Nie mów wszystkiego

Na zewnątrz wciąż poniedziałek,
w środku sobota i trwa katastrofa.

Istniejemy pozornie w poniedziałku,
jesteśmy uśmiechniętym mistrzem kamuflażu.

Przydałby się rym i rytm, to wiele ułatwia,
wciąż jednak trudno stwierdzić czy to opera buffo czy tragedia.

Jesteśmy tylko biednymi przelotnymi faktami.
Dusza boli tym bardziej, im bardziej jej nie ma.


O zmierzchu

Znowu ta stara śpiewka, że nie chce się dorastać
Do nocy, która staje się domem, rozstajem,
Zabierającym nas daleko w sen. Głucha miłość.

Siedzisz przy mnie na tym koncercie,
patrzysz skupiony na scenę.
Inne spojrzenia są jak ślizgawka.

All becomes alive, gra Wadada,
i naprawdę przez cud muzyki
jesteś tam ze mną.

Z uszami pełnymi jazzu widzę, czego nie ma.
Otwieram oczy na ciszę.


Skądś dokądś

Nocne niebo się kiwało, ale nawet
ten regularny rytm nie przynosił snu.

Ludzie znikali wypici przez mrok.
Gałęzie wyciągały z niego ręce.

W końcu świt przysiadł na parapecie.
Ruszyłam w drogę. Drzewa migały monotonnie.

Trzy bilbordy za Trzemżalem stały puste.
Szare miejsce marszczyło się jak skóra słonia,

czekało na dzień. W oddali majaczyła
aleja dziwnych drzew.


Zima

Rysa wygląda niepozornie, sięga w głąb,
zmienia strukturę, drapie od środka.
Nie wkładaj w nią palców. Poszarpane brzegi
coraz mniej przystają do siebie. Mogą się rozejść.

Smutek, bo rozpacz to za duże słowo,
znika, kiedy szare chmury od góry podświetla
pomarańczowy blask. Nie tylko księżyc jest księżycem
bez sonaty, wszystko jest sobą bez nas.

Nieoznaczoność wynika z natury rzeczywistości.
Na nic metody i instrumenty.
Zmiana nie istnieje. Jest tylko przepływ.
Śnieg spłynie, nowa trawa będzie w sam raz.


Retrospekcja

Pamiętasz te postaci, poszukujące autora?
Nie chciały być fragmentem, pragnęły pełni.
A on zabrnął w ślepą uliczkę, utknął tam,
zapomniał o nich i o sobie.

W końcu odeszły na poszukiwania kogoś,
kto by je opisał pięknie i prawdziwie.
Bo piękno w prawdzie, tak sądziły.

Teraz on poszukuje postaci, bez których nie istnieje.
Przemierza nerwowo puste kartki, z których
wymazano nawet tło, próbuje nowych dekoracji.
Mówi: dokończę to, ostrzy kolejne ołówki,
łamie je i płacze.

Elżbieta Lipińska – Pięć wierszy
QR kod: Elżbieta Lipińska – Pięć wierszy