Elvis

Elvis Presley żyje lecz nie czuje się najlepiej.
To fakt; podagrycznie bolesny, reumatycznie upierdliwy
ale niezbity, jak konieczność wyjścia po zakupy.

Elvis żyje, ale nie ma już marchewki
i musi iść ją kupić w warzywniaku na dole.
Potem utrze ją na tarce, sparzy wrzątkiem z czajnika, doda masła i zje,
bo żeby żyć trzeba się odżywiać.

Elvis naciąga spodnie wierzchnie na spodnie od piżamy i myśli,
że trzeba by kurtkę wyprać, bo strasznie sparszywiała od marcowej pluchy.
Za oknem wciąż  paskuda, a okno nieszczelne.
Na zimnym piecu stoją przyprószone zamszem pleśni buty.
Jeszcze poczekają,
Elvis musi najpierw wetknąć dół spodnich spodni za skarpety,
żeby ich przy wciąganiu te wierzchnie nie podwijały w górę.
Nie jest łatwo być sobą,
gdy ma się na sobie cudze łachy z lumpeksu,
im niżej Presley się schyla,
tym wyżej idą mankiety od kusych nogawek piżamy.
Nie jest łatwo być Królem i iść na kompromisy,
ale Elvis na nie idzie i odpuszcza mitręgę
–  a niech się podwijają,
może same opadną, nim wyjdzie na ulicę.

Schody w starych domach są jak czułe drewniane organy;
stacatto sprężystych adidasów brzmi tu brutalnym fałszem czczej apokalipsy,
ale gdy stąpa po nich starzec, o, wtedy jest muzyka.

Elvis chwyta się poręczy
a nikły pisk luźnej tralki rozpina w dół skali schodów
sekwencję chwiejnych skrzypień i trzeszczących wycichań.
Pod stopami Elvisa naprężenia i powroty konstrukcji budują akord trwałości
w tonacji rdzy i próchna.
Krucha wytrwałość,
konieczność zbędnego piękna,
drzemka uschniętego pająka.
Żeby to zagrać potrzeba starego mistrza i wiekowego instrumentu;
żeby to usłyszeć trzeba być Królem.
Elvis gra, lecz już tego nie słyszy
Król jest głuchy
i idzie kupić sobie marchewkę.


Uczę się błądzić na błędach

Emocje
to część
strategii przetrwania
– nie pytam,
dlaczego
coś teraz odczuwam
– pytam:
Po co?
I kłamię w odpowiedzi


Trójca

Wynalazek koła
nie zrodził się w umyśle praktycznym
najpierw
powstał
magiczny krąg.
Metafizyka
poprzedziła
fizykę.
Parodię
delfickiego Trójnogu


Wiara przenosi chmury

W języku
Istnienie
występuje
w liczbie
pojedynczej
ontologicznie nie jest to możliwe
Bez powodu


Chyba

mogę
zdefiniować
miłość.
Ale nie chcę.


W 80 dni dookoła siebie

Nie zdążysz.

Robert Lewandowski – Mądrości drzewa Kapuścianego
QR kod: Robert Lewandowski – Mądrości drzewa Kapuścianego