40°C

z mineralną w środku miasta
na kacu
tramwaje nie przyjeżdżały chciałem płakać
chciałem mordować wyżelowanych chłopców i ubrane na biało dziewczęta
ratować psy i dzieci przed niechybną agonią
chciałem ściąć głowę słońcu
za żywota
za to że nie wie
za to że świeci zbyt mocno i nad upadłym światem
mogłoby znaleźć planetę gdzie żyją jaszczurki a nie delikatne neurotyczne pojebane małpy
podniosłem więc okulary popatrzyłem nań wprost
zapaliłem papierosa
żar za żar


ul. Lubicz

podobno w XIX wieku mieszkała tu chińska młoda piękność
przywiózł ją jakiś Anglik arystokrata
miała dom pełen kolorowych smoków paliła opium
gotowała zupę z żółwi i dawała za pieniądze wtajemniczonym
bogaci chłopcy nie wychodzili z jej domu tygodniami

nie wiadomo co się z nią stało
może przejechała ją żelazna kolej albo odfrunęła
spróbuj tyle wypalić
spróbuj uprawiać dzień w dzień miłość i jeść tylko żółwie

nie wiadomo gdzie się podziały jej wstążki suknie i migdałowe oczy
nie wiadomo co się stało z tamtymi czasami

nikt nie powiedział Ci „do widzenia”
nikt nie powiedział Ci „żegnaj”

Luu Bitch


Puk puk

spałem jak trup i obudziłem się nagle
wrzała jesień
ta poranna najgorsza
z masą światła i kolorów
z drzewami jak istoty które właśnie opuściły ciucholandy
i tryumfują

co zrobić

stoję z kawą i chwieję się na tym lekkim wietrze
słońce liże mnie jak umierający pies

czekam aż odkleją się oczy


Harold i ten drugi

Harold Lavigne
czarnuch z Tennessie
trzymał w dłoni srebrny krzyżyk który dostał od matki
chwilę zanim stanowy prokurator
n a p r a w d ę usmażył mu dupę
prąd płynął a Harold trząsł się
poruszał grubymi wargami
i gdy nie myślał już chyba o niczym
jego smukłe palce
wciąż oplatały misterne srebro

tacy jak Harold zabierają w ostatnia drogę
różne rzeczy
amulety pierścienie
pukle włosów
święte księgi w miniaturowych wydaniach
fotografie
te wszystkie małe cuda
które leżą
pomiędzy niebem a ziemią

ale czytałem o facecie
który nie wziął nic
żył w średniowiecznej Japonii
i był samurajem
w noc przed egzekucją wykąpał się
zjadł coś
zamienił parę słów z pilnującą go strażą
i najzwyczajniej w świecie poszedł spać

ten to chyba wiedział coś
o śmierci


Sam

zajazd „Michał” gdzie królują tiry radio Eska osrane kible
blond kelnerki wódka schabowe
ciemny park pod Terespolem i prawie jesień
nie wiem po co ale ukradłem kryształowy żyrandol
przyniosłem go tu do parku siedzę z nim na ławce
patrzę i wszystko się zgadza:
jest zimne piwo chłodne liście zapałki camele
w hotelu na piętrze nie ma światła
a mój pokój jest pusty


OM

byłem tu i tam i słyszałem różne potworne przekleństwa
z ust psychopatek narkomanek sprzątaczek bez zębów
fiśniętych dziewcząt co pół życia w kaftanie
menelic z ławek świata
ale te Twoje „medytacja”, „jestem dziś bardziej świadoma”
i „cieszę się ze cię widzę”
są bardziej przykre i najbrudniejsze
gdy siedzisz tu czysta pachnąca z ułożonym życiem
a ja piję kawę spoglądam na boki i myślę to nie z Tobą to nie w Tobie wtedy
to nie ja


Tak tu się to robi

francuski c2 angielski b2
ładna marynarka ogolona twarz roześmiane oczy

tak się zostaje „a cunt junior” za dwa osiemset
tak się zyskuje dobrego lekarza kartę multisport
i miłe towarzystwo

dziękuję kutasy
ale z natury lubię być sam i ostatnio jakoś nie choruję
marynarka z robanu rozerwała mi się wczoraj
bo sklep był zamknięty i szukałem na gwałt w szafie papierosów
sport raczej bez karty:
bieg na przystanek lub rower

a jeśli chodzi o pieniądze to jakoś leci

w tej kwestii dodam tylko
że kiedyś się wkurwię
i napiszę książkę o beznadziejnych pizdach takich jak wy

i sprzedam ją za miliony


***

moje rośliny na balkonie umarły
zbiegam na dół po fajki i w tym suchym powietrzu
spotykam sąsiadkę Irenę
Irena ma 86 lat i też coś przebąkuje o wyprawie na drugą stronę świata
wczepia się we mnie kurczowo prosi: pomóż mi wybrać listy
razem wchodzimy w cień schodowej klatki
Irena pokazuje laską która to skrzynka
a gdy wybieram
patrzy na mnie swymi wielkimi błękitnymi oczami
mówi „eh-eh… miałam takiego na wojnie…”
spoglądam na Irenę
stoi i lekko się trzęsie
jest suchutka jak letnie powietrze
cała siwo-niebieska jak izraelski domek lub ocean
wręczam jej listy całuję jej ręce mówię :
Pani uważa Pani Ireno, wyprawy, na tamten świat czy w rejony tego… po prostu czasem nie warto
czasem nie warto ruszać się z domu
w domu gra radio i jest kot
na oknie stoi kwiat miło trzeszczą ściany
dom to pewna i dobra planeta….niech się Pani nigdzie nie wybiera…
Irena śmieje się mówi: tamten to nie miał tak gadane…

cały rok kochałem się w Irenie
aż opatulili ją w coś białego i wynieśli następnym latem
stałem na klatce mówiłem: ja udzielę informacji ja znam tę Panią
powiedzieli tylko: odsuń się Pan tu już nie ma nic do roboty
więc zbiegłem na dół po fajki w tym suchym powietrzu
moje rośliny na balkonie umarły


Sierpień

umarliśmy i to nie było niczyją winą
w naszych ściętych w sól ciałach migocze jeszcze lato
puste szkolne podwórka polski czerwiec i Bałtyk
pociągi z Pomorza osty na łąkach świetliste pola widziane przez szybę
i noc w którą wtoczył się pociąg
stacja Kraków

umarliśmy naprawdę po wielu transfuzjach z mocnej herbaty
i z lipcowego światła
zostawiliśmy gdzieniegdzie echa śmiechu
drobinki krwi i śliny pyłki roślin
ciepłą ziemię po ciałach które leżały w jednym miejscu i płonęły zbyt długo

i to musi wystarczyć

to są miejsca i rzeczy brzemienne nowe wylęgarnie
zostanie to wzięte na ostrze języka
wygładzone przez gwiazdy
wyplute

nie bój nie bój się
tym zajmie się świat


Stare włoskie opery

ale pierdoli ta baba w rmf classic
i ten facet też
przerywają mi muzykę
mówią ciepłym głosem są intelektualni i uprzejmi
dzwonie do nich z firmowego telefonu mówię :
dobry wieczór chcę muzyki klasycznej
nie po to cały dzień tyrałem żeby teraz słuchać was
jesteście chujowi i beznadziejnie denni
facet coś tam odpowiada tym samym głosem
już nie wiem co bo odkładam słuchawkę i przełączam na dwójkę
pierwsze co słyszę to burza oklasków
podoba mi się to jestem wzruszony
kłaniam się na 4 strony pokoju poprawiam poduszki
co teraz myślę co dalej skoro dostałem takie owacje
dalej jest jak najlepiej
stare włoskie opery


Bodhi by night

w końcu jest cicho i pada śnieg
grzeje mnie piecyk grzeje mnie koc
i nikt absolutnie nikt mi nie przeszkadza
w leżeniu i w patrzeniu w ścianę
(tak bardzo to lubię)

gdy przeczytałem o tym że Bodhidharma po przybyciu do Chin
usiadł pod ścianą klasztoru i wpatrywał się w nią całe 9 lat
pomyślałem że jest szansa że jestem normalny

i zawsze gdy matka pytała mnie :
no co tak leżysz tak patrzysz bez sensu tak bezproduktywnie w tę ścianę
odpowiadałem to co Bodhidharma gdy pytano o sens:
ja cię przepraszam ale nie wiem
nie wiem nie wiem

Kamil Wajer – Jedenaście wierszy
QR kod: Kamil Wajer – Jedenaście wierszy