Historia czystego robaka

w wieku trzech lat zacząłem chodzić do przedszkola
miesiącami byłem dręczony przez szczerzącego się socjopatę
jedna z dziewczynek cały czas kazała się głaskać po
łydkach, kiedy jeden z chłopców prosił o podtarcie mu tyłka
stojąc na środku korytarza

w wieku jedenastu lat byłem pocieszną kluską
grającą na playstation, jedzącą chipsy, pijącą colę i dochodzącą
po raz pierwszy; jeden z kolegów spuścił się przy nas
kiedy we 4 oglądaliśmy porno, a ja próbowałem złapać
swoim żołądkiem internet sąsiadów i życie w społeczeństwie

w wieku czternastu lat chowałem się w schronie
swojej flegmy przed dumnymi gimnazjalistami
patrzyli szeptali żartowali, a ja już do końca
miałem doświadczać bezradności, kiedy strach pełzł po
korytarzach szkoły, szepcąc swą litanię do paranoi

w wieku osiemnastu lat miałem pole minowe na twarzy
przez co moja samoocena wyparowała niczym moja chęć
życia wśród sterczących na rozkaz drągali
o mięśniach szerokości znicza oraz włosach wyglądających
jak świeżo skoszona trawa na podwórku rutynowej hieny

i oto ja, w wieku dwudziestu jeden lat, siedzę na
fotelu, w którym mój ojciec walił swoje owrzodzone bąki po 3 kawach dziennie
oto ja, nadwrażliwy paranoik o turkusowych
żyłach, lizanym penisie, płonącym mózgu, mokrym sercu i duszy odrzucającej
stagnację i ludzi


Resztki po obiedzie

ZNOWU nadeszły jedne z tych dni
tylko kawa, sen, książka, Róża i skowyt powolnego
zdychania. nie zrozumcie mnie źle, studia
i tak przyprawiają mnie o nudności
a na myśl o pracy pragnę rzadko
wysrać resztki rzeczywistości
ale co innego może robić człowiek?
w tych dniach nawet miłość nie może
nic wskórać w walce karłów w moim
mózgu; co jakiś czas odpieczętowuję butelkę
wina, ale alkoholizm nie jest dla mnie
mój intelekt odmawia mi posłuszeństwa
kreatywność poszła grać w bingo w domu starców
błyskotliwość macza stópki w roztworze żelatyny
a pewność siebie płacze w kącie obok obrazu dystopii
jestem największym leniem XXI-wieku
może pióro zacznie do mnie znowu mrugać?


Jak zabić nudę

Próbujemy zabić nudę, jak próbujemy zabić
kolejną rodzącą się na nowo muchę.
Szlajamy się po posępnym mieście,
taplając się w rzece coraz to
przychodzącej rozmowy, czasami gównianej,
czasami bajecznej. Tworzymy swój własny sposób
bycia, nowy sposób wegetacji. Palimy szluga za
szlugiem, topiąc nasze płuca w oparach ludzkiego
odoru. Uprawiamy seks w przedziałach pociągów,
tańczymy szaleńczo po 3 godzinach snu.

Wszystko po to, żeby zabić nudę, która prędzej
czy później nas dopadnie. Czytamy kolejnego poetę,
mając nadzieję, że chociaż na minutę wzniesie
nas ponad szarość i miernotę. Penetrujemy wszystko
i wszystkich na wszystkie możliwe sposoby. Pijemy
kolejną wyzwoleńczą butelkę białego wina.
Masturbujemy się po raz setny, całujemy po raz
dziesiąty. Lejemy zimnym moczem na tego i tamtego.

Wszystko po to, żeby zabić nudę, jak próbujemy
zabić kolejną rodzącą się na nowo muchę,
która i tak prędzej czy później nas dopadnie.
Jesteśmy nowym pokoleniem niczego
ponad niczym.


Na melinie

zamknijcie drzwi, włączcie ogrzewanie
kupcie kolumny, wygodną kanapę oraz
stół wystarczająco stabilny, aby
mogła na nim leżeć Róża
wyposażcie w dobrą kanalizację do
spuszczania kup o nieregularnych kształtach
dostawcie balkonik służący za
palarnię oraz jedyne spojrzenie na
świat
przyślijcie Bukowskiego, Ginsberga
Robbinsa, Dostojewskiego i Camus
nastawcie Waitsa, Cohena, Doorsów
i Obersta
zaopatrzcie w białe wino do picia
w łóżku oraz prezerwatywy
(i tak nikt tu nie przyjmie porodu)
powiedzcie dla mojej matki, żeby przyniosła
mi zakwas na chleb
a dla jej ojca, żeby przesyłał co jakiś
czas obiadki
obowiązkowo potrzebuję również wiecznego
pióra oraz kartek papieru do
zapisywanie moich myśli z meliny

następnie

zostawcie nas w spokoju
będziemy całymi dniami
srać, szczać, jeść, spać, pić, palić
słuchać, całować, gadać, czytać
kochać się całą wieczność i
pisać najlepsze wiersze jakie
świat widział
z dala od obrzyganych
kołnierzy koszul oraz hodowanych
miesiącami wrzodów na palcach
zamiast paznokci
nie tknie nas ani lizodup
z czajnikiem zamiast głowy
ani kret z iście leniwą
pozą cienia sunącego przez burdel
trzymajcie nas z dala od
mówiących do rzeczy i
myślących racjonalnie
oddzielcie nas od normalnego życia


Mów mi Tommy

był niskim, dobrze zbudowanym człowiekiem
z dredami na głowie i 44 latami na karku

pierwszy raz, kiedy go zobaczyłem palił, jak
palić miał w zwyczaju najlepszy haszysz w
całym kraju; nie mógł się bez niego obyć
nawet pół dnia; palił przed pracą o 5 rano,
palił w pracy na linii między pnączami
ogórków, palił po pracy, wieczorem, w nocy.
do tego zawsze miał dwa jabole
i mrożoną pizzę i sery, przez co jego
bąki pachniały jak pachy mojej babci.
miał swój ulubiony stopień na schodach,
z którego spadał średnio dwa razy dziennie.
gubił rzeczy ,,zabierane przez małe nie-
widzialne stworki”, odczepiał od siebie chmury,
przesuwał przedmioty, tańczył na obszczanym
przez siebie trawniku, pływał w wodzie
pełnej ludzkich odpadów, rozmawiał z drzewami,
miał narzeczoną kosmitkę, oglądał porno,
biegał nago, srał jak alkoholik, pocił się
jak ćpun oraz posiadał własny język

Transylwania, schizofrenia i haszysz tworzą
bardzo ciekawe osobowości

Tomasz Popławski – Pięć wierszy
QR kod: Tomasz Popławski – Pięć wierszy