Nie ma nic

Nie ma nic istotnego w naszych czasach
całkowita miałkość
po której chodzę, której dotykam
wstrzymuję oddech tak długo jak potrafię
aby choć na chwilę oderwać się
od warstwy zastygłych
na różnych poziomach
w różnych pozach
sylwetek, ciał ,
ciągle poniżej depresji

Na żadnym poziomie
nie ma nic istotnego.


Obłuda

Obłuda zastąpiła empatię, fałsz
nie miał nigdy tak dobrej passy.
Młoda dziewczyna uśmiecha się do mnie
odrzucając mój wniosek o przetrwanie
Ona już wie, że eliminacja musi zastąpić
zużyte niebo, piekło i ziemię. Czuje,
że uczestniczy w selekcji, wciąga ją
moc decydowania o czyimś losie, staje się
ważna, jej rola rozpisana
na anonimowe wielogłosy
rozsadza ją od środka. Wraca do domu,
do swojej rodziny, dziecka, męża
dopiero tam zrzuca skórę, długo myje ręce
zanim siądzie do stołu.


Lekcja pokory

Lekcja pokory jaką odebrałem w życiu
stoi w przedpokoju podobna do rzeźby
Jest kolażem odlewu dłoni zamkniętej w pięść
z otwartymi ustami w niemym oczekiwaniu
na słowo wyjaśnienia, komentarza
lub choćby kartkę włożoną między
skurczone palce, wyrwaną z kalendarza
zapisaną szybkim niezdarnym pismem
zagubioną między szczelinami podłogi.
Może po latach ktoś odnajdzie w niej
choćby jedno znaczenie, wskazówkę
lub tylko znak.


Coraz rzadziej

Coraz rzadziej odzywam się do siebie
biorę przykład z ludzi, nie mam sobie nic
do powiedzenia, tym samym
skracam dystans do początku i
końca wszystkiego, co bierze
się z zamilczenia.


W miarę jak przybywa mi lat

W miarę jak przybywa mi lat
odliczam je od minionych dni
Pamiętam je wszystkie, albo
tak mi się tylko wydaje, mój syn
sięga wybiórczo pamięcią
do rzeczy, które przywiązują się do niego
jak pies, staram się brać przykład,
lecz nadchodzą ze wszystkich stron
jak bezwładny tłum gnany strachem.


Kiedyś

Kiedyś można było opowiadać sny
na różne sposoby, w różnych językach
rozmieniając je na obrazy, wizje
albo stany świadomości.
Najczęściej teraz bezsenność
opowiadamy jako cześć bajki
nie z tego świata.


4 godziny

Im jestem starszy, śpię coraz krócej
wystarczają mi cztery godziny
dwieście czterdzieści minut
dwadzieścia cztery tysiące sekund
to całe morze czasu, nie jestem w stanie
go przepłynąć, stoję po środku nurtu
na jednej nodze jak szaman
zamykam oczy, śledzę siebie od wewnątrz
zajmuje mi to cztery godziny
dwieście czterdzieści minut
dwadzieścia cztery tysiące sekund


Wyjście

Wyszedłem z domu jako dziecko
tułałem się od miasta do miasta
od ulicy do ulicy
od domu do domu
od mieszkania do mieszkania
w końcu wróciłem jako starzec


Sny

Sny powinny być rozleglejsze niż jawa
i bardziej odważne niż kaskader
zastępujący nas w najbardziej
niebezpiecznym momencie
przebudzenia.


Wybaczyłem

Wybaczyłem wszystkim moim wrogom
Pogodziłem się z faktem, iż nie potrafię
zliczyć ich jak stada baranów przed snem,
dlatego ukrywam się w wilczej skórze.


Nie mam nic

Nie mam nic do powiedzenia, od czasu
gdy wyłączyłem telewizor, wyniosłem radio,
odłączyłem komputer z sieci, oddałem smartfon
na akcję charytatywną

Gabriel Leonard Kamiński – Nic na poziomie
QR kod: Gabriel Leonard Kamiński – Nic na poziomie