1. Kodry

droga
z wyciętą wyobraźnią
kartka

drogowskazy życiowe
bez słów
w liniach papilarnych

przypisane gesty
skrzyżowane
rozmytym makijażem


2. Zagłuszanie

Właściwie, co powinna powiedzieć,
gdy w rozświetlonym pokoju zdejmuje
ubranie i rzuca na podłogę, a egoizm
mówi, że nago wygląda najlepiej.

Słowa w lustrzanym odbiciu
potwierdzają przekonanie
i nic nie powstrzyma myśli
by zabrać, co do niej należy.

Po wszystkim pozbiera rozrzuconą
garderobę, zostawiając pończochy
na pamiątkę rozczarowania i naiwności,
w jej oczach zagości pewność siebie.

Nie potrzebuje kwiatów, czekoladek
na osłodzenie samotnego śniadania,
czerwona pomadka utrwala uśmiech
na kolejne dwadzieścia cztery godziny.


3. Wtedy i teraz

niczym kaznodzieja nad głową
uczysz przykazań
znów mam być grzeczną dziewczynką z obrazu
z bukietem słoneczników

pamiętaj
dzieci lat osiemdziesiątych mają we krwi walkę
a w oczach nadzieję i wiarę
nie wywieszam białej flagi
kiedy płoną kolejne domy

jestem odkrywcą
na twojej twarzy nie rozbiję atomów
by poznać prawdę
podam ci skrzydła nie lepione z wosku
niczym wolny ptak wzbij się w górę

ucichnę
wprowadziłeś godzinę milczenia


4. Skrzypek też pija.

Zalała kawę. Wrzątek zatańczył, sczerniał.
Dolała mleko. Zmieniło ciemne myśli.
Nie rozpędziło ich. Kawa nie zapomniana.

Po strunach, z dociskiem smyczka. Na dwa.
Dźwięki wysokie. Zmieszane. Nieśmiałe.
Nieopanowane w rękach skrzypka. Napięcia.

Czyta wiadomości. Nekrologi dni. Minęły.
Muzyka pod smyczkiem. Na skrzypcach.
Gra. Na plecach dreszcz rysowany. Dotyk.

Codzienność uderza. Porankiem budzi.
Zapach unosi z pościeli. Dźwięków słucha.
Czarna nie odchodzi. Rozbudza. Kawa.


5. Nie wiele jest

Nie ma wierszy. Jest kilka niedbałych wersów.
Rzucone w nieładzie słowa budzą dzień. Jest
kawa. Właściwie schematycznie, bez zaskoczeń.
Ktoś zapisuje, ktoś czyta. Nawet się zachwyca.

Napisałam w życiu już wiele. Każdy. Samodzielnie.
Robiąc poranne śniadanie. Smarując chleb świeżym
masłem. Takie smakuje najlepiej. Babcia w chuście
na głowie. Obraz dzieciństwa w kubku mleka z cebulą.

Codzienność. Co do minuty znana. Ułożona w całość.
Nie ma poezji w wytyczonej ścieżce. Rzeczywistość
nasza. Po rynku spacerują gołębie. Nade mną chmury.
Dziś czarne, niespełnione jeszcze. Jutro już jesień.


6. Burza

niefortunnie postawiony mur obronny
na piasku runął. pod naciskiem
południowego wiatru.

niepozornie ciepły. delikatnie pieści
zuchwale skrzydła jaskółek.

ikar też wierzył w wosk. zachłannie
zbłądził owiany pięknem.

nad lasem uniósł się. letni deszcz
ma zapach pożądania, a w ciemnych
chmurach są zawsze okna pogodowe.

Sylwia Kanicka – Sześć wierszy
QR kod: Sylwia Kanicka – Sześć wierszy