Widziałem

zimna noc na bemowie
zimny łokieć zioma w seicento
(ani słowa o sztuce włoskiej)


Ateńska tonie W East River

o świcie ktoś splata w ciasny warkocz twoje sny
odchodzi jak gdyby od tak wypił bidon łez
robisz reset lęków chciałbyś zagrać w inne gry

więc topisz cień w east river jednak drań raz-dwa-trzy
pojawia się na ateńskiej jak zgubiony fez
o zmierzchu ktoś inny splata w warkocz twoje sny

wlewa jad do ucha każe spać bez snów choć ty
wolałbyś po nocach robić przegląd swoich tez
a robisz reset lęków i grasz w te same gry

w parkach ścigasz wiewiórki i pręgowce lecz my
wyślemy cię do ogrodu między perz i bez
dziś agent nocy samopas puszcza twoje sny

więc w łóżku z rozkoszą puszczasz z dymem park i bzy
(w raporcie napiszą: a przecież mogło się bez
tego obyć) lecz ty chciałeś poznać inne gry

(cymbergaja bierki poroża w helsinkach) wy-
zerować świat czuć zimny dreszcz ekstazę po kres
zanim ktoś na sznur nawlecze wszystkie twoje sny
sznur przetnie sny rozsypie świat zagra w nowe gry


[Jak fala, co wali w burtę omegi]

Czy lewy foka szot wybierać? Wybierać. Jednakowoż szot w szlufce szortów, pech, pasek w pieskach zakleszczony, sztorm i szturm. Sznur? Wiatr prze na grot. Zrefować wszystko, i luz. Nie rewidować.


Spóźniony wiersz na Nowy Rok

Lekcja 1.: zostaw wolną przestrzeń wokół ukochanej osoby (tak uczy Cage). Odtąd żyjecie długo i szczęśliwie, każde w swoim balonie, a raczej każde w swojej przeskalowanej bańce mydlanej, tyle że te bańki co i rusz zderzają się ze sobą, łączą i przenikają, w zgodzie z waszą wolą i wyobrażeniem (więc w zgodzie ze światem?). Sprawy mają się zupełnie inaczej niż w kinie hollywoodzkim, bollywoodzkim, czy hollyłódzkim: życie to nie Notting Hill, ani rodzimy romkom.
W ogóle wszystko pod słońcem, i nie pod słońcem, wszystko w świecie (bo trudno spekulować o urządzeniu zaświatów) jest inaczej, o czym za nic nie chcą wiedzieć agenci nieruchomości i deweloperzy, wciskający nam metry kwadratowe, które w istocie są metrami sześciennymi powietrza, którym będziemy oddychać, wraz z prawem do odizolowania się od tych pierdolonych troglodytów, których w innych okolicznościach chętnie byś podusił (tu poetę poniosło); zatem są oni, ci agenci nieruchomości i deweloperzy, najzwyklejszymi dealerami powietrza i aspołecznych fantazmatów. Tak więc dni są dla nich, dla agentów nieruchomości, jak również dla kontrahentów, outsourcerów, studentów, songwriterów, freelancerów, menadżerów produktu, i tej całej, w obsłudze power pointa biegłej, menażerii, a tylko noce, noce, noce są naprawde twoje (choć i to się spruje i zepsuje, i to już w następnym akapicie).
Bo noce nie są dniom nic dłużne: noce są dla niespłaconych rat, dla pożyczek, żyrantów, rachunków, żyrokont, RORów, dla wyciągów, wodociągów i gazowni, dla taśmociągów i dla kotłowni; nam pozostaje wskoczyć w to szczególne okienko, w czas całkiem niezłej oglądalności, zaczekać i wskoczyć, wpasować się dokładnie w tę chwilę, gdy późny wieczór przechyla się już w noc, lecz jeszcze całkiem się nie przechylił, w godzinę, gdy cichną drukarki, zawieszają się modemy, smsy zawisają bezwładnie w eterze, gdy samotni jeszcze nie płaczą, a dzieciaci już kończą usypiać dzieci, wskoczyć w taką chwilę i w niej zastygnąć.
Tylko na chwilę. Tylko do chwili, gdy przyjdzie nowy duch, na którego przecież bezustannie czekamy, i natchnie nas do nowych prac: w spółdzielniach i kolektywach, w think-tankach i solo, w korporacjach i budkach dróżnika, na sielskich łonach rodzin i w zaciszu blokowisk, w przyzakładowych stołówkach i w korporacyjncych kafeteriach, w remizach na przedmieściach i w centralnych pijalniach wódek, w grupach koleżeńskich i we wspólnotach parafialnych, w dworcowych bufetach i w smażalniach frytek, w hurtowniach drobiu i w sortowniach odpadów, w komisach mebli i w wolskiej chłodni mors-polo; krótko mówiąc, popchnie nas w stronę nowych zdarzeń i znaczeń, do bycia i działania na nowych odcinkach i drogach życia, albo i nie-życia.

Adam Zdrodowski – Cztery wiersze
QR kod: Adam Zdrodowski – Cztery wiersze