Bunt gówna
Poczujesz smród sprawiedliwości
Dostaniesz od nozdrzy w system nerwowy
Zjesz gówno Będziesz jadła gówno gówno-elito
Damy ci się w usta i przełkniemy się w twoje rzyganie
Wysrawani od wieków
Ci z najwyższymi odchodami nigdy nie płacili na nas
To my małe bobki składamy się na gówno-państwo
Do taplania się gówno Do nurkowania
Do srania gówno Żeby z gówna było gówno
To gówno myśli ma nogi i dłonie i twarze
Jest w różnych kolorach gówno i o różnej konsystencji
Czasem różni się tak bardzo Tak bardzo bardzo Że to jest kałuża gówna a to jest zastygnięte w bryłę
Ale nadal przysrawa nam ta sama walka
Walka z elitą na złotym kiblu kosmiczno-robotycznej defekacji
Podsramy wasze pałace i marzenia
Potopimy wasze oddechy w gęstej dupomazi
Załatwimy (się na) was
My:
placek
rzadkie
flup
sranko
gówna wietrzne: bąk i przeciągły pierd
gówna cichacze i gówno z ust (słowo) i uszu (miodek)
gówno z nosa (gil)
Na czczy żołądek odesramy się za wieki i za teraz
No co ty
Rzeczywistość nie jest – no co ty – lewicowa
Epatuje faszystą, zakonnicą, kapitałem
Gwałci kobietę facetami
Zjada zwierzę i beka
I nigdy się – no co ty – nie zmieni
Nie zadowoli się holokaustami
Nie pójdzie do pracy bez śniadania: śmierci
Nie wróci do pracy bez obiadu: śmierci
Nie pójdzie spać bez kolacji: śmierci
No nie jest – no co ty – lewicowa
Umierają w niej głodne dzieci
Bo zabijanie zawsze da się uzasadnić
Ale są też – no co ty – dobre rzeczy: miłość, sztuka, warzywa.
Rzeczywistość można zmieniać, ale – no co ty – nigdy się nie zmieni
Bez litości
Chciałbym zniszczyć świat jak futuryści
Komuniści i faszyści
Zrzucić bomby zjechać walcem
Zacząć jeszcze raz
Chciałbym zniszczyć wszystkie myśli i odczucia
Spalić wiedzę i rozstrzelać ciała
Nigdy nie wymyślono niczego
Żeby trwale poczuć się lepiej
Chciałbym umrzeć mamę i tatę
Ich role pokończyły się już dawno
Niech idą do piachu
Czy tego chcą czy nie
Chciałbym wysadzić się w przedszkolach
W kościach W klubach Na uniwersytetach
Chciałbym żeby starczyło mi śmierci
Na zabicie wszystkiego i wszystkich
Chciałbym zniszczyć naprawdę i nieodwołalnie
Bez zostawiania szczątków i zatopień w bursztynie
Pustynia to dla mnie wzór zagłady –
Idealnie sproszkowana rzeczywistość moich marzeń.
Komunizm
1.
Nie ma we mnie miłości
Ciało moje polityczne jest na zimno
Liberalizm swoim neo wbił mi się w nerwy strachem
Sam też sprzedałem się kapitalizmowi
Żyję w obiegu jako towar
Powstałem z pracy rąk ludzi i własnych
Wyceńcie mnie w relacji do złota lub polubień
Bierzcie pod uwagę wysiłek ewolucji
I samotność moją
2.
Komunizm to nie Mao
Mao był chuj
Komunizm to nie Stalin
Stalin był chuj
Komunizm to nie Lenin
Lenin był chuj
Komunizm to nie Marks nawet
Po chuj nam Marks
Komunizm szumi duchami plemion zbieracko-łowieckich
Krzyczy strajkiem przerażająco dojrzałych dzieci
Brzmi w ofensywie przeciwko fallusowi
Śpiewa w potrzebie bliskości
Ciała nasze są polityczne
Ciała nasze są łączliwe
Samotność nasza jest Stalinem
Nadzieja na miłość – komunizmem