Śpijcie sobie

Biedne studentki rozpinały się przed bogatymi chłopcami.

Kiedy kciuk i palec wskazujący na twardniejących potencjometrach
nastrajały fale ekstazy, szeptała, moja rozkosz nie pochodzi z teatru, możemy
spotykać się za alkohol i trawę, której zawsze miałem pod dostatkiem, bo
wyręczałem dilera w wypracowaniach.

Wówczas nie sądziłem, że spowoduję coś więcej
niż orgazm nakręcony webcamerą


Złotook

w układzie immunologicznym biurokracji bądź wirusem
przenoszonym przez stosunek mentalny przestań
prosić się o ten psi świat o tamten tornister bo
uczniów rozstrzeliwano pod tablicami
przykuwano do ławek ku chwale królowej wszystkich nauk
po wakacjach przybywało zakazów nakazów i aborcji marzeń
abyś jak najszybciej zaczął spłacać trzydzieści metrów
pod kopułą spalin gdzie każą się rodzić i każą umierać
lepiej byłoby kiełkować z dala od nich dyskretnie
przejmujących kontrolę nad placami zabaw

mam oczy oswojone z kaźniami i twardym porno
żołądek przywykły do glutaminianów i spulchniaczy
serce pogodzone z tym że bananowi chłopcy
porywają najpiękniejsze dziewczęta na VIP jachty
gdzie defloracji przyświeca jednodolarówka księżyca
do innego księżyca Paul Muadib otwierał dłoń krzycząc
ojcze! śpiący się przebudził!
w zamian dostał fremeńskie oczy Chani i pokłon imperatora
do innego księżyca modliły się wilki w czasach prosperity
niepodległość przestała być potrzebna
nie posłuchaliśmy Preverta szpilkując ptasie lądowiska
skończyły się strachy na wróble zaczęły pestycydy
działa pogodowe rozgromiły natarcie Cumulonimbusów
w Amazonii piersi zostały odcięte na marne
bo zwykły grot nie przeszyje skóry buldożera

inny księżyc odbijał słońce
teraz ktoś wystawił rachunek za jego światło
a kosmos rozbłysnął orbitalnymi banerami
niewydolni finansowo są zamiatani pod łóżka albo zamiatają ulice
wszystkie zanglifikowane stolice temu przyklasnęły
podpisując pakt o globalnej nieagresji
choć czekają na kolejny kataklizm na
sto milionów minut o wysokiej oglądalności
a my w serwerowniach jak w konfesjonałach
oko opatrzności łypie przez judasz witryny
agencie CIA wyloguj się ze mnie

oczekując na bydlęcy wagon czytam
ministranci skopali księdza
na przekór odbieram połączenie
w tej części nie padało mówisz z drugiego końca
to piękne że możesz mówisz i że ja mogę mówić
choć cię nie widzę i ty mnie nie widzisz
albo to że mieszkać w chmurce można
z perspektywy chmurki machnąć na wszystko oprócz siebie
być nad kwaśnym dreszczem
od którego choruje Mechiko Siti
tak powiadał Bruno Karioka

mademoiselle
sobotnia ciemność opadła ponownie
musimy otworzyć psylocybiczne parasole
nie żyję z dnia na dzień a z imprezy na imprezę
motto zatraceńca w mieście przejęzyczeń
gdzie Książę Hałasu napierdala w kotły
a androidy tańczą i ja tańczę jak one tańczę jak zagrają
rytm wyprzedza melodię
a ty? którą czasami widać na parkietach w laserowe wzorki?
słodka Lilli masz żywioł we włosach wiosen
eighteen przemknęło jak szmer czegoś za plecami
słodki Lotosie ktoś cię wyrzeźbił w kości gatunku
zaprzepaszczonego jak czarny nosorożec
Emi Kussi ognista korono Czadu zawiodłaś
niewidzialne stada poszukują wody
słodka Lilli czy wystarczy sił aby zejść ze szczytów?
ewakuować to co z nas jeszcze zostało o ile?
spojrzeć z żabiej perspektywy nie z lotu satelity
zawrócić: Amazonkę Tamizę Sekwanę Missisipi Lenę Jangcy Nil Ganges Wisłę
Égalité Liberté Fraternité ou la Mort
nasi królowie dają nam ten świat żaden Iluvatar
nie zadziałają ofiary ciałopalne mnichów tybetańskich
o co to to nie nie w naszym świecie
kiedy się zorientujesz że bardziej potrzebują twoich słodkich pocałunków
będzie już za daleko aby się dogonić bo nie wszystko nie zając
zgub świat a odnajdziesz siebie
i vice versa i kwi pro kwo Szoszanno
szyfry znaczeń płoną na marach języka
osad znaczeń zalega na dnie Atlantyku
słowa odchodzą wraz z imionami

wyobraź sobie chłopaka który chciał jedynie
posolić kanapkę solą z syrenich włosów
teraz chce wyrzucić długopis i już nigdy nie powie
że smakowałaś jak trawka w Holandii
czy Wielkopolski Park Krajobrazowy po dwóch bromo ważkach
tylko zgaśnie przed zaśnieżonym ekranem
śniąc by choć raz ujrzeć swoją twarz
wypełnioną fleszem na rozkładówce następnego dnia
lecz budzik gilotynuje sen i wracamy

do życia o smaku curry
ubabrani w barwy popkultury ale
bez nomenklatury dni
daleko nam do wycinania nagłówków
dodawania zakładek
daleko do słońc wielkich jak szpilki
na kopulastym suficie planetarium
wśród kosmicznego lapidarium
Stare Miasto to Truman Show
Nowe Miasto to trauma show
w trzy minuty nacieszyć się gotykiem
Najświętszej Marii Panny
a godzinę spędzić w Sfinksie
to nasze ciała głodniejsze od duchów
robić zdjęcia najlepiej jedną ręką
zobaczyć bezcenny zachwyt w oku sąsiadki
albo zazdrość o pochwę glamour
to modne jak Vice
krupniku życia
nie tędy droga na Górę Karmel

teraz znasz mój flow teraz

zielony duszek błąka się po kartce z Microsoftu
to chyba złotook

złotook który przysiadł na puencie


Gaszenie świateł

Kokesowi

A ja wolę jerzyki i kolibry jak opierzone motyle
małe fruczaka gołąbka biesiadujące na kwiatach
przytulii. Spójrz! Gimnazjalistki skróciły spódniczki
zatemperowały języki, licealistki
rozplotły warkocze, zaplotły dredy, studentki
zasnęły czytając na warcie przy domowych ogniskach
a faceci nie chcą przynosić zwierzyny.

Stary ład pod wiekiem.

Zapal.

Wielkie kadzidło Hiroszimy
na ołtarzu wojny.

Marcin Ostrychasz – Trzy wiersze
QR kod: Marcin Ostrychasz – Trzy wiersze