Albo weźmy ten wiersz: powietrze jest żywe
i tak dalej. Dlaczego nie wystarczy, że już raz
go napisałem? Skąd pragnienie, żeby go wziąć
i przenieść jak grudkę ziemi na podeszwie
w nieodkryte jeszcze miejsce? Wiersz –
kalekie dziecko o twarzy starca przecierające
zabłocone buty na poboczu wylotówki,
kawałek flagi owinięty wokół szyi,
kwiat zerwany z przydrożnego pola,
zaświadczający o przydatności ręki.
Spróbujmy inaczej: kluczyk zapłon gaz:
wadliwość rozpoznań, ich tymczasowość,
doraźna atencja dla ulatujących bytów.
Jeszcze dzisiaj mam te buty, ale czy jutro
nadal będę je miał, czy pójdą na przemiał
razem z ziemią, która dzisiaj jest, a jutro,
cóż, a jutro ziemi może nie być, przed czym
ostrzegają nas emisariusze korporacji
przetrwania. Ziemi może nie być, ale będą
buty, które trzeba wyprodukować na tyle
zmyślnie, żeby utrzymywały ciało w ruchu
powietrznym, bo tylko taki ruch pozostanie
emisariuszom korporacji przetrwania.
I dalej: wystarczy je wziąć [powietrze] i napełnić bak: kluczyk zapłon gaz:
Tymczasem wypada zmilczeć wobec mięsa, wobec skwierczącego na tłuszczu cierpienia. Cierpienie niezbędne jest do życia, skóra niezbędna jest do produkcji drogich butów, albo pasków, na których wieszają się hipsterzy rozszczepionej rzeczywistości, a mięso? Mięso niezbędne jest życiu dlatego, że strach najłatwiej spieniężyć, o czym przekonują interesariusze cierpienia. Ktoś karmi się obuwiem, a ktoś inny ubojem, ale wszystkim chce się pić, jest to przemysł, więc pij miraż, pij strach, którym chodzisz, do dna:
na dnie jest piec, w piecu pali się śmieć, dlatego że strach ze spalania jest dym, dlatego że strach dym wędruje do płuc, dlatego że strach pij dym, którym żyjesz, który cię omiata chmury dymu deszcz dymu śmieci w płucach kluczyk zapłon gaz: strach. Dlatego wiersz, nieodkryte jeszcze miejsce, dym. Dlatego, że strach. Łysieję, i to jest fakt, o którym wiem tylko, że jest. W tym wierszu to na razie wszystko, cześć.