Szesnasty dzień grudnia

A gdybym tak zapomniała umrzeć
Bóg nie obraziłby się na mnie?
Aldona Borowicz

stoję nad stawem. na niebie
ani chmury. ogrom ciszy w zimnym powietrzu.

hej! det är sjutton minusgrader. spring hem du kommer att bli kall!
śmiech w głosie obcego mężczyzny

z dwoma psami mknie do mnie przez ostre kryształy którymi
oddycham.

mężczyzna jest stary. na oko
starszy ode mnie. psy są stare. na oko
starsze ode mnie według psiej miary.

przyglądam się uważnie całej trójce. nie bacząc na mróz
idą raźnie choć utykają to na prawe to na

lewe nogi i łapy. prawdę mówiąc po chwili już
ich nie rozróżniam. nie dzielę na psy i człowieka.

psoczłowiek /człowiekopies
niknie w bieli śniegu. zapada w rozzłocone słońcem

sosny zamykające krajobraz.

ten widok długo będę nosił pod powiekami. może
napiszę o nim wiersz. o psoczłowieku mrozie śniegu ciszy

i radosnej lekkości wiecznej energii powietrza.
det var som sjutton.
___________________________
*hej! det är sjutton minusgrader. spring hem du kommer att bli kall! – Ej! Jest siedemnaście stopni mrozu. Biegnij do domu, bo zmarzniesz!
**det var som sjutton – szw. zwrot idiomatyczny oznaczający zaskoczenie, niedowierzanie


Myśli w Höllviken

jeżeli nam zabraknie sił zostaną jeszcze morze i wiatr
"Jeżeli" Armia

I. [AISTHESIS]

wiatr szumi sosnami szeleści w krzakach bawi się falami.

bladoniebieskie niebo. szary piasek.
stalowe morze.

jest tak spokojnie że boję się ruszyć. nie chcę
by moje rozedrganie wpłynęło na cokolwiek. stoję.
patrzę. próbuję chwyć i utrwalić wszystko jednocześnie. kolor
wiatru i continuum wody.

rozciągnięte smugi wodorostów.

jastrzębia kanię wronę czarnowrona mewę.

lisa zająca.

rozpuszczam się w falach i rysuję w sobie mnogą jedność wszystkości.

II. [DIVERGENTIO]

zadziwia mnie że słyszę tylko
wiatr szumiący w morzu piasku lesie. tak po prostu.
jest aż za cicho.

nie jestem stąd.

tam skąd pochodzę zimowy wicher zawsze niesie
czyjąś skargę. chłopa którego skrzywdził
pan. pana od którego uciekł chłop.
wszystko jest przesiąknięte przejmującym łkaniem. pod niebem
zaniesionym deszczem
strzelcy maszerują ułani werbują.
bagnet mnie ukłuje. śmierć mnie pocałuje.

III. [SOMNIUM]

oddychać czystym wiatrem
pod niebem które jest tylko niebem.
gdzie drzewo jest tylko drzewem a cień tylko cieniem.
tak po prostu.

chcę.


Nocny (nie)pokój

Śnię o tobie
która śnisz mnie.
Lars Gustavsson

obudziła mnie
bezsensowna rozpacz. przez senną chwilę
zdawało mi się że jestem tu
sam.

teraz powoli uspokajam serce
i patrzę na ciebie śpiącą.

cicho oddychasz. czasem
drżą ci policzki gdy przemykają płochliwe sny.

do rana

nie zmrużę już oczu. chciałbym
nie zamykać ich nigdy i móc patrzeć na ciebie

bez przerwy.


Mistyczne gęganie gęgaw

w głowie zamęt. w bokach
kłuło. noc czarna i głęboka pod kocem
z wielbłądziej

wełny. leżałem przy tobie.
kosmicznie pięknej nie możesz spać?
znów rwą cię korzonki?
zapytałaś. może nie były to najbardziej romantyczne

słowa które chciałem usłyszeć
ale sprawiły mi radość. jeszcze nigdy
nikt nie wnikał w mój ischias tak
seksownym głosem. o czwartej nad ranem kiedy

nic

nie ma sensu.

ale nim odpowiedziałem przez ściany
wdarło się gęganie gęgaw w nocnym przelocie. ciemność

zawibrowała niczym szalona tancbuda o gwieździstym suficie.

podniosło i poniosło nas to
gęganie. daleko.

i chociaż nie myśleliśmy tak samo

myśleliśmy o tym samym.
do końca naszego świata.


Zapytaj mnie czy cię kocham

Ludzie trudzą się mówieniem, lecz i tak nikt wszystkiego nie wypowie. Oko nie nasyci się widzeniem, a ucho nie zadowoli się słyszeniem.
Księga Koheleta

nigdy nie odczepią się ode mnie
głupie sny w których ciebie
nie ma.

zrywam się gwałtownie macham
rękami. boję się że wciągnie mnie pod
ciemną wodę cichy wir. i będę tak leżał pod ciemną

wodą ani żywy
ani umarły do końca
świata.

/bo śmierć przy takiej nieśmierci to pestka/

właśnie wypluwam pestki. jem
świeże daktyle. lepka słodycz wypełnia gardło i trudno
mi mówić.

gdybyś teraz zapytała czy cię kocham pokiwałbym energicznie
głową po stokroć. tysiąckroć. milionkroć. taktaktak w nieskończonokroć kiwałbym.

razem ze mną jesz świeże daktyle. milczysz uśmiechasz się.
czemu nic nie mówisz pytam

daktylowym głosem. lekko wzruszasz ramionami przytulasz się
szepczesz po co mam mówić skoro powiedziałam już wszystko co
można powiedzieć. jesteś. tylko to się liczy. wiesz czasem boję się że wciągnie mnie pod ciemną wodę cichy wir. i będę leżała pod ciemną wodą ani żywa ani umarła. tak do końca świata.
ale to tylko złe sny. przecież
jesteśmy. wypełniło się wszystko.

zamykam cię dłońmi byś nie uleciała
w nieznany sen.

Jacek Waldemar Sadkowski – Wiersze
QR kod: Jacek Waldemar Sadkowski – Wiersze