Matka pochyla się nad chłopcem. Dotyka jego włosów. Jej mina. Jej słowa. Ona mówi. Głos odpływa. Głos przypływa. Usta poruszają się. Ziemia się kręci. Matka kończy: przecież wiesz, jak cię kocham. Zawsze tak kończy. Chłopiec siedzi jeszcze chwilę w domu, później wychodzi. Słońce, bloki, zdechła trawa. Chłopiec patrzy w słońce i nie zamyka oczu. W oczach robi się światłość. Miliony przelatujących gwiazdek. Chłopiec spotyka kolegów: Szyszkę i Małego. Idą do sklepu. W sklepie kupują monstery, chipsy. Chlor kupuje im wódkę. Chlor mówi, że chciałby się napić, Mały mówi, że nie. Brzydziłby się pić po chlorze. Mały i chlor patrzą sobie w oczy. Chlor nie chce patrzeć w oczy Małego. Chlor odchodzi. Szyszka kopie go w dupę. Chlor udaje, że nikt go nie kopnął. Idzie dalej. Mieszają wódkę z monsterem w plastikowej butelce – słodki smak cukierka. Chłopiec znowu patrzy w słońce. Szyszka opowiada film. Mały nic nie mówi. Przychodzą Andżelika i Teresa. Andżelika pije wódkę z monsterem. Teresa nie chce. Zachęcają ją – w końcu pije. Ma długie, rozpuszczone włosy, rozwiewające się na wietrze (chłopiec wyobraża sobie ich zapach). Andżelika huśta się na huśtawce. Do tyłu kurczy, do przodu wysuwa nogi. Oni patrzą na jej nogi. Ona wie, że oni patrzą. Rozsuwa kolana: łups, różowe majtki. Patrzcie, patrzcie, ślińcie się jak psy, mam tylko te różowe majtki. Szyszka mówi: wyruchałbym cię, Andżelika. Andżelika mówi: e, no co ty. Śmichy, chichy. Przychodzi Tomek. Tomek ma Henia w foliowym woreczku. Chłopiec nabiera Henia na palec. Tak samo Szyszka. Tak samo Mały. Tak samo Andżelika. Teresa nie chce. Teresę trzeba namawiać. Teresa wstydliwa. Święta, kurwa, Teresa. Teresko nie bądź taka. Teresko weź lizaka. Teresa wylizuje Henia. Serce robi bum – bum. Chce się śmiać. Chce się tańczyć. SUICIDEBOYS z telefonu. Bum – bum. Kto powiedział, że jest chujowo? Jest w pytę, benzoo. Było ciemno i ktoś zapalił światło. Henio, cyk, cyk. I jest git. Chłopiec lubi te pierwsze minuty wyczekiwania. Henio miesza się z krwią, płynie żyłami, tętnicami, aż do mózgu. Już nie mogą siedzieć na ławce. Już idą. Śmichy, chichy. Idą na boisko, gdzie dzieciaki z tatuśkami grają w piłkę. Tatuśkom chce się bardziej niż dzieciakom. Tatuśkowie bredzą, że dzieciaki będą jak Lewy. Będą zarabiać bułę. I tatuśkom coś skapnie. Dzieciak rzuci jareckiemu okruszki. Powie, że tatusiek nauczył go wszystkiego, i to nieprawda, że tatusiek jest przegrywem, alkoholikiem, który nic nie osiągnął, skoro ma takiego synka – piłkarza. Synek kopie w środek dupy, pięć metrów od bramki. Tatusiek drze paszczę. Ryj czerwony. Uzupełnij paliwo tatuśku – marsz do Biedry. Andżelika rzyga na zdechłą trawę. Mały pyta Szyszkę, czy nadal by ją wyruchał, Szyszka mówi, że teraz nawet bardziej. Śmichy, chichy. Andżelika mówi: kurwa, stara, ale mnie zmuliło. Teresa śmieje się jak nienormalna (to po Heniu). Andżelika maluje usta. Henio dorzutka. Henio reaktywacja. Paluszki wędrują do woreczka. Chłopiec smaruje dziąsła. Tereski już nie trzeba namawiać. Tereska już lgnie do Henia. Chłopiec chodzi z Teresą do klasy. Widzi jej włosy. Widzi szyję. Widzi ramiona. Udaje, że wiąże buta – widzi łydkę. Gładka skóra, różowe paznokcie. Chłopiec nie myśli o matematyce. Chłopiec nie myśli o polskim. Chłopiec nie myśli o geografii. Chłopiec kręci śmigło pięć razy dziennie. Szuka pornosów z aktorkami podobnymi do Teresy. Przychodzi Julia. Julia też chce Henia. Tomek mówi, że posypie sobie nim Wacka i wtedy jej da, Julia mówi, że z glistą to na ryby. Tomek mówi: myślisz, że dostałem Henia pod choinkę? Szyszka zabiera dzieciakom piłkę i wali petardę. Dzieciaki najpierw robią: łał, później muszą iść po piłkę. Jeden pyskuje: kto wypierdala, ten zapierdala, Szyszka udaje, że go goni, dzieciak nie udaje, że ucieka. Młodszy brat Tomka też chce Henia, Tomek każe mu spadać. Dzień mija. Blokowisko, zdechła trawa. Kundelek wali kupę. Tatusiek z telefonem udaje, że nie widzi. Kundelek zżarł coś niedobrego. Z dupy kundelka leje się woda. Po zmroku kupują jeszcze monstery i wódkę. Andżelika nawalona jak stodoła. Andżelika idzie za garaże, niby siku. Robi laskę Szyszce. Potem robi laskę Tomkowi i Małemu. Chłopiec siedzi z Teresą i Julią. Nie rozmawiają o tym, co odwala się za garażami. Chłopiec wstydzi się i nie wstydzi jednocześnie. Nie ma słońca – nie ma na co patrzeć. Szyszka wraca zza garaży, mówi do chłopca: idź zobacz, czy cię tam nie ma, popilnuję twoich księżniczek. Chłopiec idzie za garaże. Andżelika klęczy, bluzkę ma podciągniętą. Dwa odwrócone spodki. Tomek już kończy. Szarpie Andżelikę za włosy. Mały nie może. W końcu chowa. Andżelika robi laskę chłopcu. To jego pierwszy raz. Potem Andżelika nie może wstać. Zatacza się i upada. Chłopiec jej nie podnosi. Ona dźwiga się na kolana. Znowu rzyga. Chłopiec wraca na ławkę. Teresa pyta: gdzie Andżela? Chłopiec odpowiada: a kogo to obchodzi? Wtedy pojawia się chlor. Chlor wypity. Chlor agresywny. Chlor chyba ich pamięta. Chlor bełkocze. Chlor chce splunąć na nich, ale pluje na siebie. W końcu Mały uderza go pięścią. Chłopiec kopie chlora w twarz. Chlor upada do tyłu – jak wór kości i mięsa. Chlor wali łbem o asfalt. Zza garaży wraca Andżelika. Bełkocze: ale z was koledzy. Chlor drży. Chlor zsikał się w gacie. Ktoś krzyczy z okna. Teresa filmuje telefonem.  

Łukasz Suskiewicz – Paris
QR kod: Łukasz Suskiewicz – Paris