Ad interim

Oleistą kałużę obwołałem morzem
I kazałem płynąć łódce z kory

Mdłość
Wziąłem ją jako regułę
Jak również zesztywniały las na brzegu
Miasta czarne
I niemieszkalne skały

Pożółkłe fotografie –
Powołałem je na świadków
Epoki pychy
Zabawiała się sama
Zanim nie odpłynęła

Jej torso – widownia
Moich odchodzących dni –
Przepełniona gałęziami
I murszejącym kamieniem


Stary niemiecki dom pod Niwnicami

Bezprzewodowo
I bez połączenia
Z teraźniejszym światem

Po omszałych drabinach
W górę ku ptakom
które poświstują przez królestwo
Zapachów i nieba

Otoczony przez wznoszące się w górę
Gałęzie jabłoni – podobnej do czarownicy –
I ponad prastarą studnią
Która napoiła mnie spragnionego

Wrzaski świerszczy tkwią mi w uszach
A świat duchów faluje:
Johannes Anielski ciągnie
Swój kram przez rynek
Jakub, szewc, stuka w podeszwę

W rytmie do tańca staruszki
– Z pewnością kiedyś była piękna –
Która teraz uwalnia się –
Sparciałe gniazdo jej włosów
Otoczone przez liczne kwiaty
I już unosi się w górę
A z tego – jak pajęcza sieć –
Wyszeptany kształt

O błękitny kwiatuszku!

W wietrze
W pieśni obłędu
I dźwięczącym w uszach powracającym rytmie!


Wzdłuż wyrąbanej leśnej ścieżki

Wyszlifowany dukt
Narkotyzujące odgłosy jezdni
Pod skalpelem błyszczącego
Księżyca

Czujesz to?
Członki są odrętwiałe
Sięgasz po protezy?
Szukasz medykamentów przeciwko demencji?

Pochyl głowę
Nad listowiem!
Napisz należną dysertację
Wystaw belladonnę na światło

Dzień jest raczej brzuchatą butlą

I coś piecze pod szyją


Zrozumienie

Wczesna jesień
Trzymała w napięciu swe sieci

Moja księżniczka wycofała się
I gnieździ się w echu
Odległych myśli

Jako zalana światłem łąka
I pianie kogutów
Rumor w stajni, porykiwanie krów
I ogromne stada bocianów
Które pokrywają niebo
Rozbudzając świadomość: kiedyś
Było przecież
Tak jasno

Talar dziennej gwiazdy –
Naznaczone światłem
Listowie
Jeszcze świadczy o fanfarach słońca

I piosenka dzwonów wisi w powietrzu
Jej powiew – niesie się po polach

Gdy żarząca się aura bajki mówi mi
Śpiewaj twe usta
Będą znowu
Zdrowe


Drogi do Pittsburgh’a

Rio, Pittsburgh, krajobraz Asturii
Poprzez obce oczy znajomy

Podróżować?
Orzech w ogrodzie
Wystarczy mi
Świat trawy, insektów i kwiatów
Milionowe odzwierciedlenia
Słońca

Drogi do Pittsburgh’a są
Iluzją
Islandia, Karkonosze
Które są małe wobec

Odurzenia
Nagromadzonymi obrazami
(Odbicie
snów we śnie innego lustra …)

Wszyscy zabłąkani siedzą
Na swoich manatkach
Komodach, koszach i zdjęciach, pamięć, ta
Przede wszystkim
Kotwica
Która mocno przeszłość
Trzyma

Której nie ma

przełożył Marek Śnieciński

Peter Gehrisch – Pięć wierszy
QR kod: Peter Gehrisch – Pięć wierszy