Czy można oswoić chmury? To jakby chcieć zapanować nad żywiołem, nad jego siłą. To chcieć sprzeciwić się potędze przyrody. Z drugiej strony, oswajanie „To rzecz dawno zapomniana. To znaczy „stwarzać więzy””, jak powiedział mądry lis do Małego Księcia (Antoine de Saint-Exupéry, Mały Książe). Przywołanie chmur, to jak wywoływanie z pamięci obrazów, które, choć znane, potrafią niejednokrotnie zaskoczyć. Te wspomnienia mogą być spokojne, wzburzone, a nawet wściekle odkrywające swoje emocje. Z drugiej strony, czy te chmury na niebie nie są już obłaskawione przez wiatr i inne sytuacje atmosferyczne, którym się poddają, podobnie, jak wszystko to, co nagle pojawi się nam przed oczami.

Jarosław Kapłon oddał czytelnikowi zbiór wierszy Oswajanie chmur, który ukazał się nakładem wydawnictwa Mamiko w 2016 roku. Jest to, dla mnie, próba zobrazowania sytuacji/wspomnień, które spontanicznie potrafią wywołać wiele emocji. Poezja w zbiorze to płynny układ 41 utworów. Poznanie ich tematyki rozsuwa kurtynę nad samym tytułem. Spodziewałam się spotkania z twórczością, która będzie przeładowana krzykliwymi emocjami, natomiast Kapłon, w swojej poezji, emanuje niesamowitym spokojem, nawet, jak można sądzić, gdy pisze o doznaniach/sytuacjach, których sam doświadczył lub które pamięta. Z początku zastanawiałam się, czy możliwe jest, aż tak spokojne ujmowanie, poruszanych w wierszach, tematów, jak choćby pisanie „(…) o wrześniowym słońcu które leniwie / przesuwa się po ścianie jak cienie żołnierzy w kierunku stacji kolejowej” (Oswajanie chmur, s. 14), gdzie skupienie uwagi czytelnika na słońcu powoduje odwrócenie jej od sytuacji bardziej drastycznej, strasznej dla wielu, którzy mogli to obserwować. Choć wiem, że krzykiem i siłą niewiele można zdziałać i tylko przyjęcie spokojnej postawy może zagwarantować osiągnięcie sukcesu, nawet w kwestii oswajania tak trudnej treści, jaką jest życie, to jednak próbowałam odnaleźć ten wiatr i huragan w całym zbiorze, „bo za drzwiami nieruchome obrazy mijają jak napięte terminy / pamięć wyostrza się nabiera tempa wewnątrz budzi / złowrogie zwierzę (…)” (Człowiek, s. 9). Cały zbiór dotyka czytelnika spokojem, ale to tylko złudzenie, gdyż wewnątrz jest coś więcej, coś czego autor nie chciał bezpośrednio pokazać. Częściowo stłumił swoje emocje w pisaniu o sytuacjach ważnych czy trudnych, aby czytelnik sam mógł sobie je zobrazować i podejść do nich na swój sposób. Tłumienie emocji to, z jednej strony, świadome unikanie konfliktów, z drugiej nie stawianie się w sytuacji, gdy trzeba się tłumaczyć z własnych myśli. Dlatego właśnie doszukiwałam się tej wewnętrznej walki w wierszach pomiędzy obrazowanym spokojem, który „jest płynny niczym strach przed miłością / lub obawa że kiedy nie patrzysz w oczy / myślisz o kimś innym (…)” (Meandry, s. 11) a chęcią pokazania prawdziwych reakcji „tam gdzie wierszem kąsają pająki a myśli mętnieją / w odbiciach nierzeczywistych okładek” (Dom, s. 10). Autor wspaniale wyrysował te wszystkie zawiłe emocje, tak by nie były widoczne od razu, by wiersze pozwoliły na zastanowienie, na krótką analizę wewnątrz siebie, bo gdy „dzień ulegnie nocy zaśniemy ułożeni / w symetryczne figury śniąc o przeciwnościach” (Kalejdoskop, s.12). Obserwując tę. wspomnianą płynność w utworach zauważyłam, że można wspaniale wychwycić wszystkie emocje, które towarzyszą człowiekowi podczas jego życia, bo „tak po prostu odejść się nie da więc trwam patrząc w przyszłość / (…) / zaglądając do zakurzonych pudełek dotykać ponownie rzeczy / bez których nie można się obejść uwalniać z nich coraz więcej chwil” (Opadanie, s. 41). Te chwile właśnie, które pozostają w pamięci, potrafią czasami tak wzburzyć, jak wiatr chmury na niebie. Choć wiemy, że były i są tylko w nas, to jednak wywołują całą lawinę wewnętrznych emocji, która wstrząśnie człowiekiem. Jarosław Kapłon dokładnie pokazał umiejętność panowania nad nimi, poprzez zastosowanie spokojnego tonu wierszy, co jakby świadczy, że częściowo są oswojone i to człowiek odpowiada za nie, ale jednocześnie ukazuje w swoich wierszach ich siłę.

Zbiór składa się z wierszy ułożonych etapami. Jest wprowadzenie czytelnika w tematykę całości słowami wstępu:

„Codziennie rano biorę tabletkę, jakbym nieprzerwanie
próbował poskładać swój żywot w coś wątpliwego”,

a następnie czytamy utwory w częściach: Atmosfera, Nasycenie, Temperatura, Ochładzanie. Można byłoby powiedzieć, że Kapłon prezentuje, w kolejnych częściach swojego zbioru, obrazy z innych momentów życia, od tych najbardziej odległych, po te najbliższe. Przy czym te odległości wcale nie muszą oznaczać etapów życia, a jedynie wspomnienia, które siedzą, zakotwiczone, w człowieku. Od tego jak głęboko zaczniemy sięgać w swoją pamięć zależeć będzie, jakie emocje w nas się pojawią i na ile sobie z nimi poradzimy.

Każdy człowiek wchodzi w życie najpierw z obrazem, który tworzą mu najbliżsi, w którym powoli zarysowują się rzeczy wchodzące w jego pamięć, bo:

„musi istnieć coś więcej niż ja i ten pokój
może miłość która iskrzy na samym początku
najbardziej kiedy diabli biorą rozum” (Czarna materia, s. 15).

A gdy zrozumie, że wokół jest coś więcej, zaczyna się doszukiwanie i wyciąganie własnych wniosków, próba zrozumienia tego, co przebłyskiem pojawia się w pamięci, gdyż:

„prawdziwa historia zaczyna się w miejscu gdzie on
stworzył ciebie i mnie potem poszedł na piwo
fałszywie jawiąc się tym co go mijali …” (Raj, s. 31).

Człowiek uświadamiać sobie powoli, po pokonaniu wielu schodów we własnym życiu, że nie na wszystko ma wpływ i nawet to, co wydawało się takie proste w rozumieniu, komplikuje się czasami lub nie jest tak piękne, jakby się wydawało. Szczególnie gdy zaczyna rozumieć coraz więcej i pojawiają się „oni po drugiej stronie jak armia gotowa do bitwy / i ja niczym cień nierównej konfrontacji” (Przejście dla pieszych, s. 33). Uczy się akceptować pewne fakty, choć czasami tak bardzo targają nim sprzeczności. Z drugiej strony chciałby wykrzyczeć, co naprawdę myśli, ale staje się „niczym umarli oczekujący na bezwarunkowa propozycję” (Lotnisko, s. 35), a „ciśnienie spada dzień przez to robi się nieskończenie długi i szary” (Meteopata, s.42). Wówczas już do wszystkiego można przywyknąć. Pozostają emocje wewnątrz, ale coraz mniej chce się je wykrzykiwać i „mijają godziny nic się nie dzieje / czas nielogicznie milczy” (Pokora, s.51). Tutaj chciałabym nawiązać do wspomnianych chmur, do ich obrazu na niebie, w różnych momentach. Czy to wszystko nie jest takie, jak te chmury. Można chcieć walczyć, jak one z wiatrem, ale nie na wszystko można mieć wpływ i tak właśnie widzę obrazy w zbiorze wierszy Jarosława Kapłona.

I na koniec miałabym jeszcze jedną refleksję dotyczącą omawianego tomu. Jest to, dla mnie, próba monodramu, gdyż zbiór spełnia ważne jego funkcje. Skupia uwagę, w tym przypadku czytelnika na wypowiedziach „ja” w wierszach. Wymusza wręcz na odbiorcy tę uwagę. Kapłon stworzył obraz zawiły, a jednocześnie tak mocno przemawiający. Jest on przedstawiony z punktu widzenia jednego bohatera, a całość to swoisty monolog, choć w pierwszej chwili wydawałby się spokojny, opanowany, za który całkowicie się odpowiada, to jest on dobitny, obrazowy i zmuszający do refleksji. Tak jak powiedziałam, jest to próba monodramu, gdyż cały zbiór nie spełnia wszystkich jego wymogów, jednak pozwala, by czytelnik mógł tak do niego podejść.

Jarosław Kapłon jest świadomy swojej poezji. Zbiór to podsumowanie dokładnie wykrojonych myśli, nie tworzonych na potrzeby wierszy. Można więc śmiało stwierdzić, że autor „oswoił chmury” w swoich utworach, Oswoił, ale jednak nie dążył do ich opanowania. Przyjął je ze wszystkim, co na nie wpływa.

Jarosław Kapłon, Oswajanie chmur (wyd. Mamiko, Nowa Ruda 2016)

Sylwia Kanicka – Oswoić nieokrzesane czy zmierzyć się z tym, co przynosi życie
QR kod: Sylwia Kanicka – Oswoić nieokrzesane czy zmierzyć się z tym, co przynosi życie