nareszcie zaczął żyć, a nie jak dotąd egzystować. Dziś, czytając te słowa nie odnosimy wrażenia, że zostały napisane ponad sto lat temu, wręcz przeciwnie, są niezwykle aktualne. W naszych czasach z łatwością możemy zaobserwować i stwierdzić, że większość ludzi tylko egzystuje, zwłaszcza względem argumentów podanych przez Irlandczyka.
Największą przeszkodą utrudniającą prawdziwe życie jest prawo własności. Bowiem posiadanie jest złem ograniczającym nasze społeczeństwo. Człowiek jest oceniany miarą tego co i ile posiada, a nie tego jaki jest. Najciekawsza jest ponadczasowość Duszy człowieka… Hipokryzja współczesności opiera się zaprzeczaniu takiemu stanu rzeczy. Próba niezauważania tego problemu czyni całą sytuację co najmniej groteskową.
W utopijnym państwie Wilde’a najważniejsza jest jednostka. Wzrastanie osobowości, doskonalenie siebie i przekonanie o swojej wyjątkowości. Indywidualizm ma być kluczem do sukcesu naszego społeczeństwa. A co najważniejsze kluczem uniwersalnym. Ponieważ „nie ma jednego wzorca człowieka”[1]. Społeczeństwo będzie mieć do czynienia z pięknem każdego, drzemiącym w jego niedoskonałości. Państwo, w którym najwyższą cnotą jest wiara w człowieka, jest piękną ideą poczynioną w duchu personalizmu. Niestety tylko ideą.
Autorowi Duszy człowieka… zależy na pobudzeniu Indywidualizmów (duża litera zamierzona). Robi to w jasny sposób. Daje społeczeństwu wymyślony przez siebie przepis na państwo, jego zdaniem, idealne. Na tym polega jego utopijność. Dla personalistów ta idea jest wiecznie żywa, ale zadaniem nie tyle nieprostym, co niewykonalnym byłaby chęć jej realizacji. Można wspomnieć również o nieścisłościach manifestu lub tego, że nigdy nie ma pewności, czy Wilde nie tworzy swojego eseju pół żartem, pół serio, jak pisze dr Cezary Błaszczyk w posłowiu do polskiego wydania Duszy człowieka… ale tę kwestię pozostawić należy literaturoznawcom na dłuższe, niż ten wywody.
Piękno tego eseju polega na tym, co w nim ulotne i niemożliwe do spełnienia. Dusza człowieka… to „projekcja naszych tęsknot i marzeń”[2]. System socjalizmu utopijnego zaproponowany przez Wilde’a tworzy raj dla Indywidualistów skupiających się nie na posiadaniu dóbr, a na wolności człowieka. Lektura stawia przed czytelnikiem fundamentalne pytanie „mieć czy być?” i przede wszystkim udowadnia, że warto marzyć.
[1] O. Wilde, Dusza człowieka w socjalizmie, przeł. J. Dehnel, s. 21 [2] Ibidem s. 62