***
Długi pas startowy,
długi rozpęd dla samotności.
Lot krótszy niż ulubiona płyta,
zwid, może lekkie opiaty.
Schną jeziora w krainie
karmazynowego króla.
Hala odlotów przez którą,
nie przeleci żaden ptak.
Zgubiona walizka, zerwany pasek,
zapodziana rękawiczka.
CV
Życiorys z odklejonym zdjęciem,
kwadrat o konturach twarzy,
korekta przestrzeni bez przecinka,
zwichnięty czasownik spalonej ziemi,
pytania bez odpowiedzi na podanie.
Gryf z wyłamanym ostrzem.
***
ręce skłute jak ogródek jordanowski,
palona kawa nad jerozolimą,
ciemne gwiazdy na barykadach nocy,
i na wstrzymanym oddechu:
wypięte żyły,
świt pod kloszem,
dotknięta na popiół ćma
***
trzymasz się snu jak koślawej poręczy,
dalej, zostały dwa kroki:
tajemnice bolesne i zerwane obietnice,
bluzgi wzdłuż kanałów i wychodków.
przyjmującym ranną modlitwę,
krzepnie ze wszystkich alleluja.
***
przypalone mleko chmury,
minuty zostawione jak kurtki w szatni,
czas bez żadnego siniaka,
życie bez stempla,
dowód bez osoby,
niebo bez świadków,
łeb w łeb, czoło w czoło.
***
w skrzynce leży awizo,
kartka, która domaga się istnienia.
na poczcie odbierasz nowe życie,
ale nie wiesz, co zrobić z resztą.
pozbyć się gratów, wynieść?
zakleić kartony, zostawić?
wynieść się z treści, zmarszczyć brwi?
wybrać priorytety czy polecone?
w końcu trzeba się zdecydować
czy nadawać czy odbierać,
z dwóch możliwości – ślina
zamiast znaczka
***
z czwartego piętra kaszel,
w kilku oknach światło,
temperatura rośnie za zakrętem korytarza,
złota żaluzja ciężka od powietrza i kurzu,
wracaj do łóżka,
masz to jak na dłoni:
podaj, przeczytaj, dalej
***
ciśnienie w za wysokich rejonach,
obręcz potu wokół szyi,
tak po prostu:
deszcz ze śniegiem,
świt pluchy pary,
jakoś trzeba zacząć,
dobrze:
bułka z masłem,
kojarzenie rymów nie po końcówkach,
ani nie po ciągotach,
słowa bez macierzy,
pod wpływem orientacji,
przydają się przed transferem,
potem pojedziesz na syrenie,
do przeszczepu przestrzeni,
słońce