26.06.2010

„Pana trochę pamiętam. Przynajmniej niektóre momenty”.
[ekspedientka w sklepie, w którym często kupuję papierosy]

20.09.2011

Urszula Kozioł oraz ładna żona pewnego obiecującego prozaika całą noc agresywnie dobijały się do drzwi. Ani policja, ani obsługa hotelowa nie chciały przyjść z pomocą, więc ewakuowałem się przez okno i czmychnąłem taksówką wypełnioną po sam dach książkami (kierowca był bukinistą). Popołudnie natomiast spokojne; pomagając w jakimś butiku wybrać płaszcz dla byłej pierwszej damy (Kwaśniewskiej), przypomniałem sobie, że ta ładna żona kilka snów wcześniej opalała się nago na środku ulicy razem z pewną, też ładną, acz ubraną, poetką średniego pokolenia.

30.01.2012

Tato robił to tak: kroił boczek – najpierw w paski, a potem w drobną kosteczkę. I kroił też cebulę, najdrobniej jak się da, po czym na dużej patelni wszystko razem długo dusił na małym ogniu, powoli, systematycznie, nieuchronnie na skwareczki, na skwareczki. A pod koniec ścierał na tarce kostkę białego sera i mieszał wszystko z makaronem. I ja robię tak samo.

24.09.2012

Czeski prokurator krajowy ma na nazwisko Kafka.

21.10.2012

Ćwierć wieku później czytam jeszcze raz dziennik Mieczysława Jastruna z lat 50. Ciężko w to uwierzyć, ale tak – władza kiedyś bała się wierszy. Donosy, ubeckie analizy, zebrania podstawowych organizacji partyjnych potępiające i żarliwe, zakulisowe gierki z powodu takiego czy innego drobiazgu lirycznego na przedostatniej stronie gazety literackiej. W 1989 roku wydawało się to groźne, choć już nieco nierealne, ale jak najbardziej zrozumiałe; w każdym razie – na pewno nie egzotyczne. Teraz – bajka o żelaznym wilku; moja biedna empatia – poniżej poziomu dekabrystów.

14.01.2013

Przed zabiegiem zapytałem dentystę, co sądzi o eutanazji. Wyraźnie się ożywił.

3.04.2013

Spektakl rozpoczął się piętnastominutową muzyczką relaksacyjną. Pomyślałem, że teraz napięcie może tylko wzrastać, co w pewnym sensie okazało się prawdą, gdyż w kolejnym kwadransie wyszło kilku aktorów i wymieniło przypadkowe kwestie, a raz nawet zatańczyli, choć nijak się to miało do tego, co mówili. „Tylko goła baba może ten spektakl uratować”, pomyślałem, i chwilę później faktycznie na scenę wbiegła goła baba, lecz spektakl nadal leżał trupem. Aktora miotającego się z chujem na wierzchu również przewidziałem (jeszcze w trakcie biegania gołej baby).
[„Kotlina”. Spektakl Olsten i Stokfiszewskiego na podstawie prozy Olgi Tokarczuk.]

05.06.2013

Wczoraj w tyle głowy, w tle głowy cały dzień dręczyła mnie myśl, że na pewno jest jakieś święto, może nawet ważne, nawet na pewno ważne święto, jasne i podniosłe, tylko za cholerę nie mogłem sobie przypomnieć jakie. Czwarty? Czwarty? Ale czwarty to lipca i nie u nas. Barbórka też nie. Przeskanowałem w głowie twarze wszystkich miłości mojego życia, próbując rozpaczliwie przypisać im jakieś urodziny, imieniny czy choćby rocznicę rozwodu. I nic. Ni chuja. Nie było żadnego święta, ale ciastko i tak zjadłem.

25.06.2013

Tuż przed kasą w supermarkecie zauważyłem na stojaku obok gum do żucia dziwne żetony, z daleka przypominające trochę pięciozłotówki, z tym, że wewnętrzny krążek wykonany był nie z metalu, ale z dobrego i przyjemnego w dotyku plastiku. Kasjerka z uśmiechem wyjaśniła, że to nowa usługa tylko w tej sieci sklepów – w czasie, kiedy ona kasuje towary, ja mogę za jeden żeton (ceny nie pamiętam) zamówić osobistego coacha, który odpowie mi na jakieś ważne dla mnie pytanie. Nie przychodziło mi do głowy nic poza oklepaną serią, czyli „Jak żyć, skąd pochodzimy, dokąd zmierzamy i kto nam obciąga?”, ale i tak z ciekawości postanowiłem spróbować. Kupiłem żeton, kasjerka wcisnęła ukryty pod ladą guzik, którym zazwyczaj wzywa się kierownika zmiany, i po chwili w pobliżu pojawił się dwumetrowy pan w marynarskim wdzianku i z marynarskim brzuchem, choć „pojawił się” nie jest może najszczęśliwszym określeniem, gdyż zbliżał się powoli, acz stanowczo, kilkukrotnie okrążając kasę i rozpychając klientów w kolejce, niczym Tu-154 podchodzący do lądowania we mgle. Moje pytanie pominę, gdyż było z gatunku damsko-męskich i beznadziejnych – wystarczy mi już jeden obciach przed całą kolejką. Coach podumał chwilę, rozejrzał się po sklepie i stwierdził, że odpowiedź wymaga większego namysłu, po czym wyjął wewnętrzny, plastikowy krążek z żetonu, wręczył mi go jak przepustkę i zaprosił po zamknięciu sklepu na zaplecze. I może nie byłoby w tym śnie nic nadzwyczajnego, gdybym rano nie obudził się z głębokim poczuciem, że minąłem się z powołaniem, że tak naprawdę chcę zostać spadkobiercą włoskiego neorealizmu, a moim debiutem filmowym będzie kostiumowa produkcja pt. „Toskańska maskara z brokatem metalicznym”.

11.11.2013

Niespodziewana wizyta Artura B. przed południem i dość długa rozmowa o mojej nowej książce, chociaż może trudno nazwać to rozmową, bo Artur tylko cierpliwie i wyrozumiale słuchał, od czasu do czasu kiwając głową i wtrącając fatyczne, ale szczere „mhm”. A ja dzielnie opowiadałem o książce, to znaczy streszczałem koncepcję, roztaczałem wizję, dobierałem czcionkę i papier, przymierzałem historię światowego malarstwa do okładki. I czułem się w tym bardzo dobrze, jak każdy syn marnotrawny, któremu się upiekło. I jak każdy syn marnotrawny poczułem też w pewnym momencie, że jednak zbyt długo przebywam w oparach abstrakcji, że za mało w mojej opowieści namacalnego i cennego dla wydawcy konkretu, zaproponowałem więc, abyśmy po prostu wzięli nożyczki i papier i spróbowali taki prototypowy tomik sklecić tu i teraz, a na pewno wszystko to, co dotąd ze swadą wyłuszczyłem o interlinii i świetle między wierszami, stanie się jasne jak aureola Anioła Ślązaka. Ku mojemu rozczarowaniu Artur przerwał ten piękny sen w śnie i powiedział: „Tomek, wybiło mi szambo, może wpadłbyś naprawić?”.

27.01.2014

Polscy wydawcy wspierają Euromajdan. Po dziesięciu latach wypłacają honoraria ukraińskim poetom.

27.02.2014
Szuba. Takie piękne słowo. Na starość sobie sprawię i będę się bujał po wsi.

PASZTET Z RENIFERA (vol.1) – https://opt-art.net/helikopter/slowa/tomasz-majeran-pasztet-z-renifera/

Tomasz Majeran – Pasztet z renifera (vol. 2)
QR kod: Tomasz Majeran – Pasztet z renifera (vol. 2)