Bez pożegnania

umarł na wylew krwi
do mózgu rozległy jak mgła
co zalała miasto po pogrzebie (mgła
utrzymuje się przez tydzień) wciąż nie mogę znaleźć
śladu po tobie ani w snach
ani w przyrodzie żadnego
przeczucia żadnych
duchów jakbyś wskoczył
w pustkę w nic w niepamięć
spowodowaną
zalaniem
krwi
mgły

2015


Ślad

Za wsią, w rezerwacie przyrody
rzeka z czarną wodą.
W tym roku wiosna zaczyna się w lutym.
Nic nie wskazuje na powrót śniegów.
W czarnej wodzie odbicie
jeszcze czarniejszych drzew.
Miesiąc mija od świtu,
kiedy powiesiła się tu
osiemnastoletnia dziewczyna. Spokój,
kiedy wmiażdżał się w rozdygotany, przerażony umysł
– był ukojeniem, czuć
to nawet w tej chwili, wiatr
wywiewa puch z szerokolistnych pałek,
puch jest ciepły i miękki.
Jak włosy. Spokojnie,
spokojnie – szeptał do nich, a teraz
niesie je w sobie, nad rzeką,
rozwiane.

2016


W rodzinach

1.

Konstanty, lat 67, zmarł 17 sierpnia 2011 roku.
Jego wnuk, Kacper, urodził się 17 września 2011 roku.

Kiedy mały przyszedł na świat,
tylko przez chwilę nie oddychał.

2.

Przeżyli razem pięćdziesiąt lat,
i oto została sama. Pogrzeb
odbył się w głębokiej zimie.
Dopiero na wiosnę zeszła do piwnicy.

Gdy zapaliła światło,
skoczył na nią przestraszony
szczur i ugryzł ją w pierś.

Lato było lekkie i jasne jak dar.
Przed śmiercią miała uśmiech na twarzy.
Gdy przychodziła rodzina, żartowała,
że w młodości dziadek
poleciał głównie na jej dorodny biust.
Że od początku o tym wiedziała.

3.

Te sny, w których przychodzą umarli.
W których członkowie twojej najbliższej rodziny
stają naprzeciw –. (Jakby rząd wraków
budził się w mroku, ciągnął z dna oceanu). Przybywają
rzadko, przed czyjąś śmiercią, czasem się mówi:
po kogoś. Czasem się mówi:
z powodu pogody.

Albo w przeddzień naszego szczęścia. (Matury, śluby.
Ważne wydarzenia). Kiedy nie ma ich
wśród nas – ale migoczą

w snach,
uśmiechnięci.

2011 / 2012


Na zewnątrz

Ukłony wiatru nad chłopcem
biegnącym w żółtej plazmie lipca.
Zdyszany, staje przed ogromnymi blokami.
Niezupełnie wie, co to za siła uderza w okna,
co za spojrzenie ląduje
w tej części osiedla. Jeszcze nie wie
o pustyniach Afryki, mongolskich stepach,
górskich pastwiskach – więc skąd
ten ukłon, może przywiało go oko sokoła?

Marcel Duchamp uderza w szachownicę i akt
spada z nieba: przezroczysty olbrzym – Mirald
schodzi po schodach powietrza. W szafie
na strychu otwierają się drzwi kosmosu. Umysł malca
przyjmuje wcielenia olbrzyma jak ziarenka.

Poprzedniej nocy,
sunął na tylnym siedzeniu łady
oglądając czar miast i wiosek. Sto ton
gniotło powieki, ale spać nie zamierzał.

Kula świata
wynurzała się z wodnej powłoki.

2016

Dominik Żyburtowicz – Cztery wiersze
QR kod: Dominik Żyburtowicz – Cztery wiersze